1

15 0 0
                                    

Leżałam na łóżku, wpatrzona w niewielką dziurę w mojej bladoniebieskiej ścianie. Dziurę, która była pozostałością po źle wbitym gwoździu. Chciałam sama, bez pomocy ojca powiesić ramkę z zdjęciem. Moje i mojej siostry Anieli. Mojej jedynej przyjaciółki. Zawsze mnie wspierała, była obok, kiedy tego potrzebowałam. Jedyna taka na świecie. Teraz po jej śmierci jestem sama. Nikt już mnie nie przytuli, nie wytrze łez, zanim skapną na poduszkę. Aniela nie żyła. Umarła, bo ja przebiegłam przez pasy na czerwonym świetle, zrobiłam to ja, lecz umarła ona. Bo musiała się poświęcić i mnie popchnąć, żebym nie wpadła pod to cholerne auto.

Obwiniałam się za jej śmierć, nikt nigdy nie powiedział, że to nie moja wina, wręcz przeciwnie. Mój brat powtarzał mi, że to ja biorę odpowiedzialność za jej śmierć, nikt inny. Zero wsparcia, pomocy doprowadziły mnie na skraj załamania. Kto by to udźwignął? I tak po próbie odebrania sobie życia, miesiącach terapii znów leżę na łóżku w małym niebieskim pokoju otoczona białymi meblami.

— Łucja, ja zaraz wychodzę. Czy Hania na pewno zaraz przyjdzie? — usłyszałam głos mamy z przedpokoju.

Zeszłam z łóżka i pobiegłam do mamy, żeby się z nią pożegnać. Mocno ją przytuliłam.

— Tak, mamo — oderwałam się od niej i stanęłam przy ścianie.

Hania była jedną z wolontariuszek w mojej przychodni psychiatrycznej. Jej zadaniem było wspierać mnie podczas terapii, zaprzyjaźniłyśmy się i teraz nawet po jej zakończeniu, odwiedzała mnie co czwartek, kiedy mama miała spotkania klubu książki.

— Wiesz gdzie co jest, ja lecę. — cmoknęła mnie w policzek i szybko zniknęła za drzwiami.

Byłam sama. Mogłam zrobić to, co w mojej rodzinie było nieformalnie zakazane. Wejść do pokoju Anieli. Zabrałam klucz z koszyczka w przedpokoju i delikatnie otworzyłam drzwi, jakbym uważała, by nikogo nie obudzić, chociaż wiedziałam, że od miesięcy nikt tam nie śpi. Tylko otworzyłam drzwi pomieszczania i od razu poczułam mocny zapach kurzu. Wcześniej pokój pachniał kawą, ulubionym zapachem Anieli. Nie cierpiała kawy jako napoju, ale uwielbiała jej aromat. Zawsze nią pachniała.

W pokoju były tylko meble. Nie miałam pojęcia, czemu nikt ich nie wyniósł, może dla mojej rodziny było to za trudne. Na środku stało dębowe łóżko z gołym materacem w róże. Szafa przy drzwiach i toaletka z ogromnym lustrem. Wszystko pokrywała gruba warstwa kurzu. Od półtora roku nikt tam nie wchodził. Ja tylko otwierałam drzwi i patrzyłam. Próbowałam odtworzyć wspomnienia związane z tym miejscem.

— Łucja, — usłyszałam głos — Co ty robisz?

Moje serce przyśpieszyło, a ja powoli się odwróciłam. To była Hania, na szczęście tylko Hania.

— Tylko patrzę — odpowiedziałam, i szybko zamknęłam pokój na klucz, schowałam go do kieszeni i poszłam w stronę pokoju, a Hania za mną.

Usiadłam na łóżku, a ona zaraz obok mnie.

— Myślałam, że sobie już z tym poradziłaś.

Hania była jedynaczką. Nie mogła wiedzieć, jak to jest stracić siostrę, a tym bardziej siostrę bliźniaczkę. Zawsze, kiedy jej mówiłam, że to jak stracić część siebie powtarzała, że byłyśmy bliźniakami dwujajowymi, a Aniela praktycznie była moją straszą siostrą. Starszą o 6 godzin.

Nazywano nas innymi bliźniaczkami. Ona niska, długowłosa blondynka gwiazda, otoczona gromadką przyjaciół, świetna z języków i historii, kochająca sport, a według wszystkich w jej cieniu ja. Łucja – ta wysoka brunetka, włosy ścięte do ramion, której całym światem są liczby. Łączył nas tylko kolor oczu. Dla mnie to był, aż kolor oczu, przecież są one zwierciadłem duszy. Zawsze sobie powtarzałyśmy, że wyglądamy inaczej, ale dusze mamy podobne. Nie wiem, czy to była prawda, ale bardzo chciałam w to wierzyć, już zawsze.

— Radzę sobie — odpowiedziałam na jej pytanie — po prostu chciałam popatrzeć.

— Na pusty pokój swojej zmarłej siostry? Raczej to nie jest normalne, wiesz?

— To twoje zdanie nie moje.

— Powinnam powiedzieć twojej matce, może powinnaś wrócić do przychodni?

Powoli robiłam się wściekła. Chciałam tylko powspominać, przypomnieć sobie te szczęśliwe chwilę z siostrą. Jedno spojrzenie na toaletkę ukazywało mi obraz Anieli malującej się, nakładającej puder, bo za godzinę miała randkę. Rzut oka na łóżko przypominał mi, jak złamałyśmy je skacząc bez opamiętania z radość, bo dostałyśmy się do wymarzonego liceum. Nikt nie zauważyłby tego wypadku, gdyby nasz starszy brat nie poleciał na skargę. Andrzej zawsze psuł nam najlepsza zabawę.

— Przestań, jest świetnie.

— Czy ty wiesz, jak ze mną rozmawiasz?

Uniosłam brwi zdziwiona. Wydawało mi się, że wszystko było w porządku.

— Cały czas robisz przerwy, nie prowadzisz płynnie rozmowy. Milczysz. Najpierw pokój Anieli, teraz ta rozmowa. Widać, że schudłaś, ręce masz podrapane, robisz tak, kiedy płaczesz.

Wiedziałam, co Hanka chciała przez to powiedzieć, ogromne poczucie winy, niewyobrażalna pustka po siostrze, łzy, płacz i psychiczny ból. Moje cienie wracały, a może tak naprawdę nigdy nie zniknęły?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 22, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

BezduszniceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz