Kiedy zaczęła się u mnie melancholia, trochę się zdziwiłam, bo na co dzień jestem optymistką. Mimo że lubię od czasu do czasu pomyśleć w samotności o przeszłości i o tym, co teraźniejsze, nie sądziłam, że może to trwać tak długo.
Momentami wręcz byłam przerażona, że w każdej chwili, niezależnie od tego, gdzie akurat przebywam, z moich oczu może zacząć wypływać morze łez.
Jednak melancholia ma oczywiście pozytywne aspekty ( dlatego nazwa całej opowieści " Moja kochana melancholia" jest i zarazem nie jest sarkazmem).
Człowiek prędzej czy później zaczyna zastanawiać się nad przemijaniem, nad własnymi błędami, niedokończonymi scenariuszami, nieraz układanymi jedynie w głowie...
Ja oprócz tego rozpracowywałam zależności w moim otoczeniu.
Pewnej nocy podczas pobytu na wsi, leżąc na trawie za bramą i trzymając dłonie w sierści dwóch kotów, które wspaniałomyślnie postanowiły usadowić się na moim brzuchu, coś sobie uświadomiłam.
Uświadomiłam sobie, jak toksyczna jest moja przyjaźń z gwiazdami. Tak często nie ma ich wtedy, gdy ich potrzebuję; czasem nawet czuję, jak drwią ze mnie, kiedy nie wiem, co robić.
A mimo wszystko, gdy się pojawiają, nie potrafię się na nie gniewać.
Zamiast tego uśmiecham się do nich i patrzę, jak niektóre drżą, opowiadając mi swoje historie. Ale są za daleko, a ja nie rozumiem ich języka...
Nie warto pokładać w nich nadziei oraz nie warto im ufać.
Mimo że potrafią słuchać, są okrutne w swojej urodzie.
Kiedy się myśli nad wszystkim po kolei, można dojść do wspaniałych wniosków. Jednak zawsze istnieje ryzyko, że zwiększy się liczba wątpliwości...
CZYTASZ
Moja Kochana Melancholia
SpiritualSkąd ludzie wiedzą, że mają depresję? A może to tylko zwykła melancholia, tylko niektórzy wiele rzeczy wyolbrzymiają?