I najwięksi mistrzowie się mylą

407 45 20
                                    

Anakin nagle otworzył oczy i usiadł na łóżku. Jego goła klatka piersiowa unosiła się i opadała, gdy mężczyzna gwałtownie łapał hausty powietrza. Znów doznał tej straszliwej wizji. I to w chwili, kiedy już myślał, że nocne koszmary przestały go prześladować. Skywalker przetarł lewą ręką krople potu z czoła, po czym przymknął powieki. Nie wiedział co o tym myśleć, a nagła i niespodziewana fala omamów spowodowała u niego niepokój. Dłoń zacisnęła się w pięść, a usta wykrzywiły w grymasie rozdrażnienia. Nagle coś obok się poruszyło. Anakin natychmiast zapomniał o złości i spojrzał się w prawą stronę.

Kosmyki kasztanowych włosów zakryły połowę drobnej twarzy, uwydatniając kontrast między ich barwą, a bladą cerą kobiety. Jasnoróżowe usta i zgrabny nosek wywołały na twarzy mężczyzny lekki uśmiech. Pamiętał chwilę, gdy ujrzał to urocze oblicze po raz pierwszy. Już wtedy wiedział, że ta dziewczyna będzie jego wybranką. A dziś leży tuż obok niej, złączony z nią przed trzema laty przysięgą małżeńską. Trzy lata, które teraz zdawałyby się wiecznością, przepełnione wojną, cierpieniem i tęsknotą.

- Co się stało? - miękki, melodyjny głos dotarł do uszu Anakina.

- Nic takiego Padme. Śpij dalej - starał się ją uspokoić mężczyzna, lecz kobieta nie dała za wygraną.

- Znów miałeś wizje? - troskliwie spytała Amidala, głaszcząc swoją delikatną dłonią policzek Skywalkera. Dotychczas zamknięte powieki się otwarły, ukazując brązowe tęczówki. Bystre oczy byłej królowej uważnie przyjrzały się twarzy mężczyzny, dostrzegając krople potu.

Anakin milczał. Tak, znów miał nocne koszmary. Ale ten był inny niż wcześniejsze. Znacznie bardziej przerażający. Nie mógł powiedzieć o tym, co widział. Sam czuł odrazę, gdy tylko przywrócił sobie w pamięci obrazy, które widział. A co dopiero Padme. Nie. Nie pozwoli jej na cierpienie.

Skywalker usilnie zastanawiał się co odpowiedzieć żonie, gdy ta tylko przesunęła swą dłoń i położyła palec wskazujący na jego ustach. Ten gest wyrażał więcej niż tysiąc słów. Na twarzy kobiety pojawił się zalotny uśmiech. Mężczyzna momentalnie zapomniał o złych snach i objął ciało Padme. Ta tylko cicho zamruczała i zamknąwszy oczy, dotknęła swoimi różowymi wargami ust Anakina. Dwa ciała złączyły się w jedno, przepełnione namiętnością. Małżonkowie spletli się na łożu. Rozgrzana skóra nie nadążała z oddawaniem ciepła, a hormony wariowały. Bezksiężycowa noc nad Krainą Jezior zasłoniła mrokiem rozkochaną dwójkę, jakby chcąc im zapewnić intymność...

Skywalker obudził się jako pierwszy i od razu spojrzał na śpiącą Padme. Przez Moc czuł jak spokojnie bije jej serce. Czuł jak każda krwinka przepływa przez żyły. Czuł jej lekki oddech. Zupełnie inaczej niż w nocnej wizji.

Mężczyzna wstał, prezentując swój umięśniony tors. Poranne słońce wpadło przez wielkie okno w sypialni i mile połechtało Anakina po twarzy. Jasny blask zmusił go do zmrużenia oczu i dotarcia do parapetu po omacku. Skywalker zaciągnął obie zasłony i w pomieszczeniu znów zapanował półmrok. Padme dalej spała i mężczyzna nie chciał, by słoneczne promienie ją obudziły. Zasługiwała na wypoczynek, zwłaszcza że już za niedługo będzie musiała wstać do swoich obowiązków. Ostatnie czułe spojrzenie i Anakin był już na korytarzu. Niemal bezgłośnie poruszał się po marmurowej posadzce, starając się stąpać jeszcze ciszej. Z sobie wiadomego powodu chciał pozostać niezauważony. W końcu dotarł do celu i nacisnął rzeźbioną, drewnianą klamkę. Pchnął wrota i od razu został przywitany podmuchem wiosennego wiatru. Pozornie była to tylko błahostka, ale Skywalker cieszył się nawet tym. Po chwili jego uśmiech rozszerzył się jeszcze bardziej, gdy do chłodnego wietrzyku i promieni słońca dołączył jeszcze świergot ptaków i zapach kwitnących kwiatów. Bezprzyczynowa radość wypełniła całe ciało mężczyzny, rozlewając się po każdej z kości, tkanek i żył. Czuł się niezwykle lekki, jakby pusty w środku.

