Rozdział 2 - Kiedy cię nie było

140 12 10
                                    

(Mabel)

      Po wyznaniu w kuchni bliźniaki przeniosły się do salonu. Mabel nie mogła uwierzyć własnym uszom. Jej zapomniana i teraz już zimna kawa stała nieruszona na stoliku oddzielającym ją i brata.

     - Soos i Melody zostawili cię tu samego. - Dipper delikatnie skinął głową. Mabel kontynuowała. - A wujowie nie wrócili tu od 7 lat? - kolejne skinienie. Mabel schował twarz w dłoniach. Ciężar informacji przygniatał ją niemiłosiernie.

       Czuła na sobie wzrok brata. Powoli odsłoniła twarz i wypuściła powietrze. Spojrzała w oczy Masona i nagle wróciły do niej wspomnienia: to jak w wieku 12 lat opowiadała mu o swoim pierwszym zawodzie miłosnym, to gdy bandażował jej nogę gdy wywróciła się na wycieczce rowerowej. Troska, delikatność - martwię się o ciebie, mówiło jego spojrzenie.

       - Mabel... - zaczął. Nie skończył, zamiast tego nim się obejrzała siedział tuż obok niej, a jego ramię robiło za pochłaniacz łez. - No co ty. Ej - zaczął niezręcznie - co się stało? Z wujami wszystko w porządku. Chcesz zobaczyć pocztówki?

       - Nie chodzi o wujów!

       - Możemy zadzwonić do Soosa, poza tym w mieście wciąż są Wendy, Pacyfika, jest też Gideon, on-

       - Na miłość boską - przerwała mu i wyrzuciła ręce do góry. - Przez ten cały czas myślałam, że masz ich wszystkich przy sobie - wyznała. - Tylko to pozwalało mi spokojnie spać. Ta głupia pewność, że przecież on ma Stanka, i Forda, i Soosa, i nawet Melody i dzięki nim sobie poradzi, a teraz dowiaduję się, że zostawili cię zupełnie samego. I to wszystko moja wina!

       - Siostra, no co ty... - chciał ją uspokoić, ale Mabel mu na to nie pozwoliła. Jak już to z siebie wyrzuca to zrobi to jak należy.

       - Tak, to moja wina! Skazałam cię na samotność i Bóg jeden wie jakie problemy, tylko dlatego, że przez te wszystkie lata bałam się tego potwornego demona. - Kątem oka widziała jak Dipper nagle zesztywniał. No oczywiście, że on też najlepiej by o nim zapomniał, pomyślała wbijając sobie mentalną szpilę. Tyle że on nie uciekł. Wrócił tu i cholera wie co robił przez ten cały czas. Sam. Kiedy ty powinnaś  być obok niego.

       Dipper złapał siostrę za dłonie i zatrzymał autodestruktywną karuzelę rozpędzającą się w jej głowie. Widziała jak ze sobą walczy, jakby chciał powiedzieć jej na raz tysiąc rzeczy i nie potrafił wybrać właściwej... aż w końcu zdecydował się i posłał jej delikatny uśmiech.

       - Wciąż się go boisz?

       - Boję? - zapytała szczerze zaskoczona pytaniem - Ze wszystkich rzeczy... tak, Dipper jestem przerażona. - Przyznała. - Prawie wtedy zginęliśmy.

       - To dlatego nie przyjechałaś tu ani razu przez te wszystkie lata?

       - To... nie wiem jak to wyjaśnić... Wiem, że to głupie. Przecież stawiliśmy czoła wielu potworom, pokonaliśmy Billa ostatecznego Bossa i niby wszystko było okey... ale kiedy wróciliśmy do domu zaczęłam mieć koszmary. Co noc śniłam o tym, że uciekam i chowam się przed przeróżnymi stworami, które tu spotkaliśmy. Z czasem zaczęłam się bać, że jeżeli tu wrócę to wszystko znowu się powtórzy: potwory, walka o życie, Bill, albo ktoś znacznie gorszy. Głupie, nie? - zaśmiała się żałośnie. - Byłam przerażona. 

       - Dlaczego nic nie powiedziałaś?

       - Było mi wstyd Braciszku. Spotkaliśmy tu niesamowitych ludzi i przeżyliśmy niesamowite przygody, a ja zamiast jak głupia czekać na kolejne wakacje pozwoliłam, żeby strach zżerał mnie od środka.

"Czy to naprawdę Ty?" -BillDip fanfictionWhere stories live. Discover now