R, 2

16 1 0
                                    



- Co teraz robimy? - Rose odezwała się po chwili ciszy.

- Nie wiem, mama powiedziała że mamy uciekać 70 km stąd. Znasz jakieś sensowne miejscówki?- zacisnęłam dłonie na kierownicy. Byłam sfrustrowana, nie wiedziałam co się dzieje.

- Jest takie miejsce dokładnie miasto dalej, na jego przedmieściach.- odpowiedziała po krótkim zastanowieniu się.- Co chwilę jeżdżę do Mullingar, do tego opuszczonego osiedla. Jest niezależne* i posiada mury. To może być odpowiedni budynek do przetrwania tego czasu. Tata miał go burzyć za trzy miesiące.

- Czy ty właśnie mi powiedziałaś, gdzie kupywałaś dawniej dragi?- spojrzałam kątem oka w jej stronę. Siedziała ze spuszczoną głową i bawiła się palcami.

- Patrz na drogę.- mruknęła, sprawiając że odwróciłam wzrok na pustą ulicę.

- Po jaką cholerę tam byłaś?- musiała coś ukrywać.

Złapała mnie za rękę i zaczęła mówić:

- Kupywałam amfetaminę.

- Wróciłaś do nawyku?- krzyknęłam i ścisnęłam mocniej jej dłoń.

- Nie. Brad chciał na imprezę, ale że pokłócił się ze swoim dilerem, poprosił mnie. Nie bądź zła.- szepnęła. Wiedziałam że nie mówi mi wszystkiego, ale odpuściłam i wyjęłam rękę z jej uścisku, by zmienić bieg na wyższy.- Dlaczego nie jedziemy w stronę Mullingar?

- Rose, dzisiaj jest ogromny chaos. Ludzie próbują jakoś się odnaleźć w tej sytuacji i zbierają zapasy, szukają jakiegoś bezpiecznego miejsca. Przeczekamy tydzień w tym drewnianym domku koło cegielni. Może wtedy uda im się pozbyć tej choroby i jeszcze jutro wrócimy do domu.- po tej wypowiedzi zapadła przyjemna cisza.

Już po 30 minutach dojechaliśmy na miejsce. Zaparkowałam pod starym zadaszeniu, by ukryć mniej więcej nasz środek transportu i przysłoniłam plandeką „garaż". Gdy już byliśmy w środku chaty, posprzątaliśmy i ułożyliśmy materace najbliżej tylnich drzwi, by w razie niespodziewanych gości uciec niepostrzeżenie.

- Gdzie je dać?- jak się okazało zapasy były w bagażniku wraz z paliwem. Teraz przenieśliśmy połowę do domu.

- Koło materacy.- przetarłam oczy ze zmęczenia.

- Ciężki dzień, co?- Rose klapnęła na materac, wznosząc kurz drażniący nasze nozdrza.- Zróbmy tak ty idziesz spać, a ja postoję na warcie.

- Ale...- chciałam zaprotestować, ale natychmiast mi przerwano.

- Spałam w aucie, teraz twoja kolej. Obudzę cię.

- Okej.- powiedziałam już nie kłócąc się. Oczy strasznie mi się kleiły, więc położyłam się i oddałam się w krainę Morfeusza.

Obudziłam się gdy już świtało za oknem. Byłam trochę zdziwiona, bo przecież Rose miała mnie zbudzić na zmianę. Wstałam z materaca i rozglądnęłam się. Dziewczyny nie było, więc włożyłam szybko kurtkę i wyszłam na jej poszukiwanie.

- Rose?!- krzyknęłam idąc w stronę lasu.- Rose, gdzie jesteś?

Nawołując, biegałam wśród krzaków jak chora umysłowo. Bałam się o nią, a szczególnie że wyszła nic mi nie mówiąc. Szukałam już wszędzie. Zrozpaczona, ze łzami w oczach chciałam iść do domu i czekać aż wróci, ale zanim zdążyłam się odwrócić, ktoś zasłonił mi usta ręką i przycisnął do siebie.

- Zamknij się, bo całą hordę na nas sprowadzisz. A uwierz, że jest nie daleko.- rozluźniłam się, gdy usłyszałam głos blondynki.

- Ty... jak mogłaś?! Wiesz jak się o ciebie bałam? Szukałam cię wszędzie.

- No, nie zbyt wszędzie. Byłam na tym drzewie.- wskazała na wysoką sosnę.

- Dobrze się czujesz? Po co tam wlazłaś?- patrzyłam na nią granicy śmiechu.

- Jestem mistrzem surwiwalu. Nauczyłam się tego z TWD.

- Ale oni nie wchodzili tam na drzewa.- wybuchłam gromkim śmiechem. Ona czasem mnie zadziwia.

- O widzę, że już się nie gniewasz.- uśmiechnęła się i zaczęłyśmy kierować się w stronę „domu".  


*chodzi mi o to że, ma własny system kanalizacji i wodny. Coś w stylu The Walking Dead'a. 

Trochę długo trzeba było czekać na rozdział, ale nie miałam internetu a wszytko było na komputerze. Także no. Ale jestem z tego rozdziału dumna :) 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 09, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

For life, honey [wolno pisane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz