Prolog

117 8 2
                                    

Nazywam się Amy i mam 16 lat. Mieszkam sama ze swoim dziewietnastoletnim bratem Luke'iem w Sydney. Nasi rodzice rok temu zginęli w wypadku samochodym, a jego sprawcą był pijany kierowca. Kiedy uderzył w ich samochód, uciekł z miejsca zdarzenia i do dzisiaj nie został on odnaleziony, przez uważam, że życie jest bardzo niesprawiedliwe...
Zginęli na miejscu, nie mieli żadnej szansy, by przeżyć, osieracając przy tym dwójkę swych dzieci. Bardzo ich kochałam, w końcu to byli moi rodzice, ale nie tylko. Byli jak moi najlepsi przyjaciele, o wszystkim mogłam im powiedzieć, przez co miałam z nimi świetny kontakt. Jednak Luke często się z nimi kłócił, nie wracał na noc do domu i był wmieszany w kilka spraw z policją, lecz mimo to, że żadko bywał w domu, ja miałam z nim dobre relacje.

Tego dnia to wszystko się zmieniło. Luke stał się wtedy zupełnie innym człowiekiem i starannie się mną opiekował. Mimo że to nie była jego wina, obwiniał się o śmierć rodziców, przez co starał się zastąpić mi ich obojga. Musiał zacząć zarabiać, abyśmy mieli z czego żyć, więc któregoś dnia ze swymi kolegami ze szkoły, założył zespół, który zyskał niemałą popularność.

Co prawda nadal mogę przywyknąć do takiego życia, ponieważ nieraz czuję się osamotniona, ale wtedy zawsze przychodzi Luke, który dobrze wie jak mnie pocieszyć.
I wtedy właśnie tak było...

***

Siedziałam w swoim pokoju na łóżku, słuchając przy tym smętnej muzyki. Wcale mi ona nie poprawiała humoru, wręcz przeciwnie, przypominała mi całe to zdarzenie z przed roku. W takich momentach zawsze cała oblewałam się łzami, ukrywając to przed bratem, by nie widział, że jestem smutna i niepotrzebnie się martwił.
Wtedy ktoś zapukał do drzwi, więc szybko otarłam łzy z policzka moją szarą bluzą, na której zostały mokre plamy i wyjęłam słuchawki z uszu, próbując przy tym sztucznie się rozweselić, aby nie było po mnie widać, że płakałam.

- Proszę - odparłam, kierując głowę  do drzwi.

Kiedy się otworzyły, ujrzałam tam Luke'a, co wcale mnie też nie zdziwiło.

- Znowu płakałaś - oznajmił bez krzty niepewności.

W tym momencie próbowałam wybrnąć jakoś z tej sytuacji, więc z udawanym uśmiechem, zaczęłam kiwać przecząco głową, przez co kosma moich włosych zasłoniły mi pół twarzy.

- Nie umiesz kłamać, wiesz o tym? - powiedział z uśmiechem, po czym usiadł obok mnie na łóżku i skierował wzrok na moje mokre rękawy.

"Jakie ona ma śliczne oczy, czemu dopiero teraz zwróciłam na to uwagę? I jeszcze ten uśmiech, który rozweseli każdą dziewczynę i jeszcze te idealnie poukładane włoski... On cały jest idealny, a dziewczyny za nim szaleją. A ja? Brzydka, chuda, wysoka. Kto by chciał kogoś takiego jak ja?"  - myślałam, wpatrując się w błękitne tęczówki Luke'a.

- Wiem - odpowiedziałam w końcu, po długiej chwili milczenia.

Nagle i on posmutniał oraz spuścił swój wzrok na swoje dłonie, złożone na jego udach. Wyglądał jakby chciał mi coś powiedzieć, lecz nie mógł wydusić z siebie ani jednego słowa. Zawsze kiedy coś ukrywa zaczyna kłopotliwie miętolić coś palcami i właśnie to teraz robił ze swoją koszulką.

- Amy... - zaczął w końcu, lecz jego głos był pełen niepewności i obawy.

- Tak? - nakłaniałam go, aby dokończył swoje zdanie.

- Muszę ci się do czegoś przyznać...

W tej chwili, moje serce momentalnie zaczęło szybciej bić. Zacisnęłam lekko pięści i przełknęłam ślinę, czekając z niecierpliwieniem, na kontynuację jego wypowiedzi.

- Ja... Ja... - również zacisnął pięści - zerwałem z Rose! - krzyknął z wielkim uśmiechem na twarzy, a potem robiąc dziwne miny.

Od razu odetchnęłam z ulgą, bo byłam pewna, że to będzie związane ze wypadkiem rodziców. Cała się zagotowałam ze złości. Te jego żarciki doprowadzą mnie kiedyś do szału!

- Kretynie, nie strasz mnie tak - oświadczyłam udając focha, lecz on wiedział, że wcale nie jestem na niego zła i zaczął mnie łaskotać po brzuchu.

Bez wahania wybuchłam śmiechem bez żadnych zahamowań i próbowałam bez skutku zabrać jego ręce. Po chwili brakło mi już tchu ze śmiechu.

- Przestań - krzyczałam, gdy tylko dałam radę z siebie coś wydusić.

Wtedy poczułam, że już nic mnie nie łaskocze, więc ponownie usiadłam i popatrzyłam na niego z cieniem uśmiechu.

- Ale jak to zerwałeś z Rose? - spytałam.

- A czy to ważne? Dobrze, że już z nią nie jestem - próbował wybrnąć z niewygodnej dla niego sytuacji.

- Luke - spojrzałam na niego znacząco - co się stało?

Po tym pytaniu, Luke westchnął głęboko i nie miał zbytnio ochoty o tym mówić, co było od razu po nim widać.

- Zdradziła mnie z jednym kolesiem ze szkoły. Widziałem jak chodzili za ręce, przytulali się i całowali - odparł z lekką trudnością.

W głębi serca się cieszyłam, bo nienawidziłam tej całej Rose. Była zwykłą szmatą i leciała tylko na pieniądzę. Zgaduję, że to nie był piereszy raz, kiedy go zdradziła. Musiałam go jednak pocieszyć, bo wiem, że on ją naprawdę kochał.

- Nie martw się, wokół ciebie lata tyle dziewczyn, że zaraz znajdziesz sobie kolejną

- Ale ona była wy...

- Nie mów mi, że była wyjątkowa, bo była jak każda pusta laska lecąca na twoją kasę - wyrzuciłam nie zważając na słowa, po czym szybko zaczęłam tego żałować - przepraszam...

- Jest ok, może i masz rację

- No ba!

Hejka, mam nadzieję książka się wam spodoba c:

some_girl71

I Love You, Brother || L.H Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz