- Przez miesiąc nie wyjdziemy z domu. - jęknął Michael.
- To nie moja wina. - skwitowałam. - Ty chciałeś zostać dłużej, na placu. To ciebie okrzyczy tata.
Chłopak westchnął głośno odchylając głowę, jednak nie zwolnił kroku. Chciał być w domu jak najszybciej, było to jasne dla nas obojga, zważając na fakt, że żadne nie chciało mieć dożywotniego zakazu wychodzenia na dwór.
Najważniejsza zasada w domu rodziny Bell, to kategoryczny zakaz wychodzenia z domu po zmroku.
Tata ustalił kilka dziwnych, nie zrozumiałych dla nas zasad, tłumacząc się tym, że po zmroku możemy zostać napadnięci przez grupki tych "dresów" kręcących się po osiedlu. Raz tata wrócił do domu cały w siniakach, bo te szemrane typki pobiły go.
To jednak nie jest teraz ważne. Najważniejsze jest to, by dojść do domu jak najszybciej, by uniknąć gniewu taty.
- Mike? - szepnęłam, gdy przedzieraliśmy się przez mały lasek za naszym domem. Chcieliśmy przejść przez ogrodzenie by zmniejszyć czas wędrówki. Jednak palący nozdrza zapach kazał mi się zatrzymać, a ostry kaszel opuścił moje gardło. - Też to czujesz?
Usłyszałam jak chłopak zaciąga się zapachem, który kiedyś wielokrotnie czułam, gdy przechodziłam koło drzwi prowadzących do piwnicy. Ten jednak był wyrazistszy, mocniejszy. Chłopak także się zakrztusił, to jednak, nie przeszkodziło mi w usłyszeniu czegoś na kształt charczenia.
Starając się powstrzymać kaszel, przeleciałam wzrokiem, po jarzącym się czernią miejscu. Jednak jedyna rzecz jaką dostrzegłam, to rażące czerwienią dwie plamy, kilkanaście metrów od nas. Gdy w jednej chwili przestałam je dostrzegać, moment później zobaczyłam te same plamy, tylko bliżej. Kawałek dalej rozbłysły kolejne, i kolejne. Odgłosy łamanych gałązek i charczenia stawały się bardziej donośne.
Przestraszona, chwyciłam za długi rękaw bluzy należącej do brata.
Chłopak przyciągnął mnie bliżej siebie, pchając delikatnie za siebie. Czułam jak bardzo zdeterminowany był wykonując ten delikatny, ale stanowczy ruch.
- Mike. - szepnęłam znowu, zaciskając palce na materiale szarej bluzy. - Boję się.
Chłopak zrobił krok w tył zmuszając mnie do tego samego. Wykonałam ruch niemal równocześnie co on, przy okazji ciągnąc go bliżej siebie. Strach który wypełnił moje ciało był ogromny, gdy zobaczyłam jak czerwone kropki, które bardzo powoli zbliżały się do nas, zaczęły uwydatniać postać. W pierwszym momencie pomyślałam, że to człowiek. Jednak nie zachowywał się jak człowiek. Poruszał się nieprawdopodobnie wolno, a jedna z jego nóg, wykręcona w dziwny sposób, szurała po ścieżce, powodując tym samym szelest opadłych liści. Wzbudziło to u mnie gęsią skórkę, a zimno które opanowało moje ciało, było w prost unieruchamiające.
Charczenie jakie wydobywało się z rozchylonych ust i sam fakt, że usta obnażały żółte zęby, wzbudził odruch wymiotny. Zapadnięte i podkrążone oczy. Włosy, których miejscami nie było. Szara cera, na której widniały czarne ogromne plamy. Podarte ubranie, które wisiało na postaci jak na wieszaku.
To z pewnością nie człowiek.
- Alicjo. - usłyszałam cichy szept. Nie znałam tego głosu, ale sama jego barwa i wydźwięk, wzbudził fale przerażenia. - Przyłącz się do nas.
- Przyłącz. - szepnął inny głos.- Z nami będzie ci lepiej.
- Nie zaznasz głodu.
- Nie zaznasz bólu.
Głosy mieszały się w mojej głowie, odbijając się echem. Włoski na moim karku niemal sterczały z przerażenia.
Z ciemnej głębi wypełzła inna postać. Ta jednak nie miała nogi, a jej ciało zdobiła, niegdyś pewnie piękna, różowa sukienka.
- Li. - usłyszałam kolejny głos. Ten jednak był mi dobrze znany. Ręka Michaela, zacisnęła się lekko na moim nadgarstku, zwracając tym samym moją uwagę. - Musisz przejść przez ogrodzenie.
Poczułam jak po moich policzkach ciekną łzy. Głowa zaczęła latać na boki. Nie chciałam przechodzić sama. Za bardzo się bałam. Nie mogłam się ruszyć.
- Mike. - zaszlochałam.
- Musisz przejść, Li. - chłopak zaczął się cofać, jednak ja nie zrobiłam nawet kroku. Poczułam za to, jak jakaś ręka zaplątuje się w moje włosy.
Pisnęłam przeraźliwie, wyrywając się, na co w zamian otrzymałam przeraźliwy dźwięk. Coś na kształt pisku, krzyku i charczenia.
Nie przestałam jednak czuć ręki wplątanej w moje włosy, za to zostałam szarpnięta w dół. Gdy runęłam na ziemię, puszczając brata, poczułam przeszywający ból w czaszce. Ogłuszający pisk rozbrzmiał w mojej głowie.
W jednej chwili, cała sytuacja zmieniła się.
Mike, zaczął kopać coś za mną, waląc jednocześnie rękoma w postać po swojej prawej. Widziałam jak przez mgłę, jak jego usta otwierają się, a żyły na szyi uwydatniają. Krzyczał.
Czułam, jak coś niesamowicie mocno wgryza się w moją łydkę. Ból wydawał się trwać w nieskończoność. Coś jednak odciągnęło ode mnie postać, a miejsce, w którym przed chwilą czułam nieprzyjemne ciepło, teraz wypełniało się nieprzyjemnym chłodem.
Poczułam jak coś wbija się w moją szyję. Raptownie otworzyłam oczy, krzycząc przeraźliwie. Pisk w uszach przestał oddziaływać na moje zmysły, przez co nieprzyjemny zapach i odgłosy stękania i ,jakby, ostrzenia noża, uwydatnił się. Do moich uszu dotarł także głos. Uspokajający głos, należący do wujka Deryl'a. Czułam jak się unoszę, a cudowny zapach perfum wujka przyćmił woń zgniłego mięsa.
CZYTASZ
Never Sleep Again [WKRÓTCE]
RandomZnasz tę NIE sławną Alicję Bell z KRAINY ZOMBIE? Tak, tę wysoką, szczupłą blondynkę, która zaczęła walkę z śmierdzącymi istotami pragnącymi pożreć duszę każdego człowieka. Znasz jej przeszłość. Znasz jej myśli i czyny. Wiesz czy wybierała dobrze i j...