Czas na nowy początek.

61 4 0
                                    


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Hej kochani! Przybywam z kolejnym rozdziałem. Liczę na wasze komentarze i gwiazdki. Niestety niebawem zakończy się to opowiadanie. Trzymajcie kciuki za Niko :3



- Dalej, panienko. Bierz tort do rąk i wnoś. Musisz przecież przed wszystkimi, nie? Fuknąłem pod nosem. Nie lubiłem celebrować przed wszystkimi, ale rozumiałem, że dzisiaj to konieczne. Posłałem mu słaby uśmiech. Zrobiłem, jak kazał. Postawiłem podstawek z tortem na stoliku w salonie. W tym czasie Amaru zapalił świeczkę z liczbą 26. Przymknąłem powieki. Pomyślałem życzenie i dmuchnąłem powietrze wprost na palący się ogień. Po dokonaniu tego płomień zniknął, pozostawiając po sobie swąd. Otwarłem oczy. Uśmiechnąłem się do wszystkich. - Wszystkiego najlepszego, Niko. Sto lat, sto lat. Niech niech żyje nam. Sto lat, sto lat. Niech niech żyje nam. Jeszcze raz, jeszcze raz niech żyje, żyje nam. Niech żyje nam. Niech mu gwiazdka pomyślności, nigdy nie zgaśnie. Nigdy nie zagaśnie. Jak się z nami nie napije, niech się pod stół skryje. Jak się z nami nie napije, niech się pod stół skryje. Najlepszego! – czułem jak rumienię się niczym piwonia. Zagryzłem dolną wargę. Kiedy skończyli, uśmiechnąłem się. - Dziękuję, kochani. Jesteście najlepsi – po tych słowach zacząłem kroić tort i rozdawać każdemu na talerzu. Na końcu nałożyłem sobie. Skierowałem się do miejsca, gdzie siedział mój mąż. Usiadłem mu na kolankach, położyłem talerzyk na stół. - Nakarmisz mnie, misiu? - Co tylko rozkażesz. Twoje święto. – na twarzy szarowłosego pojawił się szeroki uśmiech. Nałożył na łyżeczką solidny kawałek ciasta, po czym włożył mi do buzi. Uśmiechnąłem się, ponieważ smak przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. - Przepyszne. – wymruczałem. Musiałem się dowiedzieć kto to robił i zmusić do ciężkich robót. Kij z robotą i formą. Kątem oka obserwowałem jak na stół wlewa się wódka oraz różnego rodzaju alkohol. Wyczuwałem ciężką noc, a rano kaca. Pozwoliłem mężczyźnie by zaczął opuszkami palców badać moje rozgrzane ciało.


( ... )

