Rozdział 1

400 46 12
                                    

Zwlokłam się z łóżka jak zwykle z myślą byle do piątku. Promienie słońca wpadały przez żaluzje czyli kolejny cholernie ciepły dzień. Z szafy wyciągnęłam krótki top i zieloną spódnice. Spakowałam swoją torbę i zeszłam na dół na śniadanie.

-Co ty robisz jeszcze w domu?-moja mama usiadła naprzeciwko mnie.

-Co? -spojrzałam na zegar- uh... szlag!- wrzasnęłam i wybiegłam na korytarz szukając klucz od samochodu.

-Przebrałabyś się-wychyliła głowę za ściany i wskazała na mój ubiór. Zerknęłam w dół.

-No serio?!-puściłam się pędem do łazienki, miałam niecałe 10 minut do lekcji- jestem skończona znowu się spóźnie- jęknełam.

Chwyciłam za kluczyki, które dała mi mama i skierowałam się do auta. Moją pierwszą lekcją była dziś matematyka z Panią Wintson. Kobieta wprost mnie nienawidzi, więc pewnie będę musiała zostać po lekcjach za spóźnienie, znowu. Szłam przez całkowicie pusty dziedziniec. Dochodziła 8:12. Przyśpieszyłam kroku jak najbardziej mogłam do momentu, gdy wychodząc za zakrętu wpadłam na kogoś mając tym samym bardzo nie miłe spotkanie z podłogą. Chwyciłam sie za obolałą kostkę i próbowałam wstać, ale ból mi to uniemożliwiał.

-Przepraszam, strasznie się spieszyłem, nie zauważyłem Cię- chłopak o brązowych oczach i ciemnych roztrzepanych włosach kucnął obok mnie- Boli Cię coś Lydia?

-Skąd znasz moje imię?-uniosłam brwi czekając na wyjaśnienia.

-Wiesz, skoro jest się najpopularniejszym chłopakiem w szkole to zna sie najpopularniejszą dziewczynę-ukazał swoje śnieżnobiałe zęby w uśmiechu.

-Ja jakoś Cie nie znam-burknęłam, a chłopak zaczął sie śmiać-Następnym razem patrz jak chodzisz. Jeśli byłbyś taki miły to czy pomógłbyś mi wstać?-mruknęłam. Brunet podał mi rękę ciągnąc ku górze.

-Czy z twoją kostką wszystko w porządku?

-Nie, ale muszę dostać się jak najszybciej na lekcje, bo będę mieć poważne problemy.

-Pomogę Ci-zaoferował się.

-Jak chcesz.

Brunet wziął mnie na barana i jak z małą dziewczynką wyszedł na drugie piętro stawiając pod klasą. Chwyciłam za klamkę w momencie gdy miałam otworzyć drzwi:

-Stiles.

-Co?-odwróciłam się zdezorientowana.

-Tak się nazywam-odpowiedział, drapiąc sie po karku.

-Tak nawiasem mówiąc, mam nadzieje że nie będzie następnego razu- po czym weszłam do sali.

Biurko było puste. Pani Wintson nie było, więc od razu usiadłam w ostatniej ławce obok Allison.

-Co Ci się stało w nogę? Utykasz!- pisnęła dziewczyna.

-Gdzie jest ta wiedźma?-zignorowałam ją.

-Masz szczęście pani profesor się dziś spóźnia.

-Pfff.

Po kilku minutach wiedźma zaszczyciła nas swoją obecnością. Nawet się nie przywitała tylko zaczęła prowadzić lekcje. Dochodziła 12:45 gdy skończyła się piąta godzina mojej męki. Gdy tylko zadzwonił dzwonek udałam się na stołówkę, gdzie moja przyjaciółka już siedziała przy stole czekając na mnie.

-Proszę, to co zawsze-Allison przysunęła tackę z jedzeniem w moją stronę, gdy zajęłam miejsce.

-Dzięki All-uśmiechnęłam się do czarnowłosej- ale nie będę jeść, nie jestem głodna.

-Emm... No jak chcesz- dziewczyna przygarnęła z powrotem tackę- Więcej dla mnie!

Nie mogłam opanować śmiechu. Przy niej zawsze czułam sie szczęśliwa. Była moja najlepsza przyjaciółka odkąd przyjechała do Beacon Hills i nie mam pojęcia co bym bez niej zrobiła.

-Ejj... Kto to jest?- wskazałam dziewczynie wchodzącego właśnie Stiles'a. Chłopak zdecydowanie mnie zainteresował i chciałam wiedzieć o nim więcej.

-Zastępca Scott'a, w drużynie lacrosse, Stiles- zaczęła All- jest teraz najbardziej pożądanym chłopakiem w szkole.

-Czemu ja poznałam go dopiero dzisiaj skoro jest taki popularny? Nigdy przedtem o nim nie słyszałam.

-Zapuścił włosy, trochę przypakował przez wakacje- zachichotała- wiesz, to działa na laski.

-Nie sądziłam, ze przez moje nieobecności tyle mnie ominie- wzięłam kęs jabłka, nieodrywając wzroku od przyjaciółki.

-Lepiej trzymaj sie od niego z daleka- nagle spoważniała.

-Czemu?

-On lubi łamać serca dziewczyn.

Don't forget me| STYDIAWhere stories live. Discover now