- Anakinie. Wyczuwasz potęgę Mocy? - znajomy głos zadźwięczał w uszach Skywalkera.

- Tak Mistrzu. Przepływa przez każdą żywą istotę - odpowiedział wesoło, cały czas całym sobą chłonąc otaczającą go przestrzeń.

- My czerpiemy siłę dołączając się do tego „ekosystemu Mocy", natomiast niektórzy wolą wysysać cząski z żywych istot i karmić się nienawiścią, wojną i śmiercią. Lecz zawsze prędzej, czy później natura włącza swoje systemy obronne - poważnym, majestatycznym tonem wygłaszał jeden z najbieglejszych w Mocy rycerzy Jedi w historii Zakonu.

- Dlaczego mi to mówisz Mistrzu? Słyszałem to od ciebie już wielokrotnie - spytał ze śmiechem Anakin.

- Nie martw się. Dzisiaj będzie to już ostatni raz, kiedy cię zanudzam - Qui-Gon także się uśmiechnął.

- Jak to? Ale... dlaczego? - momentalnie Skywalker stracił swą wrodzoną pewność siebie, pytającym i niepewnym wzrokiem spoglądając na błękitną sylwetkę Jinna.

- Wypełniłeś swoje przeznaczenie i odnalazłeś w nowej roli - z powagą stwierdził Duch Mocy.

- Nie... nie jestem jeszcze gotowy - jęknął Anakin, a jego wzrok wyrażał błaganie. Był zaskoczony tym co usłyszał i całkowicie go to zaszokowało.

- Ależ oczywiście, że jesteś. Właśnie tymi słowami zapewniłeś mnie, że zrozumiałeś to, czego cię nauczyłem - Qui-Gon uroczystym tonem pochwalił mężczyznę.

W głowie Skywalkera pojawiły się setki nowych myśli, z których najbardziej widoczna była niepewność i duma z pochwały nauczyciela. Ale Anakin czuł także smutek, że to już koniec nauki przez Ducha Mocy Jinna. A przecież jeszcze tyle rzeczy nie potrafił. Tyle tajnik Mocy pozostało przed nim nieodkryte.

- Mistrzu. A co z... - zaczął, ale przerwał mu donośny śmiech Qui-Gona.

- I to właśnie będzie twoja nowa droga. Któż lepiej doradzi przyszłym Jedi, jak ich ojciec, dziadek, czy przodek?

- Ale... jak mam to uczynić? Nie nauczyłeś mnie tego, co sam dokonałeś - Skywalker schylił głowę, częściowo by pokazać Mistrzowi szacunek, a zarazem by ukryć zmieszanie.

- Serce Anakinie. Twoje uczucia i miłość - półprzeźroczysta ręka Ducha dotknęła klatki piersiowej mężczyzny.

- Ale Mistrz Yoda mówił, że przywiązanie prowadzi do zazdrości - stwierdził zdziwiony Skywalker.

- Nawej najwięksi Mistrzowie się mylą - odpowiedział Qui-Gon, po czym spojrzał prosto w oczy Anakina i na pożegnanie wypowiedział tradycyjne pozdrowienie:

- Niech Moc będzie z tobą.

Wybraniec dostrzegł tylko, jak dotychczas wyraźna, niebieska sylwetka Jinna zaczyna blednąć i rozpływać się w powietrzu. Zanim zdążył zareagować po Duchu Mocy nie było już śladu. Nauczyciel odszedł, zostawiając mężczyznę ze swoimi myślami. A te kłębiły się pod kędzierzawą czupryną Skywalkera bardzo mocno. Anakin wiedział już, że nadszedł czas na samodzielność. Ma dwadzieścia lat i musi wziąć odpowiedzialność za swoją rodzinę. Nie ma już odwrotu. Jest tylko nadzieja i zapał. Oraz miłość.

Nagle Wybraniec usłyszał głośny płacz. Znów lekko się uśmiechnął. Najwyraźniej bliźniaki się obudziły i rozpoczynają swój poranny rytuał. Zaraz też wstanie Padme, którą ze snu wyrwie kwilenie maluchów. I chociaż wysokie i ostre dźwięki wwiercały się w małżowiny uszne, dla Anakina była to najpiękniejsza melodia na świecie. Zaczął się kolejny dzień. Pierwszy, na nowej drodze życia. Już nie jako Jedi, ale jako mąż i ojciec. I Skywalker wiedział, że jak najlepiej wypełni swoją przeznaczenie. Nie będzie tak jak w nocnych wizjach, ale tak, jak to sobie wyobraził. W rodzinnym gronie pełnym miłości.

I najwięksi mistrzowie się myląOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz