Rozdział 2

144 18 7
                                    

*POV MADELEINE*

Nagle zapadła cisza. Na arenie nie słychać nic... a na scenie pojawia się ON. Dookoła rozbrzmiewają wrzaski. Wszyscy krzyczą, a ja?! Ja stoję, widzę go przez łzy w oczach.. Nie słyszę już nic, jestem tylko JA i ON. Jest tutaj na prawdę, we własnej osobie, jest tu dla mnie. 

-Kraków! Jak się bawicie?! - zapytał swoim seksownym głosem.

Znów rozległy się te pierdolone wrzaski, w odpowiedzi na jego pytanie. Oczywiście nie mam nic przeciwko temu, że krzyczą.. Po prostu nie mogę wydusić z siebie słowa, a one tak strasznie się drą. 

- No to zaczynamy przedstawienie! - Uśmiechnął się uroczo i zaczęła grać muzyka.

Jest cudownie, właśnie spełniam swoje największe marzenie. Nigdy nie wierzyłam że mi się uda, a jednak tutaj jestem... i spędzam najcudowniejsze momenty swojego życia. Koncert jest perfekcyjny.. Szkoda że nie ma już One Less Lonley Girl, te dziewczyny miały takie szczęście zobaczyć go z tak bliska! Płaczę, Śpiewam i płacze.. mam wrażenie że zaraz padnę na ziemie, że nie wytrzymam tego napięcia.. Minęła już połowa koncertu, kiedy nagle podchodzi do mnie jakaś kobieta i zaczyna coś do mnie mówić. Nie słyszę jej więc ją olewam... co mam zrobić. Czuję ciągnięcie za rękę, nie wiem co się dzieje, zaczynam płakać jeszcze bardziej, boję się. Wyciągnęła mnie na korytarz między sektorami.

- Cześć, jak masz na imię? - zapytała. Jest ode mnie dużo starsza, wygląda na około 40 lat, ale jest bardzo zadbana. 

- Hej? Mam na imię Madeleine. Coś się stało? Przepraszam, ale tracę przez Ciebie koncert. - opowiadam ze smutną miną.

- Ach, tak przepraszam. Mam na imię Rosaline. Chciałabym Cię zabrać w jedno miejsce, jeśli to nie problem. - oznajmiła z nadzieją wypisaną na twarzy.

- Miło mi Cię poznać Rosaline, ale to najważniejsza noc w moim życiu wolę jednak zostać tutaj i korzystać. 

- Madie, obiecuje że nie pożałujesz! Proszę... - kiedy zobaczyłam jej minę zmiękłam. Wiem że to głupota.. ale mam nadzieję że to nie potrwa długo.

- No dobrze, chodźmy. Obiecaj że nie potrwa to długo! - nie powiedziała więcej nic, po prostu pociągnęła mnie za rękę i szła.. 

Słyszę jak Justin śpiewa.. relaksuję się gdy tylko słyszę jego głos. W pewnym momencie podnoszę głowę uświadamiając sobie, że idziemy już od jakichś 15 minut.. Nie! Nie! Nie! Stanęłam i zakryłam twarz dłońmi. Wpadłam w panikę! Nie mogę opanować potoków łez wypływających z moich oczu! Stoję pod wejściem na backstage! Co ja tutaj robię?! Czy to sen?Czy ja tylko o tym wszystkim do cholery śnię? Proszę obudź się Madeleine! Kurwa. 

- Madie! Chodź! Chyba nie chcesz przegapić całego koncertu! - krzyknęła do mnie Rosaline.

- Dziękuje! Nie wiem jak ci dziękować! Czy ja śnie? Obudź mnie proszę. - Nie panując nad samą sobą rzucam się na nią i przytulam najmocniej jak potrafię. Na tylko tyle mnie stać.. Jestem w takim szoku. Odrywam się od niej, a ona spogląda na mnie uśmiechnięta od ucha do ucha.

- Nie dziękuj mi, tylko chodź! - ponownie szarpnęła mnie za rękę, co mnie na prawdę zabolało, byłam jednak tak nabuzowana że nawet nie zwracam  na to uwagi, tylko idę za nią.

Ja pierdole. Czy ja na prawdę stoję za kulisami?! Mam widok na całą arenę, to wszystko wygląda tak pięknie.. tyle światełek, szkoda tylko że są to telefony.. nie rozumiem, po co ci wszyscy ludzie przychodzą na koncert skoro i tak patrzą przez te małe ekraniki.. równie dobrze mogą obejrzeć sobie live'a w domu... wyjdzie na to samo, eh. Nie chcę teraz o tym myśleć.. Patrzę na niego z tak bliska! Jest ode mnie może pięć metrów, z tej odległości wygląda dość zabawnie skacząc jak małpa po scenie. Niekontrolowany chichot opuszcza moje usta. Czy ja mogę tu zostać na zawsze? Chciałabym zatrzymać czas, aby to się nigdy nie skończyło. Jestem najszczęśliwsza na świecie! 

UNHEALTHY RELATIONSHIP.Where stories live. Discover now