Sherlock
- Pomylił się! Cholera jasna, wielki, nieomylny detektyw Sherlock Holmes się pomylił! - John Watson, powszechnie szanowany doktor medycyny, lekarz wojskowy i żołnierz według adresata swoich krzyków zachowywał się jak po zażyciu ecstasy bądź jakby cierpiał na zespół Touretta. Chociaż rzadko zdarzają się wypadki, gdy objawy choroby ukazują się po piętnastym roku życia, to doktor może być tym jednym przypadkiem na milion, bo jego działanie tak właśnie wygląda. Niespokojne podskakiwanie i szeroki uśmiech od ucha do ucha w drodze ze Scotland Yardu na twarzy Watsona to już niecodzienny widok, a w dodatku cały czas wykrzykiwanie tej samej frazy do ucha wszystkim napotkanym przechodniom, gdzie co drugim słowem było "pomylił się!" to na pewno objaw choroby. Ale, cóż, miał rację.
Sherlock Holmes się pomylił. Cały czas gdy detektyw o tym pomyślał ogarniało go nagłe zniesmaczenie i czuł dziwny posmak w ustach. A, nie, to tylko te ziółka, które dosypała mu Donovan gdy Gavin nie patrzył. Albo Graham, jak mu tam było.
Zrobił aferę na pół Scotland Yardu, że ta kobieta Szara-Ropucha-Umbridge, jak przezwał ją Anderson gdy ją zobaczył została zamordowana, chociaż wszystko wskazywało na samobójstwo. Skąd mógł do cholery wiedzieć, że jest oburęczna? Miał jeszcze jedną możliwość, ale całkowicie usunął ją z pamięci by nie pogrążać się bardziej.
- Na pewno Greg i reszta zrobili balangę pod tytułem Sherlock-Holmes-Się-Pomylił. Poszedłbym, ale jako twój przyjaciel nie mogę zostawić cię, gdy jesteś w dołku.
- Nie jestem w dołku.
- A strzeliłeś drzwiami od gabinetu Lestrade'a, bo lubisz z siebie robić fochniętą nastolatkę? - Stali już pod drzwiami ich mieszkania, a z nieba zaczynało mżyć.
- Nie wszyscy muszą się zachowywać jak ty, John.
Weszli do mieszkania. Sherlock zawołał panią Hudson, ale odpowiedziała mu cisza.
- Wyszła ze swoim nowym chłopakiem, jak mu tam było, Brandon czy tan Brayan. Tak na marginesie wydaje mi się podejrzany.
- Nie wszyscy muszą nazywać się Lucy Kahn i być zbiegłymi złodziejami z Kanady.
John zmarkotniał, gdy przypomniał sobie o swojej ex. Ładna, zgrabna, miła, ale gdy Lestrade zawitał do jej mieszkania, gdy akurat tam był i się przebierał na środku salonu i powiedział, że jest aresztowana wtedy... cóż, nie było mu miło. John Watson naprawdę miał lepsze dni. Dni, gdy inspektor nie widział go nago w mieszkaniu zbiegłej przestępczyni.
- Słuchaj, może skoczę do sklepu, kupię coś mocnego i oboje będziemy świętować? - zaproponował John, chociaż bez takiej radości, jaką pokazywał wcześniej. Holmesowi, chcąc nie chcąc, zrobiło się trochę żal przyjaciela. Był zakochany niczym nastolatek w tej kobiecie, a ona go cały czas oszukiwała. Sherlock także nie mógł znieść myśli, że nie odkrył wcześniej jej przeszłości. Co się z nim ostatnio działo? Pomylił się w sprawie, nie odkrył, że dziewczyna Johna jest złodziejką, nawet Molly ostatnio przestała się nim zachwycać... Detektyw nie mógł znieść myśli, że to, co miał za normalne nagle przestawało takie być.
Nie zauważył, że Watson wyszedł, tylko opadł na fotel, nawet nie zdejmując płaszcza i przymknął oczy. Deszcz łagodnie bębnił o dach mieszkania, a fioletowy parasol należący do Johna dalej stał w przedpokoju, ale jego przyjaciel nie wracał, czyli dotarł do sklepu i pewnie teraz rozmyśla nad doborem idealnego trunku. Sherlock nie mógł przetrawić tego, że normalni ludzie, tacy jak John zajmują się takimi... przyziemnymi rzeczami, zamiast rozmyślać nad tymi naprawdę wartymi uwagi. Sięgnął dłonią po plastry nikotynowe, po czym zaklął, gdy jego dłoń natrafiła na pustkę. Cholerny Watson, znowu je ukrył.
![](https://img.wattpad.com/cover/85812048-288-k59913.jpg)
CZYTASZ
Skłam dla mnie
FanfictionSiostra Johna Watsona - Isabelle nie miała kontaktu z bratem od dziesięciu lat, kiedy to zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Uznano ją za martwą. Kobieta po latach staje w drzwiach Baker Street z krwią na rękach, masą kłamstw na języku i asa...