Wybór

195 9 7
                                    


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Szedłem miarowym krokiem do pracy. Szczerze? Nie miałem dzisiaj ochoty ani chęci. A to wszystko dlatego, że rano nie zdążyłem wypić mojej ukochanej kawy. Wzdrygnąłem się na samą myśl i przełączyłem muzykę w odtwarzaczu. Wolałem nie myśleć, z jakimi zadaniami wyskoczy dzisiaj mój szef. Czasami potrafił być naprawdę okropny. Wszyscy w firmie wiedzieli, że jest gejem. O dziwo nikomu to nie przeszkadzało. Zresztą czemu by miało? Był równym gościem i zawsze można było się z nim dogadać. Gorzej, jak się akurat trafiło na moment, gdy zerwał ze swoim facetem. Jest wtedy nie do zniesienia. Poza tym facet jest typowym lowelasem. Krążą plotki, że w jednym związku wytrwał najdłużej dwa tygodnie. Westchnąłem i wszedłem do wielkiego, szklanego budynku. Od zewnątrz sprawiał raczej przytłaczające wrażenie, natomiast w środku było całkiem przytulnie. Podobał mi się wystrój. Kiwnąłem strażnikowi głową na powitanie i nie zwalniając kroku skierowałem się w stronę wind. Dzisiaj wcale a wcale nie miałem ochoty z nikim rozmawiać. Miałem mieć wolne i bum. - nie mam wolnego. Po dwóch minutach winda zawiozła mnie na dwudzieste piętro biurowca. Wyszedłem z niej, odwiesiłem płaszcz z szalikiem na wieszak i z torbą na ramieniu ruszyłem do gabinetu. Znalazłszy się pod szklanymi drzwiami niepewnie przystanąłem, stąpając z nogi na nogę, a następnie cicho zapukałem.


- Wejść! - Przełknąłem ślinę w gardle i wszedłem. Nie to, że byłem niepewnyi nieśmiały. No dobra, może trochę byłem. Ale szef z byle powodu nie ściągapracownika, gdy ten miał mieć wolne. Widząc trzydziestopięcioletniego mężczyznęuśmiechnąłem się, na co on odwzajemnił gest i wskazał mi dłonią wolne krzesło.Usiadłem na wskazanym miejscu i spojrzałem na niego wyczekująco.

- Pewnie się zastanawiasz, czemu ściągam cie w wolny dzień. Chodzi o to, żekomisja, która nadzoruje naszą działalność, a jednocześnie jest inwestoremzauważyła, że nie mamy żadnych praktykantów ze studiów. Wiesz, takie pierdołyjak praktyki i te sprawy. Rozumiesz?

- Tak - kiwnąłem głową. Bardzo dobrze to rozumiałem. Tylko dziwiłem się, żeszef nie wpadł na to wcześniej. Wtedy pewnie zabłysnąłby przed ludźmi, którzyingerują w sprawy jego ukochanego dziecka. Jednak dalej nie wiedziałem, doczego ja byłem mu potrzebny. Jak to mawiał mój przyjaciel Joshi: wszystko przyjdzie,ze spokojem. Uniosłem brew.

- A więc potrzebny mi praktykant. Uczyłem się kiedyś na tej uczelni w NewJersey, więc stamtąd ściągniesz jakiegoś grafika. Chociaż szczerze wątpię, byśz tej dziury znalazł jakiegoś pojętnego ucznia. - Na twarzy prezesa pojawił sięrozbawiony uśmiech. Odchylił się na krześle i spojrzał na mnie przenikliwie.Zacisnąłem wargi i również popatrzyłem mu w oczy.

- Dlaczego ja?

- Jesteś u nas najmłodszy w firmie. Nawiążesz kontakt z dzieciakiemszybciej, niż ktokolwiek z nas. Zresztą to niedaleko od twoich rodzinnychstron. Nieprawdaż? - Zmiąłem przekleństwo w myślach i kiwnąłem głową. Dobrzewiedział, jak ma mnie podejść, ten stary cap. I zdawał sobie sprawę z tego, żeniedługo kończy mi się u nich kontrakt. A żeby go przedłużyć, na pewno sięzgodzę odwalić za starego brudną robotę. Westchnąłem cierpiętniczo i kiwnąłemgłową.

GrafikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz