1

24 2 0
                                    

Southampton, maj 1878
Spojrzałam na Tessę. Patrzyła zamyślona w dal. Na jej szyi wisiał ten sam, co zawsze mechaniczny anioł: mosiężny posążek ze złożonymi brązowymi skrzydłami nie większymi od skrzydełek świerszcza. Miał zamknięte oczy i ręce skrzyżowane z przodu na mieczu. Przed śmiercią nosiła go jej matka, a teraz ona. Nie zdejmowała go z szyi.
-Jesteśmy- powiedziałam do zamyślonej kuzynki. Moja matka była siostrą Elizabeth Gray i Harriet Moore. Wychowywałam się praktycznie z Tessą i jej bratem Nate'm, bo moja matka zmarła podczas porodu, a ojciec trzy lata później umarł z powodu zapalenia płuc. Byłyśmy nierozłączne, dlatego teraz towarzyszyłam jej odwiedzając Nate'a. Statek zarzucił kotwicę.
-Chodź- wzięłam za rękę Tessę szukającą wzrokiem brata. Dołączyłyśmy do wysiadającego tłumu. Wysiadłyśmy.
-Scarlett, nigdzie go nie ma!- powiedziała z rezygnacją.
-Na pewno gdzieś jest, tylko go nie widzisz w tym tłumie.- pocieszyłam ją.
-Panna Gray?- usłyszałyśmy czyjś głos. Odwróciłyśmy się.
-Tak, to ja. A to jest moja kuzynka, Scarlett Darnell.
-Przysłał mnie pani brat.
-Gdzie on jest?
-Proszę pójść za mną.
Tessa pośpieszyła za nim. Ja niechętnie także. Wydawał mi się... dziwny. Ale ja taka jestem, raczej nieufna. Niestety, często miałam rację, obym tym razem się pomyliła. Nagle, straciłam ich z oczu.
-Tessa?- krzyczałam. Po chwili zobaczyłam Tessę w towarzystwie dwóch kobiet.
-Pani to zapewne Scarlett Darnell?- odezwała się jedna z nich.
-Tak- odparłam krótko. Nie podobały mi się obie. Bił od nich... mrok.
-Proszę wsiąść
No i fantastycznie! Jeszcze miałam z tymi dziwnymi kobietami podróżować do Londynu!  Zasłoniły firanki i wyruszyłyśmy.

Dojechaliśmy. Poszłyśmy się rozpakować. Miałyśmy wspólny pokój. Do pokoju nagle weszła służąca, prosząc Tessę. Tak było ciągle, przez 6 tygodni, ja praktycznie nie opuszczałam pokoju. Robiła to tylko dla Nate'a. Inaczej nas by tu nie było. Ja nie chciałam zostawić Tessy, była dla mnie jak siostra. Wiedziałam, jak siostry ją torturują. Mówiły, że mają Nate'a. Kazały jej się zmieniać. Nie wiedziałam dokładnie o co chodzi.

-Scarlett!!!- wpadła do pokoju przerażona Tessa.
-Co się stało?- zapytałam zdziwiona.
-Nie wiem, ale chodź szybko!
Złapała mnie za rękę. Rzuciłyśmy się do ucieczki.
-Proszę pana, niech pan nam pomoże!- krzyknęła dziewczyna do jakiegoś mężczyzny. Do cholernego woźnego.Pociągnęła mnie za rękę, żeby uciec. Za późno. Ja dalej nie wiedziałam co się dzieje.

Siedziałam przywiązana do krzesła, patrząc jak Mroczne Siostry ochrzaniają Tessę. Była przywiązana do łóżka. W końcu kobiety wyszły.
-To nie ma sensu- powiedziała Tessa.
-Chcesz tu leżeć i czekać na tego Mistrza?- odparłam.
-Musimy coś wymyśleć
Nagle, Tessa przemieniła się  w jakąś chudziutką dziewczynkę. Dzięki temu się uwolniła. Potem podbiegła do mnie i rozwiązała liny.
-Kto to?- szepnęła mi do ucha Tessa, gdy nagle uchyliły się drzwi. Widziałam w jej oczach łzy. Bez zastanowienia  wzięłam porcelanowy dzbanek i rzuciłam w rękę intruza. Trafiłam. Wtedy poleciała seria przekleństw z jego ust. Zobaczyłyśmy go. Chłopak, odrobinę starszy od nas. Miał przy sobie chyba wszystkie rodzaje broni. Był przystojny.
-Proszę pani, co to miało być? Tyle krwi...- powiedział.
-Ty jesteś Mistrzem?- powiedziałam ostro.
-Wow, jeszcze nikt tak do mnie nie powiedział!
-To kim pan, do cholery jest?
-Nazywam się William Herondale.
-Scarlett Darnell, to moja kuzynka Theresa Gray. Proszę mi w końcu odpowiedzieć na moje pytanie!
-Nie teraz na to pora, panno Darnell. Musimy się stąd wydostać. Chodźcie.
Ruszyłyśmy za nim. Biegłyśmy za nim.
-Panno Gray?- usłyszeliśmy głos pani Dark lub Black. Rzuciliśmy się do ucieczki. Ciągle trzymałam Tessę za rękę. Wpadliśmy do jakiegoś pomieszczenia.
-Gdzie my jesteśmy?- zapytałam, gdy Herondale zamknął drzwi. On oświetlił pomieszczenie jakimś magicznym kamieniem. W pomieszczeniu były same stoły... a  na nich zakrwawione ciała. Widziałam przerażenie w oczach Tessy. Nagle do pomieszczenia wpadły Mroczne Siostry.
-Panno Gray, jak pani może być taka nie posłuszna? Do tego jeszcze panna Darnell... i ten cwany Nefilim!
-Podziemie huczy o paniach. To prawda, że panie wykupują martwe ciała przyziemnych?
-Nie mieszaj się, Nocny Łowco. Nic ci nie zrobimy, chyba że sam nas sprowokujesz...
Nagle, jedna ściana zapadła się. Za to, pojawiła się ściana wypełniona duszącym pyłem. Will cisnął płonącym nożem kobiety. Dołączyło do niego dwóch towarzyszy. Stałam w miejscu, podczas gdy Tessa próbowała uciec. Zawsze byłam bardziej opanowana. Nagle, Tessa straciła przytomność. Rudy mężczyzna wziął ją na ręce, podczas gdy mnie Will złapał za rękę. Nie byłam na tyle heroiczna, żeby pobiec do kuzynki.

Tessa jeszcze spała. Charlotte, szefowa Instytutu, opowiedziała mi o Nocnych Łowcach i innych istotach Podziemia: wampirach, wilkołakach, faerie, czarownicach...
-Kiedy zobaczę się z Tessą?- zapytałam.
-Na kolacji, panno Darnell.- odpowiedziała Charlotte.
-Obudziła się już?
-Tak, Sophie jej pomaga przy wyglądzie.
-Dziękuje
Zeszłam na kolację.
-Panno Darnell, obok mnie jest wolne miejsce- zaproponował Will. Obok siedziała także wyjątkowo ładna dziewczyna.
-Jessamine Lovelace- przedstawiła mi się i wyciągnęła do mnie rękę. Uścisnęłam ją.
-Scarlett Darnell- przedstawiłam się i zajęłam miejsce obok Willa. Do jadalni weszły Tessa i Charlotte. Tessa usiadła obok mnie.
-Gdzie Henry?- zapytał Will.
-Pracuje- odpowiedziała Charlotte.
-A Jem?
-Ma jeden z tych swoich dni
-On zawsze ma jeden z tych swoich dni- odparła Jessamine. Lovelace nie była miłą osobą. Była niezwykle nieuprzejma dla Tessy, ale dla mnie... była miła.
-Jaki ma pani talent? Charlotte nie raczyła mi powiedzieć- zainteresowała się Jessamine.
-Jessamine!- skarciła ją Charlotte Branwell.
-Nie sądzę, żeby miała jakieś szczególne zdolności. Myślę, że po prostu jest zwykłą oszustką, która wie, że jeśli jej uwierzymy, będziemy musieli traktować ją dobrze ze względu na Porozumienia.
-Przepraszam, nie czuje się najlepiej- powiedziałam. Czułam się jak zbędna tam osoba. Mówili tylko o Tessie. Dlatego czułam się tam niepotrzebna.
-Nie ma sprawy- powiedziała Charlotte i wróciła do rozmowy z Tessą. Wstałam od stołu i poszłam szukać mojego pokoju. Spokojnie weszłam po schodach. Nagle usłyszałam dźwięk... muzyki. Ktoś grał na skrzypcach. Poszłam za dźwiękiem. Błądziłam w korytarzu, aż znalazłam odpowiednie drzwi. Grzecznie zapukałam.
-Proszę- usłyszałam czyjś głos zza drzwi. Weszłam do pomieszczenia. Było tam ciemno. Zobaczyłam młodzieńca niewiele starszego ode mnie ze skrzypcami w dłoniach. Miał srebrne włosy.
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale pan gra na skrzypcach?- zapytałam nieśmiało.
-Tak, dokładnie pani... - zaczął.
-Darnell. Scarlett Darnell.
-Ach tak! Will mi opowiadał o pani i o pani kuzynce, pannie Gray. Ja nazywam się James Carstairs, ale proszę mi mówić Jem.
-W takim razie mi proszę mówić Scarlett. Pięknie grasz na skrzypcach. Aż poczułam potrzebę zobaczenia osoby z tak cudownym wyczuciem!
-Znasz się na muzyce?
-Tak! Gram na fortepianie i wiolonczeli! Tessa zawsze kochała książki, a ja muzykę
-Przepraszam, że zmienię temat, ale chciałbym się trochę dowiedzieć o tobie, Scarlett? Czy ty także masz jakieś zdolności?
-Tego akurat dowiedziałam się od Charlotte... moi rodzice byli Nocnymi Łowcami, ale nie chcieli nimi być. Dlatego żyli jak zwykli Przyziemni.
-A Tessa?
-Tego to właściwie nie wiem. Jest zmiennokształtna. Tylko tyle wiem. A ja bym się chciała dowiedzieć czegoś o tobie...
-Oj, tego będzie dużo!
-Nie naciskam...
-Ale ja uwielbiam opowiadać! Chodź, usiądź obok mnie.
Niepewnym krokiem podeszłam w stronę łóżka Jema i na nim usiadłam. Z bliska zobaczyłam jak bardzo jest blady i srebrny odcień jego oczu.
-Urodziłem się w Szanghaju. Mój ojciec był Brytyjczykiem, a matka Chinką. Prowadzili Instytut. Kiedy miałem 11 lat, do naszego domu włamał się demon Yanluo. Chciał się zemścić na mojej matce, za to, że zabiła jego potomstwo. Moich rodziców związał, a mnie torturował na ich oczach narkotykiem yin fen. Później ich zabił. Inni Nocni Łowcy zorientowali się, że coś jest nie tak i wkroczyli do Instytutu. Byłem wtedy w delirium. Zostałem przeklęty przez Yanluo- od tamtego momentu jestem skazany na yin fen. Jego odstawienie znacznie pogarsza stan zdrowia.
-To... tak mi przykro. Nie wiem co właściwie powiedzieć. Przepraszam
-Nie musisz mnie przepraszać! Nawet nie wiem za co
-Za to, że nie potrafię się wysławiać! Uważam, że przez muzykę łatwiej jest przekazywać uczucia!
-Też tak uważam!
-Czy... możesz mi coś powiedzieć o Willu?
-Will jest moim parabatai.
-Para... co?
-Parabatai.Nierozłączni towarzysze walki.Powiązani przysięgą, że będą się chronić aż do śmierci. Jeden parabatai czasem czuje jeśli coś złego dzieje się z drugim. Swojego parabatai Nocni Łowcy muszą wybrać przed 18 rokiem życia i mogą mieć w życiu tylko jednego parabatai. Nie mogą później z tej więzi zrezygnować.
-Dzięki za wyjaśnienie. Możesz mi coś zagrać?
-Pewnie
Uśmiechnęłam się do niego, a on to odwzajemnił. Zagrał mi piękną melodię, a potem poszłam do swojego pokoju.

How Can I Not Love You? |Diabelskie MaszynyWhere stories live. Discover now