Rozdział 2

486 29 3
                                    

Chwyciłam nabój  w locie i odrzuciłam na bok. Wszystkich trzech wpatrywało się we mnie dziwnym wzrokiem , a potem przystąpili do ataku. Chwyciłam szybko jakiś sznur ,który leżał obok mnie i kiedy pierwszy zaczął na mnie  biec ,prześlizgnełam się między jego nogami zawiązując je. Ten wpadł na drugiego faceta i oboje się przewrócili. No cóż , dwóch miałam z głowy. Został teraz największy. Nie miałam żadnych szans. Bardzo się bałam. Nie miałam dokąd uciec. Facet chwycił jedną z rur i ruszył na mnie. Zaczęłam się cofać. Po chwili rozległ się głuchy łoskot uderzenia pleców w kamienną ścianę. Jest po mnie. Zauważyłam obok mnie deskę. Chwyciłam ją , dla samoobrony. Facet zamachnął się w deskę,  a ta przełamała się na pół. Usyłaszam głos nad sobą :
- Wchodź ! Szybko !
Wtedy z dachu spadła lina. Wspięłam się po niej i stanęłam na dachu.
- Dziękuję. - powiedziałam.
I dopiero teraz spojrzałam na osobę która mnie uratowała...

Jak myślicie kto to ? Komentarze mają znaczenie na postać.

Diament [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz