Ludźmi targają sprzeczne pragnienia. Im starsza była tym wyraźniej to dostrzegała, a upewniła się o tym na własnej skórze, gdy w wieku trzynastu lat opuszczała z bratem Wodogrzmoty. Żegnając się z przyjaciółmi, tonęła we łzach i wzajemnych zapewnieniach, że zobaczą się za rok i wtedy przeżyją dwa razy więcej niesamowitych przygód. Gdy siedziała w autobusie i machała do rodziny i przyjaciół naprawdę w to wierzyła. Dzielnie ignorowała głos z tyłu głowy, który krzyczał do niej, że więcej tu nie wrócą, że nie MOGĄ tu wrócić, bo jeśli się ośmielą, jeśli ona się ośmieli... wszystko się powtórzy.
Uczucie wewnętrznego rozerwania nie znikało. Wręcz przeciwnie, wciąż rósł w niej niepokój. Przecież wygrali, prawda? Pokonali tego Wielkiego Złego, którym straszy się małe dzieci. To skąd w niej ten lęk? Skąd koszmary senne, w których ucieka walcząc o życie? Dlaczego tak wiele w nich potworów i niebezpieczeństw, które już mają za sobą?
Kiedy rok później w pierwszy dzień wakacji stali na przystanku autobusowym - Dipper z walizką, Mabel bez, czekając na autobus, który miał zabrać młodszego bliźniaka do Wodogrzmotów, Dipper przytulił ją i zapewnił, że wszyscy zrozumieją, że jeszcze nie jest gotowa tam wrócić. Ale czy ty rozumiesz braciszku? Niepokój dręczył ją niemiłosiernie, a widok podniecenia i iskierek w kobaltowych oczach brata wcale jej nie uspokajał. On chce tam jechać. Myślała. Brakuje mu tego.
Czternaste urodziny spędziła na obozie jeździeckim, na który zapisała się w ostatnim momencie. Współlokatorki, po długim dniu spędzonym w siodle, zaśpiewały jej wieczorem sto lat, a ona zdmuchnęła świeczkę wetkniętą w waniliową babeczkę... Mabel była szczęśliwa. Tak, czuła się paskudnie, że zawiodła wujów i przyjaciółki. Czuła się jeszcze gorzej, wiedząc, że zawiodła brata... ale naprawdę była tu szczęśliwa.
Obiecała sobie, że do Wodogrzmotów pojedzie za rok... ale nie pojechała. To samo było dwa lata później... i trzy... i cztery...
Każdego kolejnego lata wynajdywała przeróżne wytłumaczenia, żeby nie jechać. Dipper z kolei... Wykorzystywał każdy pretekst, żeby udać się do Wodogrzmotów. Jakby ciągnęła go tam jakaś niewidzialna siła. Był jak narkoman, a Wodogrzmoty jak jego narkotykowa melina. Aż w końcu gdy stuknęła im obu siedemnastka Dipper ogłosił, że nie wraca do domu. Zamieszkał na stałe w chacie wujów.
On nie miał zamiaru wyjeżdżać, ona nie chciała tam wracać. Więzy bliźniaków wystawione na próbę słabły z czasem, aż ograniczyły się do krótkich rozmów przez telefon w urodziny i święta.
Musiało upłynąć trzynaście lat od Dziwnogedonu nim zdobyła się na odwagę. Mabel nie potrafiłaby stwierdzić, co ją ostatecznie przekonało. Może Pani psychiatra? Może świadomość, że jest już dwa razy starsza niż tego pamiętnego lata... a może wreszcie była gotowa stawić czoło przeszłości?
Pierwszy raz od trzynastu lat sunęła po drodze do Wodogrzmotów Małych, z tą różnicą, że tym razem nie siedziała w autobusie, tylko za kółkiem swojej, jak sama zwykła ją nazywać - Zielonej Strzały. Co było dość osobliwym imieniem dla auta, które raz - było czerwone i dwa - miało tyle wspólnego ze strzałą, co wujek Stanek z baletem.
Tak, 26-letnia Mabel Pines, w swoim własnym aucie, w drodze do Wodogrzmotów. Żadnych ataków paniki, żadnych nagłych myśli o zawróceniu i rzuceniu całego misternego planu w cholerę. Dzień już wydawał się udany.
Jeszcze tylko dwadzieścia minut drogi dzieliło ją od Tajemniczej Chaty i... brata. Brata, który porzucił ją dla Wodogrzmotów. Brata, którego na dobrą sprawę nie widziała od prawie dziesięciu lat. Może ma już rodzinę zastanawiała się. Nie to niemożliwe. Powiedziałby mi o tym. Niczego by przede mną nie krył. Mimo tych wewnętrznych zapewnień. Nie przestawała się zastanawiać jak bardzo zmienił się od ich ostatniego spotkania.
YOU ARE READING
"Czy to naprawdę Ty?" -BillDip fanfiction
FanfictionDipper coś ukrywa - sekret tak wielki i niebezpieczny, że nie może pozwolić sobie na błędy, zwłaszcza gdy kończy mu się czas. Czy mu się uda? Czy uratuje istotnę, którą z upływem lat nauczył się kochać. Co będzie musiał poświęcić? Po 13 latach Mabel...