Umrzyj.

889 95 18
                                    

- Na pewno chcesz, żebym ja Ci to wytłumaczyła, bo jakoś nie wydajesz się zainteresowany? - spytała uprzejmie lekko bujając się na boki.

- Mów.

Zdawało jej się, że mężczyzna mówi to strasznie niechętnie, lecz co się dziwić. Socjopata chcący poznać głębszy sens jakiegoś pozytywnego uczucia - jest dziwny, a zarazem wyjątkowy. Sherlock robił to tylko, aby zwiększyć swoją wiedzę na ten temat, lecz dla niej było to ważne.

- A więc miłość jest relacją międzyludzką, ale to z pewnością przeczytałeś w niejednej książce. - uniosła dłoń widząc jak otwiera usta - Miłość to poświęcenie i oddanie, wiara i odpowiedzialność, chęć podarowania drugiej osobie wszystkiego, co najlepsze. To uczucie jest sensem życia... Nie czujesz pustki, gdy nie masz żadnej sprawy? Gdy nie widzisz jakiejś osoby? Kochasz swoją pracę, więc już wiesz, że tkwi w Tobie cząstka, która wie co to miłość. W internecie nie dowiesz się jak to przebiega. Dla Ciebie to uczucie jest zwykłą chemią. Fenyloetyloamina wydostaje się z układu limbicznego, a dokładniej z podwzgórza i buuum! Przyspieszone tętno, rozszerzone źrenice i stres na widok drugiej osoby. Czujesz się wtedy jak pod wpływem czystej kokainy, która rozprowadza się powoli po Twoim organizmie sprawiając, że zaczynasz czuć także pożądanie...

Holmes patrzył się na Julie jak na idiotkę. Dosłownie. Podrapał się po karku i wstał powoli z łóżka.

- Chyba nie dowiedziałem się niczego nowego. - stwierdził z niesmakiem kierując się do drzwi.

- Pytałeś się mnie, czy Cię kocham - nie odpowiedziałam, i chyba nie odpowiem póki nie zrozumiesz co to dokładnie oznacza dla zwykłych, szarych ludzi, a nie dla wybitnych myślicieli takich jak Ty. Będziesz żył w tej niewiedzy, która będzie Cię niszczyć od środka, póki nie zaczniesz mnie błagać na kolanach, żebym powiedziała Ci co do Ciebie czuję. - uśmiechnęła się z satysfakcją.

Detektyw otworzył drzwi, po czym odwrócił się w jej stronę z tą swoją miną, która świadczyła o jego zwycięstwie.

- Czyli mnie kochasz. - stwierdził zamykając drzwi.

Zrobił to w ostatniej chwili, ponieważ dziewczyna rzuciła butem, który trafił w miejsce, gdzie przed momentem była głowa jej współlokatora.

- Zginiesz marnie. - wyszeptała do siebie.

***

Holmes długo myślał nad sprawą zabójstwa. Wiedział, że coś przeoczył, ale nie mógł znaleźć tego ważnego elementu. Z pałacu wyrwał go tupot stóp dobiegający z salonu, a następnie ciche skrzypnięcie drzwi. Nasłuchiwał, mając wciąż zamknięte oczy. Czuł jak materac zapada się, a na jego ramieniu spoczęła czyjaś zimna dłoń. Po chwili tajemnicza osoba położyła się obok i mocno wtuliła w detektywa, a on zesztywniał.

- Co Ty robisz? - zadał pytanie, a Julie podskoczyła zaskoczona.

- Z początku miałam zamiar Cię zabić, ale przyśnił mi się koszmar i pomyślałam, że podzielisz się ze mną łóżkiem.

W ciemności nie mógł widzieć jej twarzy, lecz był przekonany, że się zarumieniła.

- Co Ci się śniło? - dopytywał.

- Nie Twój interes. - burknęła.

- Skoro nie mój interes to... - Sherlock w tym momencie zepchnął ją z łóżka - Możesz spać na podłodze.

Dziewczyna jęknęła podnosząc się z podłogi, toteż widząc jak na jego twarzy widniał szeroki uśmiech rzuciła się na niego z pięściami. Mieli takiego farta, że Holmes nie spodziewał się takiego ataku i obydwoje spadli na dywan.

- Zejdź ze mnie, kobieto. - wydusił z siebie, kiedy czarnowłosa usiadła mu na brzuchu.

Prychnęła pochylając się nad jego twarzą, a po wstępnej analizie twarzy towarzysza zaczęła walić go lekko pięścią w brzuch.

- Będę z Tobą spać, czy Ci się to podoba, czy nie i nie zamierzam opowiadać Ci swoich snów.

- Zabrzmiało to bardzo dwuznacznie, lecz dobrze. - w tym momencie współlokatorka uniosła się i usiadła na krawędzi łóżka - Ale powiedz mi, dlaczego Moriarty Cię postrzelił, skoro tak bardzo próbował Cię pilnować i kontrolować?

Nastała głucha cisza w trakcie której Holmes podniósł się i zajął miejsce obok rozmówczyni. Chciał usłyszeć odpowiedź, lecz ona nie była skora do udzielenia jej akurat jemu. Wzrok utkwiła w ścianie, która znajdowała się naprzeciwko.

- On mnie nie postrzelił.. - widząc zdziwienie na jego twarzy westchnęła cicho - A przynajmniej nie zrobił tego umyślnie.

Sherlock wyglądał na dosyć zagubionego, bo tego wydarzenia nie pamiętał dokładnie. Wcześniej brał kokainę, a potem ta próba dyskretnego zdobycia broni zakończyła się tylko widokiem dwóch upadających ciał. Teraz zaczął się domyślać, co mogło się tam wydarzyć, lecz i tak nie był tego pewny w stu procentach.

- Jim nigdy by mnie nie postrzelił. Zabiłam go, bo musiałam, a przy okazji postanowiłam sama się zabić. Podeszłam wtedy do niego na tyle blisko, że jego broń wycelowana we mnie dotykała mojego brzucha. Przyciskając swoje ciało do jego, mój pocisk wystrzelił pierwszy dlatego, że ja panowałam nad swoimi odruchami, a kiedy ścisnęłam ramię brata dosyć mocno i niespodziewanie; on odruchowo nacisnął spust. - wzruszyła ramionami zamykając na moment oczy.

- Jesteś głupia i nieodpowiedzialna. - skomentował ciemnowłosy.

- A Ty jesteś świrem.

- Jestem wysoko funkcjonującym socjopatą. - poprawił ją, a ona machnęła na to ręką.

Położyła się na poduszce, którą wcześniej sobie zwinęła w rulonik.

- Nazywaj to jak chcesz, ale ja i tak wiem swoje, amebo.

- Wiesz o tym, że nie mogę być amebą, bo to..

- Zamknij się i idź spać.

- No, ale..

- Morda, Holmes.

- Idę spać do salonu.

-------------------------------------

Pomimo szkoły wciąż piszę, i dostałam zawału widząc ile od wczoraj przybyło mi wyświetleń. Dziękuję, że czytacie moje marne wypociny, choć pewnie często odbiegam od zachowania serialowego Sherlocka, lecz tu chodzi o oryginalność. Chcę stworzyć unikatową wersję Holmes'a co i tak mi się pewnie nie uda X'DDDD a więc do kolejnego, który najpóźniej pojawi się w piątek :')

Pani JM || Sherlock Holmes || SherlieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz