Rozdział 2

36 6 3
                                    

Z ust chłopaka wydobył się lekki jęk bólu, gdy bardziej wykręciłam mu rękę i podciągnęłam do góry. Nogą cały czas dociskałam go do posadzki.

- Co to miało znaczyć!? - Warknęłam wściekła. - Ty myślisz, że kim jesteś?! - Mocniej wykręciłam jego rękę, co zaowocowało kolejnym jękiem.

- Suka - wysyczał w podłogę, jak rozluźniłam odrobinę chwyt.

- Cholerny Kot! - Teraz naprawdę się wściekłam, wykręciłam jego rękę jeszcze mocniej i podciągnęłam do góry. Tym razem to nie był jęk, a prawdziwy wrzask z bólu. To mnie jednak nie powstrzymało i pogłębiłam wykręcenie. O ile to w ogóle możliwe zaczął krzyczeć głośniej. - Przeproś!

- Przepraszam! - wydyszał między krzykami. Nie byłam jednak usatysfakcjonowana, więc nie rozluźniłam uścisku.

- Złamiesz mu rękę - odezwał się ktoś za mną. Odwróciłam głowę, wszyscy nowi uczniowie patrzyli się na mnie z przerażeniem. A jednak się udało. Chłopak, który stał najbliżej mnie zwrócił mi uwagę. Spojrzałam mu prosto w oczy i się roześmiałam. Był kumplem chłopaka, który podłożył mi nogę. Było widać po ich wcześniejszym zachowaniu.

- Myślisz, że mnie to obchodzi? - Dla podkreślenia tego zadałam chłopakowi, którego trzymałam większy ból. Jego krzyk przerodził się w pisk, a z oczu zaczęły lecieć mu łzy.

- Przepraszam - krzyknął - Przepraszam, przepraszam, przepraszam... - wykrzykiwał, głos miał przepełniony cierpieniem.

To mi wystarczyło i go puściłam. Chłopak od razu zwinął się w kłębek. Rękę, którą wykręciłam, przyciągnął do siebie. Wydawało mi się, że płacze. Obeszłam go i stanęłam naprzeciwko Nowych uczniów. Na ich twarzach dalej malowało się niedowierzanie i przerażenie.

- Nic Ci nie jest? - Usłyszałam jak ktoś szepnął mi do ucha. Odwróciłam głowę, żeby zobaczyć kto to. Był to Greg, jeden z kumpli Roba, który sam się zgłosił, żeby mi towarzyszyć podczas wprowadzania nowych. W sumie, jak się lepiej zastanowić, był bardziej moim kumplem, niż Roba. Pokręciłam głową i wróciłam spojrzeniem do nowych.

- Czy ktoś jeszcze ma taki głupi pomysł? - Warknęłam do nich. Nikt się nie odezwał. Niemal wszyscy spuścili wzrok na ziemię.

- Nie miałaś prawa tego robić - Usłyszałam i spojrzałam na jasnowłosego chłopaka, który siedział po turecku na posadzce i masował wykręconą rękę. Oczy miał jeszcze mokre, co potwierdziło moje podejrzenia, że płakał. - Będziesz miała kłopoty jak to zgłoszę - dodał naburmuszonym tonem, ale w jego oczach krył się strach. Umiałam to już rozpoznać. Roześmiałam się na jego słowa.

- Kto potwierdzi twoją wersje? - Zapytałam rozbawiona. - Greg, widziałeś coś? - Odwróciłam się do swoich kolegów.

- Nic nie widziałem. - Odezwał się rozbawionym głosem brunet. - Nasz nowy kolega SAM się przewrócił - dodał z uśmiechem.

- A Ty Lalka? - stanęłam centralnie przed dziewczyną w różowym sweterku, wymuszając, żeby spojrzała mi prosto w oczy. Dziewczyna była wystraszona i zbierało jej się do płaczu.

- Nic nie widziałam - powiedziała ostatecznie po cichu.

- A może Ty coś widziałeś? - Przemieściłam się na wprost chłopaka, który zwrócił mi uwagę.

Czarne włosy opadały mu na oczy, ale mimo tego widziałam idealnie pogardę, jaką do mnie odczuwał. Też nie byłam zachwycona swoim czynam, ale jego kumpel nie pozostawił mi wyboru. Nie dam sobą pomiatać. Czarnowłosy popatrzył się na blondyna siedzącego na podłodze.

- Patrz na mnie jak do Ciebie mówię - warknęłam, złapałam chłopaka za twarz i odwróciła w swoją stronę. Był zaskoczony moim zachowaniem. Palce wbijałam mu w szczękę, a to musiało być dla niego bardzo nieprzyjemne. - Zapytam jeszcze raz. Widziałeś coś? - Na jego twarzy i w oczach malowało się dużo emocji. Był wystraszony, zaskoczony, czuł do mnie jednocześnie pogardę i było widać jego wewnętrzne rozdarcie.

- Nie - ostatecznie padło z jego ust. Usatysfakcjonowana puściłam go i usmiechnęłam się do chłopaka na posadzce.

- Widzisz? Nikt nie stanie po twojej stronie.

- Zwichnęłaś mi rękę - bronił się dalej, do oczu znowu napłynęły mu łzy, które od razu spłynęły mu po policzkach. Chciał zrobić popisówkę, a wyszło, że jest żałosny.

- Posłuchaj Bekso - zirytowałam się. Mimo, że sobie zasłużył zrobiło mi się go trochę szkoda, przez ten płacz. I tak powinien się cieszyć, Rob byłby w stanie wyjąć mu rękę z zawiasów. - Czy Ty myślisz, że gdybym bała się donosu bym to zrobiła? - Zamyślił się - Nie boję się konsekwencji, bo jestem wice i nic mi nie zrobią - powiedziałam powoli podkreślając każde słowo. - I choćby wszystkie koty, z Tobą na czele poszły do dyra na skargę, on mi nic nie zrobi, rozumiesz?

To nie do końca była prawda. Faktycznie Rob jako kapitan, ja jako jego zastępczyni i osoby, które wybraliśmy do pomocy, mamy więcej praw. Możemy stosować takie techniki wtedy, kiedy są konieczne, nie możemy ich tylko nadużywać, bo to nie chodzi o to, żebyśmy się nawzajem katowali, tylko, żeby takie łebki jak on nie myślały, że mogą wszystko.

To niestety u Czarnych jest częste, dlatego kapitan, jak i wice oraz wszyscy, którzy im pomagają muszą spełniać określone cechy, przede wszystkim muszą być rozważni i nie mogą się popisywać. Ale jeśli stałaby się komuś poważna krzywda, Rob oraz ja byśmy za to odpowiadali. Kary za to również są bardzo surowe. Na nieszczęście blondyna, wykręcenie ręki nawet nie zwróci niczyjej uwagi.

- Jeśli chcesz mogę teraz sama pójść z Tobą do dyrektora i przyznać się do wszystkiego. Wtedy zobaczysz dokładnie, jak kompletnie nieistotne to dla niego jest - Usmiechnęłam się do niego z góry.

To akurat prawda, z jaką kolwiek sprawą by się do niego nie poszło, powie to samo "załatw to z Komandorem".

Na najwyższego rangą nauczyciela Czarnych mówimy Komandor. Nadzoruje Roba i mnie. Bez względu na wszystko nie dali by nam przecież wolnej ręki. Z tego incydentu będę musiała zdać raport. To od niego zależy, czy mnie ukarze, czy nie.

- To co chcesz tam iść? - Zapytałam po chwili ciszy.

- Nie - odburknął odwracając ode mnie głowę.

- Tak też myślałam.

- No proszę, proszę, kto by pomyślał? U Czarnych jeszcze nie skończyli objaśniać zasad i ktoś skończył na glebie - Usłyszałam znajomy śmiech.

Serio?! W tym momencie? To była ostatnia rzecz na jaką miałam ochotę, ale mimo tego odwróciłam sie w stronę Richiego, kapitana Niebieskich.

♤♤♤♤♤♤♤♤

Okrutna :O
Ale przynajmniej budzi respekt, jak to się mówi, coś za coś :/
Pochwalacie takie zachowanie Suzie? :)
I co jest nie tak z Kapitanem Niebieskich? :D

Jutro kolejny rozdział :3

Enjoy :)

True ColorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz