Zima już na dobre zagościła za oknem. Obsypane białym puszkiem miasto rozgorzało świątecznymi światełkami. Parapety i drzewa pokryły się śniegiem, sypana na chodniki sól zżerała buty, a sople zwisające z rynien groziły wypadkiem. W pewnym studenckim mieszkaniu też zaszły zimowe zmiany. Feliks wyciągnął z szaf wszystkie koce i uwił z nich gniazdko na kanapie w salonie. W sypialni zaś zamieszkała jego piękna, wspaniała, nowa kochanka - puchowa kołdra.
Gilbert lubił kocowe gniazdko - stwarzało atmosferę przytulnego nieporządku. No i zawsze istniała jakaś szansa, że jak się w nie dobrze schowa i zrobi ładną minkę, to Feliks nie zauważy, że się nie pozmywało naczyń. Wystarczyło w odpowiednim momencie go zagadać, rozłożyć ramiona i - jak przyjdzie się przytulić - zawinąć go tak, by nie mógł się nigdzie ruszyć. Jak się dobrze Felka zawinęło i wcisnęło mu w łapki kubek z czekoladą, to zyskiwało się strategiczne trzy kwadranse, w czasie których można było jednak te naczynia ukradkiem zmyć.
Tak. Gilbert stanowczo lubił gniazdko. Nawet jeśli czasami znajdował w nim porzucone przez Feliksa lekko nadtopione cukierki. W papierkach na szczęście. No... Zazwyczaj w papierkach.
Wróciwszy więc z uczelni, Niemiec zawinął się w koce i utonął w (wstyd się przyznać) serialach paradokumentalnych. To nie była jego wina, że je oglądał! Po prostu w zasięgu jego ręki nie było pilota i nie było jak przełączyć. A potem, nim się zorientował, wciągnął się w fabułę Szkoły. Na Ukrytej Prawdzie przysnął.
Przysnął na tyle mocno, że nie obudził go ani felkowy głos, wołający od drzwi, że kupił sernik, ani szuranie skarpetek w renifery. Feliks zaś nie miał serduszka go budzić (a przynajmniej nie tak od razu). Skrył się w kuchni, szykując obiad.
Dopiero w połowie Szpitala wszedł na paluszkach do salonu i wśliznął się pod koce. Zimne stopy ogołocone z reniferów dotknęły nóg Gilberta, a lodowate dłonie wśliznęły się pod jego koszulkę. Ciepły był! To nie Felka wina, że go do tego ciepła ciągnęło!
Chłód nie pozostał niezauważony. Czerwone oczy rozlepiły się niemrawo i zogniskowały na blond czuprynie. Pogłaskał swoją Pchłę po włosach i przygarnął do siebie.
- Zimny jesteś, Felu - mruknął, przecierając oczy.
- Wiem - nos, łudząco przypominający sopel lodu, dotknął bladego policzka.
- W ogóle jakoś zimno jest... - przeciągnął się i pociągnął nosem. Dom pachniał jedzeniem... Uśmiechnął się szeroko. - Chodź podkręcimy ogrzewanie, co?
Feliks nie odpowiedział, wtulając się w Gilberta z cichym "nah". Pf. Ogrzewanie. To trzeba by było wstać i z koców wyjść! A on już porządnie zawinięty został! Czekolady nie było, ale zamiast niej mógł ewentualnie zadowolić się Gilbertem.
- Fel... Zimno... - podjął po chwili, szturchając chłopaka pod żebra. - Puść, ja wstanę.
- Ni... Cicho Gilbert. Dobrze mi teraz. Zresztą... - leniwe ziewnięcie wyrwało się z różowych ust. - Jakbyś wstał, to byś musiał pozmywać naczynia. Widziałem, że nie pozmywałeś. Więc ciii. Leż.
Na moment w pokoju zapadła grobowa cisza. Gilbert odchrząknął.
- Feeel...
- Hm..?
- Zimno.
- Ciiii! - przytknął palec do ust chłopaka. - Mi też zimno, a ty jesteś fajnie ciepły...
- To pocałuj mnie chociaż, to mi cieplej będzie na pewno.
- A jak nam usta przymarzną i zostaniemy tak na zawsze? - wymruczał, chowając twarz w zagłębienie gilbertowej szyi. - O! Czekaj! Ja wiem! - podparł się na wyciągniętej dłoni i noskiem szturchnął nos albinosa.
Dźwięczny śmiech wypełnił mieszkanie, wypłynął za okno przez szparę w firankach i zawirował wraz z płatkami śniegu.
CZYTASZ
Kiss Meme
FanfictionEj, wiecie co? To PrusPol. NO KTO BY SIĘ SPODZIEWAŁ? :D To to powstało do obrazków pewnej przemiłej pani z Deva. Odwiedźcie ją. Warto. Serio. I zobaczycie, jakie ładne obrazki! http://grreentea.deviantart.com/art/Kiss-Meme-PrusPol-620244891 No. T...