Przyśpieszyłem tempa. Za 10minut mój ukochany miał odlecieć w siną dal. A konkretnie na czas nieokreślony.Westchnąłem smętnie. Zerknąłem kątem oka na jego rozwichrzoną fryzurę. Musiałemprzyznać, że wyglądał dosyć ponętnie. Oblizałem mimowolnie usta. Mocniej uścisnąłemdłoń męża. Dobrze, że załatwił sobie bilet wcześniej. Z drugiej stronyniedobrze, bo gdybyśmy nie zdążyli, miałbym go chodź trochę dłużej. W końcudotarliśmy do odprawy celnej. Zatrzymałem się. To samo uczynił mój ukochany.Popatrzyłem w jego szmaragdowe tęczówki. Złapał moje obie dłonie i splótłrazem. Musiałem stanąć na palcach, by zrównać się z nim wzrostem. Przyglądałemsię w milczeniu ich migotaniu. Po nieznośnie kilku długich sekundach przygarnąłmnie do siebie i mocno przytulił. Przytuliłem się i zagryzłem dolną wargę.Oderwałem się od niego. Spojrzałem na jego twarz. Przywołałem na twarz uśmiech.Nie chciałem, by wspominał mnie jako beksę i smutasa. - Będę tęsknił. - Ja za tobą też, Niko. Do zobaczenia niedługo. Kiwnąłem głową. Poddałem się pocałunkowi. W końcu oderwaliśmy się od siebie, szybko uścisnąłem jego dłoń, po czym pozwoliłem mu odejść, a raczej odlecieć. Przypatrywałem się w milczeniu jak jego sylwetka znika pośród innych. W końcu odwróciłem się i powlokłem do wyjścia. Znalazłszy się na dworze oparłem się o mur, przymknąłem oczy. Zacząłem intensywnie się zastanawiać nad jego propozycją. Może miał rację? Może powinienem tam polecieć. Warknąłem z bezsilności. Po kilku minutach wziąłem się w garść. - A niech to, jadę – wymruczałem pod nosem. Skierowałem się do postoju taksówek. Wsiadłem do wolnej, po czym podałem adres. Po 20 minutach znalazłem się pod mieszkaniem. Zapłaciłem kierowcy i wysiadłem. Wszedłem do mieszkania, w którym jednym słowem znajdował się jeden wielki bałagan. W kilku susach znalazłem się w pokoju współlokatora. Przymrużyłem powieki, a na mojej twarzy pojawił się przebiegły uśmieszek. Widząc wodę w szklance, wziąłem naczynie, a następnie polałem śpiącego chłopaka. W chwili zetknięcia się wody z twarzą chłopaka mogłem usłyszeć głośny wrzask. Cicho się zaśmiałem. - Aaaaa! - Wstawaj, śpiochu. Czas wstawać, śpiąca królewno. - Tylko nie królewno. – ciche warknięcie spowodowało tylko nową falę wesołości. Wydąłem usta do przodu. Z zainteresowaniem przypatrywałem się rozespanej twarzy Karuliego. - Och, no, już się nie złość. Niestety z księżniczki zmienisz się w sprzątaczkę, moja ty księżniczko – wygiąłem wargi w lekkim uśmiechu. Uniknąłem poduszki która o mały włos, a znalazła, by się na mojej twarzy. Cmoknąłem z niezadowoleniem. Długo nie mogłem się nacieszyć chwilą, ponieważ ten osioł zaczął mnie gonić. Zacząłem uciekać. Dobrze zdawałem sobie sprawę, że zły i niewyspany Yahi to zło. W dodatku wcielone. Nie udało mi się uciec zbyt daleko, gdyż długa ręka mojego przyjaciela złapała mnie za koszulę, a następnie przygwoździła do ściany. Westchnąłem z udawanym smutkiem. Zmierzyłem go wzrokiem. Widząc brązowe włosy w nieładzie miałem ochotę ich dotknąć, wsunąć palce i sprawdzić ich miękkość. Odgarnąć grzywkę z oka. Sprawdzić, jaką magię mają obie tęczówki. Zagryzłem dolną wargę. Czułem, jak atmosfera wokół nas gęstnieje. Jak również mężczyzna zastyga w bezruchu. Przekrzywiłem minimalnie głowę na bok. Nie wiedziałem co robić. W końcu gnany jakimś nieznanym mi impulsem musnąłem te czerwone wargi. Przez chwile były nieruchome. W końcu po dwóch sekundach naparły na mnie z taką brutalnością o jaką ich nie podejrzewałem. Wsunąłem palce lewej ręki we włosy, a drugą dłoń położyłem na policzku współlokatora. Popatrzyłem w niebieskie tęczówki, oderwałem się od chłopaka ciężko dysząc. - Przepraszam... - wyjąkałem. Czułem jak moje policzki nabierają koloru pomidora. Na twarzy postaci przede mną pojawił się zadziorny uśmiech. Nie mogłem na niej dostrzec ani grama skruchy. - Czyli jednak ci się podobam. – ponownie wpił się w me wargi. Na szczęście lub nie szczęście jasność umysłu wróciła. Odepchnąłem go od siebie i wbiegłem do siebie do pokoju. Zamknąłem za sobą drzwi. Oparłem się o nie plecami. Zamknąłem oczy. Zacząłem uspokajać oddech. To niewiarygodnie. Zdradziłem swojego męża. Nie wiedziałem jak spojrzę sobie w oczy. Jemu, a co najważniejsze Amaru. Przekląłem siarczyście pod nosem. Nie rozumiałem jak ja, Niko Dolores, mogłem się poddać chwili. Zaciśniętą dłonią w pięść uderzyłem w drzwi. Zdenerwowany ściągnąłem z siebie ubrania, skierowałem się do łazienki. Wszedłem pod prysznic, włączyłem ciepłą wodę. Oparłem czoło o kafelki, a wodzie pozwoliłem spływać po swoim umięśnionym ciele. Musiałem zebrać myśli. Musiałem wyjechać. Od pewnego czasu Yahi na mnie dziwnie działał. Mruknąłem z rozdrażnieniem. Ta reakcja u niego była dziwna lecz w jakiś sposób mnie satysfakcjonowała. W końcu zakręciłem zawór, wytarłem swoje ciało. Zawiązałem ręcznik na biodrach, poszedłem do sypialni, gdzie opadłem na swoje łóżko. Zamknąłem powieki i zasnąłem. Z nowym planem na jutro. To nie mogło się więcej wydarzyć. Musiałem zniknąć. Przynajmniej na jakiś czas. W końcu miałem męża. Którego kochałem!

GrafikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz