Rozdział 1

411 34 12
                                    

Poniedziałkowy poranek był bardzo ciepły i słoneczny, w końcu zbliżały się wakacje. Pierwszą tego dnia lekcję w lochach miał mieć szósty rok: Gryffindor i Slytherin. Mieszkańcy ów domów czekali już w klasie na nielubianego przez większość uczniów profesora.
Severus Snape wszedł do sali ubrany oczywiście w swoje nieśmiertelne, czarne szaty, które groźnie powiewały za nim, kiedy kierował się w stronę swojego biurka. Nie był dzisiaj w najlepszym nastroju, co uczniowie zauważyli już w momencie wejścia nauczyciela do klasy. Teraz stał przed nimi i obserwował przerażenie, jakie mieli wymalowane na twarzach. Pewnie w tym momencie młodzież, zobaczyłaby na twarzy profesora chytry uśmieszek, gdyby nie jego maska obojętności, z którą nie rozstawał się od wielu lat. Severus sądził, że jedynym sposobem, aby zdyscyplinować uczniów i zmusić ich do wykonywania poleceń jest wzbudzanie w nich lęku. Mylił się. Mylił szacunek ze strachem. Uważał, że jeśli będą się go bać to bardziej skupią się na warzeniu eliksiru i na tym, żeby przypadkiem nie podpaść surowemu nauczycielowi. W końcu nikt nie chciał mieć na pieńku z wrednym nietoperzem z lochów.
- Jako, że rok szkolny powoli dobiega końca, postanowiłem, że sprawdzę waszą wiedzę - powiedział formalnym tonem, na co osoby, które wcześniej były blade, teraz wyglądały jakby miały zwrócić niedawno zjedzone śniadanie.
- Kto mi powie, co wchodzi w skład eliksiru wielosokowego? - Momentalnie ręka Hermiony wystrzeliła w górę. Snape poczuł satysfakcję, ponieważ nigdy nie przegapił okazji, aby dogryźć Pannie-Wiem-To-Wszystko i skompromitować najbardziej znienawidzony przez siebie dom.
- Nikt? Hm... to może... Potter? - Harry na dźwięk swojego nazwiska, zrobił się biały jak ściana.
- Yyy... to... no...
- Bardzo elokwentna odpowiedź. Nie mam pojęcia jak zdałeś SUMy z eliksirów i co robisz w tej klasie, skoro nie znasz absolutnych podstaw. 10 punktów od Gryffindoru. Siadaj - warknął.
- Weasley! - Ron aż podskoczył.
- T..ta..tak?
- Odpowiedz na pytanie.
- Jakie?
- Kolejne 10 punktów za głupotę i 10 za brak wiedzy. Siadaj, bo nie mam ochoty dłużej na ciebie patrzeć.
Znów zaczął się rozglądać. Ręka Hermiony cały czas była podniesiona, a dziewczyna zaczęła się już denerwować.
- Naprawdę ŻADNE z was nie zna odpowiedzi na tak proste pytanie? - rzucił nadal ją ignorując.
Dziewczyna nie mogła już dłużej wytrzymać.
- W skład eliksiru wielosokowego wchodzą muchy siatkoskrzydłe, pijawki, ślaz, rdest ptasi, sproszkowany róg dwurożca i skórka boomslanga - wyrecytowała na jednym tchu.
- 15 punktów Panno Granger - Hermiona uśmiechnęła się szeroko - odejmuje Pani domowi za bezsensowne wymachiwanie ręką, arogancje i brak szacunku do nauczyciela. - Mina jej zrzedła.
- Dlaczego!? Przecież poprawnie odpowiedziałam na Pana pytanie!
- Ale ja nie udzieliłem Pani głosu Panno Granger - rzekł z satysfakcją w głosie widząc wzburzenie dziewczyny.
- To niesprawiedliwe!
- Życie nie jest sprawiedliwe, Granger. - powiedział z goryczą w głosie. - I widzę cię jutro o 17 w lochach na szlabanie.
Hermiona już miała zacząć kłócić się ze Snapem, ale w tym momencie zadzwonił dzwonek kończący zajęcia.
- Wynocha! - powiedział wściekły, a klasa w mgnieniu oka zrobiła się pusta.

***

W Wielkiej Sali panował gwar. Wszyscy uczniowie w czasie obiadu rozmawiali, śmiali się, a nawet żywo gestykulowali. W większości przypadków kończyło się to jednak oblaniem połowy kolegów i koleżanek siedzących w pobliżu oraz odjęciem punktów przez profesor McGonagall za przeszkadzanie innym uczniom w spożywaniu posiłku.
Harry i Ron patrzyli na Hermionę z mieszaniną troski i niepokoju, kiedy niebezpiecznie wbijała widelec w kawałek wołowiny, który miała na talerzu. Dobrze znali dziewczynę i wiedzieli, że w takim stanie lepiej zostawić ją w spokoju. Jednak chęć rozmowy i rozładowania napięcia panujacego przy stole była silniejsza. Pierwszy zaryzykował Ron.
- Hermiono, oszczędź ten biedny kawałek mięsa, a tak w ogóle to za chwilę zrobisz dziurę w stole i będziemy musieli tłumaczyć się McGonagall. - Uśmiechnął się chłopak zupełnie nie świadomy tego co zaraz go spotka.
- To wcale nie jest zabawne Ronaldzie! Mam dość twoich głupich żartów!
- Nie denerwuj się Herm. My po prostu chcieliśmy z Ronem trochę cię rozweselić - wtrącił się Harry. -
Rozumiemy, że możesz być rozgoryczona tym jak zachował się Snape, ale nie możesz cały dzień chodzić taka zła. Na twój widok pierwszoroczni na korytarzu uciekali tak szybko, jakby gonili ich co najmniej śmierciożercy.
- Zła?! Zła?! Ja jestem wściekła Harry! Jak on mógł mnie tak potraktować?! Co za dupek! - skwitowała wzburzona podnosząc się z miejsca.
Na twarzach chłopców pojawił się w tej chwili czysty szok. Nie mogli uwierzyć, że ich przyjaciółka używa takich określeń mówiąc o nauczycielu.
Widząc ich miny tylko warknęła:
- Co?
- Czy to nie ty powtarzałaś nam wielokrotnie, że nieważne jak bardzo nielubimy Snape'a to nie możemy go obrażać, ponieważ to nasz nauczyciel i należy mu się szacunek? - zapytał Wybraniec.
- Możliwe - odburknęła. - Co nie zmienia faktu, że jest sarkastycznym, złośliwym, niesprawiedliwym, cynicznym, wrednym, starym nietoperzem - wyrzuciła z siebie na jednym wdechu.
Kiedy skończyła chłopcy zrobili się cali zieloni i z przerażeniem patrzyli to na przyjaciółkę, to na osobę za jej plecami.
- I stoi za mną, prawda?
Jedyne na co się zdobyli to delikatne skinienie głowami. Hermiona z mocno bijącym sercem odwróciła się w stronę profesora. Na jej szczęście był od niej przynajmniej o głowę wyższy, bo gdyby w tym momencie stanęła z nim twarzą w twarz to chyba spaliłaby się ze wstydu.
- Czy ma Pani coś jeszcze do dodania Panno Granger? - zapytał obojętnym tonem.
- Nie profesorze - odpowiedziała ledwo słyszalnie, a jej twarz była w tej chwili koloru dorodnego pomidora.
- Tak więc widzę Panią codziennie, przez najbliższe 2 tygodnie o 17 w moim gabinecie na szlabanie.
- Tak jest - mruknęła bardziej do siebie niż do nauczyciela.
- Nie słyszę - powiedział.
- Tak jest panie profesorze - odparła już nieco głośniej.
- Świetnie. - Odwrócił się i już chciał udać się do swoich komnat, jednak przypomniał sobie o pewnej bardzo ważnej kwestii. - A i oczywiście 20 punktów od Gryffindoru za obrazę nauczyciela. - I odszedł szybkim krokiem, a szata powiewała za nim dostojnie.
Hermiona usiadła z powrotem przy stole. Była jeszcze bardziej przygnębiony i zła na siebie. Jak mogła zachować się tak głupio i lekkomyślnie? - pomyślała.
- No i się doigrałaś - powiedział Ron, a Harry szturchnął go łokciem w żebra dając mu do zrozumienie, żeby nie dolewal oliwy do ognia.
Dziewczyna tylko spojrzała na niego morderczym wzrokiem, wzięła swoją torbę i poszła do biblioteki. Chciała się uspokoić, a zawsze najlepiej pomagały jej w tym nieodłącznie towarzyszki - książki.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 10, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Przeciwieństwa się przyciągająOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz