Czas

301 38 5
                                    

Miłość.

Dla niektórych jest ona piękna i wszystko dzięki niej staje się lepsze.

Miłość.

Inni uważają to uczucie za cierpienie, ponieważ jeśli stracisz osobę którą dążyłeś tym uczuciem może być ciężko by się pozbierać. Potrzeba czasu.

Prusy. Znany również jako Gilbert Belieschmist, był taką osobą, kochał życie! Aż nie zdążyła się pewna straszna rzecz. Kobieta którą pokochał zaczęła się starzec, była już u kresu swojego życia.

Gilbert nie chciał patrzeć jak ona cierpi, jednak dalej jej pomagał. Chciał dla niej jak najlepiej... Doskonale wiedział, że ona umrze. Każda myśl o tym wywoływała u niego wiele płaczu...

Dziś nadszedł dzień pogrzebu, miłość Prus odeszła... Teraz będzie obserwować poczynania swojego chłopaka z góry. Na pogrzebie zebrali się przyjaciele kobiety i parę innych osób.

~~~

Parę dni po tym wydarzeniu Belieschmidt dalej rozpaczał. Chciał by jego miłość wróciła, jednak to nie wróci. Nigdy... Prusek siedział w swoim pokoju. Nikogo do siebie nie wpuszczał, chciał być sam. Był sam, tak jak chciał.

Rozległo się ciche pukanie do jego pokoju, nie miał siły (ani ochoty) by je otworzyć a nawet powiedzieć by ta osoba weszła. Siedział w zupełnej ciszy gdzie słychać było jego bicie serca i oddech. Do tych odgłosów doszło skrzypienie drzwi - do pokoju wszedł młodszy brat albinosa, Ludwig. Martwił się o brata i to cholernie się martwił. Chciał pomóc mi, ale nie wiedział jak... Usiadł przy białowłosym i położył mu rękę na barku.

-Gilbert... Nie możesz tyle tego przeżywać...-mówił blondyn.-...wiem, że ją kochałeś, ale musisz żyć dalej...-prusak spojrzał na brata smutnymi oczami. Dopiero w tym momencie Niemcy dostrzegł, że Prusy ma całe czerwone oczy od płaczu [tutaj chodzi mi o białka, że żyłki zaczęły mu pękać czy coś...] zmartwił się.-Bruder... nie wyglądasz za dobrze.-stwierdził.

-Wiem... Ja po prostu... potrzebuje czasu...-odpowiedział szkarłatnooki łamiącym się głosem, płakał już tak od tygodnia...-Nie miałeś dziś iść do Feliciana?-próbował zmieniać temat.

-Nein... On wie, że z tobą jest ostatnio źle. Zrozumie to...-Blondyn wstał.-A ty zbieraj się... Nie możesz siedzieć tak sam... Idziemy do sklepu.-rozkazał młodszy.

-Aa...-nie dokończył Prusy.

-Preußen... To nie jest prośba to rozkaz.

-Daj mi spokój Bruder.-zażądał Gilbert z grymasem na ustach, był wyraźnie nie zadowolony tym, że Ludwig na siłę chce go wyciągnąć z domu. W tym momencie nie pomyślał nawet, że on chce dla niego dobrze. Był zbyt przybity.

Blondyn wysłuchał tego i z wielkim bólem serca opuścił pomieszczenie. A potem dom. Mimo wszystko chciał dalej dobrze dla swojego brata.

~~~

Ludwig siedział z Włochami na ławce w parku. Opowiedział o wszystkim włochowi, na co ten stwierdził, że powinno mu przejść...

Obydwie wybrali się do restauracji, Ludwig zamówił sobie ukochane wursty a jego towarzysz pastę, kim był by Feliciano gdyby tego nie zamówił? Jedli w spokoju i zupełnej ciszy. Niebieskooki myślał dalej o swoim bracie, nie wiedział co robi w tym momencie i czy nie zamierza zrobić głupot, do których był zdolny. Zarówno jeden z braci Vargas jadł pastę, ignorować otoczenie. Teraz był on i makaron.

Po zjedzonym posiłku chłopak ze śmiesznym loczkiem poprosił Niemca by go odprowadzić do domu, gdyż było dość późno a bał się iść sam. Oczywiście blondyn zgodził się.

Po odprowadzeniu Włocha, Niemcy ruszył szybkim krokiem do domu, chcąc znajdź się obok Gilberta i dopilnować go. Kiedy był już w drzwiach krzyknął:

-Gilbert!-odpowiedziała mu jedynie głucha cisza. Wystraszył się i biegiem skierował w kierunku pokoju Prus. Bez płukania wszedł tam.

Nie było nikogo. Na łóżku (o dziwo posłanym) leżał karteczka. Chwycił ją i zaczął czytać.

"Hallo Ludwig...
Chcę się z Tobą pożegnać, nie potrafił bym Ci tego powiedzieć w twarz... Więc napisałem.
Chcę czasu by zapomnieć o mojej miłości, i chce być przy tym sam. Wybacz bruder, inaczej nie mogę. Będę Ci wdzięczny jeśli zajmniesz się Gilbirdem... Jeśli byśmy się nie zobaczyli już... To wiedz jedno:
Zawsze Cię kochałem... bracie...
Gilbert."

Po policzkach Ludwiga spływały ciepłe łzy, nie wierzył w to co czytał. Nie wierzył w to, że Prusy go zostawił... Samego... W tej chwili na jego głowie usiadł kurczaczek i ulubieniec albinosa. Miał w dziobie krzyż prusaka, krzyż rycerski. Wziął go od niego i zaczął się przyglądać.

Po paru minutach tępego patrzenia się w przedmiot zacisnąć go w pięści i przyłożył do piersi, a dokładnej do serca.

-Nie zrób nic głupiego...-powiedział sam do siebie, mając nadzieję, że Gilbert to usłyszy i chociaż raz go posłucha.

~~~
Chyba jak na pierwszy one-shot nie wyszło mi tak źle...
Pozdrawiam~
Poza tym WiktoriaBucket66 ciesz się, że to napisałem :")

CZAS ||HetaliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz