#1

33 5 0
                                    

-Scarlett, nie możesz wyjechać co z naszą przyjaźnią? - zapytała moja przyjaciółka, trzymając łzy pod zaciśniętymi, czerwonymi od płaczu powiekami.
-Spokojnie Ash, w XXI w. jest coś takiego jak Internet- nie widząc nadziei w oczach Ashley ciągnęłam dalej- obiecuję, będę codziennie dzwonić i pisać
-Jeju, no dobrze a teraz chodź i mnie przytul- słysząc to dostrzegłam lekki uśmieszek i z chęcią przytuliłam moją przyjaciółkę, dobrze wiedziałam, że długo tu nie zawitam, ale Ashley nie i miała się nie dowiedzieć. W końcu nie oszukujmy się, taka podróż nie kosztuje mało, a z tego co słyszałam, to moja nowa opiekunka nie będzie skora do puszczenia mnie tu - Ostatni raz pocałowałam przyjaciółkę w policzek i odeszłam w stronę bramek.

Z mojego snu obudził mnie głos stewardesy, informujący o zapięciu pasów, z tego co usłyszałam, miały być drobne turbulencje, które trochę mnie zaniepokoiły, bo może i lubiłam latać samolotami to myśl, że może się coś stać podniosła mnie do pionu, po czym zapięłam pas patrząc w słońce ukrywające się za chmurami, jakby nie chciało, by ktoś zobaczył i odkrył jego tajemnice. Turbulencje były na szczęście chwilowe i praktycznie się ich nie czuło, więc odczucie ulgi od razu zagościło w moim ciele. Wiedząc, że już nie zasnę, podczas tych 40 min jakie mi zostały w samolocie, wyjęłam moją książkę i od razu wciągnęłam się w świat lektury.

Wyszłam z samolotu kierując się do bramek. Nie wiedziałam co mnie czeka, nie wiedziałam czy poradzę sobie z nową szkołą, z nowymi ludźmi. W Londynie byłam kimś, cała szkoła mnie znała z dobrego poczucia humoru, pomijając ostatnie pół roku, które nie były dla mnie łatwym okresem w moim życiu, przez co zamknęłam idę w sobie i odizolowałam od większości znajomych, z wyjątkiem Ashley oczywiście, bez której na pewno bym sobie nie poradziła. Wracając do tematu szkoły, byłam cheerleaderką i od lat trenowałam akrobatykę, od której pchnął mnie mój tata, nauczyciel wf'u i były trener krajowej drużyny akrobatycznej. Niszczyłam stereotypy, rozmawiałam z potocznie przezywanymi "kujonami", choć byli normalnymi uczniami. Przed wyjazdem tu byłam pewna, że na pewno mnie polubią. Nikogo nie udaje,a przynajmniej staram się nie udawać kogoś kim nie jestem. Ale teraz już sama nie wiem co myśleć. Mam mętlik w głowie, prawdziwy huragan, którego nie da się ogarnąć, jeszcze dochodzi fakt brania ludzi na współczucie, czego nie chciałabym robić. Chce żeby polubili mnie bo wydaję się miłą, pogodną i radosną osobą.-Z rozmyśleń wyrwał mnie jasny blondyn o niebieskich jak ocean oczach, ustach, tak pełnych że można było się zakochać i nie nagannej postawie, na którego wpadłam- Ty jesteś Scarlett?
- Taa-ak- zawahałam się nie wiedząc skąd zna moje imię.-To znaczy tak, w czymś mogę pomóc?
- Jestem wnukiem pani Clark, niestety babcia nie mogła przyjechać po ciebie, więc to ja się zgodziłem i o to jestem.
- Nie wiedziałam, że ma wnuka- powiedziałam z lekkim zaskoczeniem, bo nie przypominam sobie, aby o nim wspominała - To znaczy, jedziemy?
-Tak jasne- po czym wziął moje bagaże i ruszył w stronę wyjścia

- Jestem Luke
- Słucham? - nie słysząc co powiedział spytałam się nie chętnie, bo myślałam akurat jakie Sydney jest piękne, co prawda byłam tu dopiero 30 minut w dodatku w samochodzie, ale sam widok zwalał z nóg, było tu coś magicznego, coś czego nie dało się opisać, jakby los specjalnie mnie tu wysłał po ostatnią nadzieję. Była 6 rano i dopiero co wschodziło słońce znad horyzontu. Jednym słowem widok był nieziemski.
- nie przedstawiłem się wcześniej, jestem Luke, ale znajomi wołają na mnie Hemmo- uśmiechnął się, a ja dostrzegłam metal w jego dolnej wardze, natychmiast odwzajemniłam uśmiech i znowu odwróciłam twarz ku szybie, przez którą widać było padający za oknem deszcz, po czym cicho przedstawiłam się - Scarlett, miło mi.- jednak wiedziałam, ze to usłyszał, widząc w odbiciu jego uśmiech.

Dom był naprawdę spory, miał dwa piętra oraz strych, z zewnątrz okryty był szarą cegłą i białym dachem oraz wielkimi oknami, w środku miał chyba z 6 pokoi sypialnianych, 3 łazienki i wielki salon połączony z fioletową kuchnią. Już na pierwszy rzut oka mogłam stwierdzić, że pani Clark jest osobą radosną i na pewno bogatą. W końcu kogo stać na utrzymanie takiego domu.
Moi rodzice nie byli biedni, ale nie potrzebowali tak wielkiego domu dla siebie i dwojga dzieci. Zresztą woleli wydać ciężko zarobione pieniądze na potrzebne nam rzeczy i choć nie powiem, naprawdę ich kochałam to czasami ewidentnie robiło się to wkurzające. Doceniałam to, że woleli przeznaczyć pieniądze na szczytny cel, niż na moje, czy Ariany widzimisię, ale ja też miałam swoje potrzeby. Gdy weszłam do domu, nie zastałam pani Clark, więc Luke osobiście oprowadził mnie po domu wiedząc, że sama się zgubie w tym wielkim pałacu jak go potocznie nazywał. Opowiedział mi nawet historie, jak raz bawił się w królestwo ze swoją kuzynką, co było na prawdę zabawną historią z dzieciństwa, którą napewno kiedyś umieszczę na blogu. No tak. Mam blog, a właściwie na nim pisze. Nie jest to coś co wymyśliłam ja ale mój terapeuta, który uważa, że jest to dobra jak na początek forma kontaktowania się ze światem, co swoją drogą było prawdą. Kochałam tam pisać, potrafiłam spędzić tam cały dzień, przesiadując na pisaniu moich przemyśleń. Teraz po roku uważam, ze było warto zacząć pisać, chociażby dla moich obserwatorów, których uważałam za rodzine.

Gdy weszłam do pokoju wskazanego przez Luke'a otworzyłam szeroko oczy
-To na pewno mój pokój?-spytałam patrząc na olbrzymie, wodne łóżko stojące obok drzwi, z pewnością do znajdującej się garderoby. Na przeciwko łóżka stało szklane biurko z kilkoma szafeczkami, a nad nim obraz ukazujący morze. Cały pokój był w odcieniach niebiesko różowych, które bardzo przypadły mi do gustu
- Nie podoba ci się? - Spytał z szokowany moim zdziwieniem
-Nie, to znaczy tak, bardzo mi się podoba, po prostu jest śliczny i większy od pokoju w Londynie- na myśl o moim starym domu od razu posmutniała i zamilkłam
Luke widząc to uśmiechnął się pocieszająco i wyszedł, za co bardzo mu dziękowałam. Chciałam zostać sama i wszystko sobie przemyśleć na spokojnie bez zbędnych osób.

Po godzinie zeszłam na dół czując zapach spaghetti, na co mój brzuch od razu odpowiedział i tak szybkim tempem weszłam do kuchni , gdzie stał blondyn nakładając na talerz jedzenie.
Przywitałam się z nim wziąwszy jedną porcje i tak usiedliśmy do stołu rozmawiając o nas samych.
Po kilku godzinnych rozmowach, Luke musiał wyjść, więc ja zostałam sama jak palec w tym wielkim, pustym domu, który w gruncie rzeczy nie był, aż tak duży jak wydawał się na zewnątrz. Postanowiłam spędzić ten czas rozpakowując się do mojej wielkiej garderoby, której nie zupełnie nawet połowy.

💞💞💞

No i w końcu rozdział pierwszy, trochę krótki, jednak mam nadzieję, że się podoba i pamiętajcie : jest to moje pierwsze opowiadanie więc nie oczekujcie dzieła takiego jak GWIAZD NASZYCH WINA J.Greena , nie jestem w 1% tak dobra jak on i mam nadzieje ze to zrozumiecie

Kaja xxx ❤️



W załączniku najlepsza piosenka EVER

💞💞💞

@spOnde histórias criam vida. Descubra agora