Zanim zaczniesz czytać: Moja fabuła różni się fabułą od całej serii, musisz wiedzieć, że akcja rozpoczyna się 4 lata po wydarzeniach z Miasta Kości, a wydarzenia z późniejszych części NIGDY nie miały miejsca. Różnią się także fakty z książki, co nie równa się z moją niewiedzą, po prostu wiąże się to z moją wyobraźnią i pomysłami. Jest to moja, alternatywna wersja książki, bo przecież jest to fanfiction czyli fanowska twórczość, która może być, lub też nie, szeroka i głęboka jak morze...
Faktem także jest, że opowiadanie to zaczęłam pisać w 2013 roku, kiedy moje umiejętności nie były jeszcze tak rozwinięte jak w tym momencie, dlatego zrozum, że pierwsze rozdziały mogą być gorsze, ale później jest już tylko lepiej!
Teraz kiedy już wszystko wiesz, unikniesz rozczarowań kiedy będziesz wertować każdy kolejny rozdział mojego małego dzieła. Możesz oficjalnie zacząć czytać pierwszą część opowiadania pt. "Born With Sight".
XXX
"Jace jest niegrzeczny wobec wszystkich. I właśnie dlatego jest tak cholernie sexy."
[rok wcześniej] Lekko podchmielona wracałam z przyjaciółką z nowo odkrytego klubu w Nowym Jorku. Chwiejnym krokiem przemierzałyśmy cichy i ciemny zaułek. W powietrzu dało się wyczuć wilgoć. Na ziemi walało się pełno śmieci, butelki po piwie, gazety, a nawet paczki po kondomach. Co chwila wdeptywałam w kałużę. Nie dbałam o to, że miałam na sobie nowe obcasy, które niedawno zakupiłam w jednym z droższych sklepów. Zbierałam dosyć długo, żeby kupić te cacka. Nie pochodzę z zamożnej rodziny. Nagle na karku zjeżyły mi się włoski. Czułam kogoś. Czułam czyjąś obecność. Ktoś, kto wpatrywał się we mnie, ukrywając się w ciemności. Ktoś, kto był częścią ciemności. Do mojego lewego ucha dotarł szmer, mający swoje źródło za dużym kontenerem na śmieci. Przestraszona odwróciłam się, aby przekonać się, czy naprawdę ktoś nas śledzi. Serce momentalnie przyspieszyło. Zmrużyłam oczy, myślałam, że to pomoże mi dostrzec coś w mroku, który obejmował prawie cały zaułek. Tylko wielkie, betonowe latarnie oświetlały drogę, tak, że przynajmniej wiedziałyśmy, jak iść, żeby się nie potknąć. Ćmiły się jednak delikatnie, a żarówki były już na wyczerpaniu. - Carmen, co z tobą?- moja przyjaciółka pociągnęła mnie za ramię, dając mi znak, że powinnyśmy iść dalej. Nie posłuchałam jej. Dalej stałam odwrócona plecami do niej, wpatrując się w ciemność. Była przerażająca, ale było w niej coś, co mnie przyciągało. Miałam tak dziwne uczucie w brzuchu, jakby to, co tam się chowało było częścią mnie. - Tam coś jest.- wykrztusiłam cicho. - Przestań sobie ze mnie robić żarty, chodźmy już.- zaśmiała się. Chwilę jeszcze patrzałam w tajemniczy mrok, po chwili uświadamiając sobie, że muszę mieć zwidy, a jest to spowodowane spożytym przeze mnie wcześniej alkoholem. Nie piłam tyle ile moja przyjaciółka. Shirley sobie nie odmawia. Ja też wypiłam, jednak na tyle, żeby zachować zdrowy umysł. Odwróciłam się do przyjaciółki, wzięłam ją pod ramię i ruszyłyśmy przed siebie. Shirley potknęła się kilka razy, histerycznie się przy tym śmiejąc, a ja starałam się ją utrzymać, żeby nie wyrządziła sobie krzywdy, co w sumie było bardzo możliwe, szczególnie w takim stanie, w jakim była. Wpatrzona w Shirley, śmiałam się i wspominałam wydarzenia z naszego pobytu w klubie. - Ten chłopak totalnie na ciebie leciał.- Shirley wyrzuciła ręce do góry. - Pff, był...dziwny.- przypomniałam sobie jego twarz. Kocie oczy, czarne zmierzwione włosy, blada skóra i lekko różowe wypieki na policzkach. Wpadłyśmy do pierwszego lepszego klubu, a okazało się, że wylądowałyśmy w klubie dla gotów. Kiedy tam weszłyśmy, miny nam zrzedły, ale postanowiłyśmy tam zostać, nie odmawiając sobie zabawy. Wyszło na to, że zabawa była przednia. Na ulicy nikogo nie było. Tylko my, dwie osiemnastolatki, które nie zdając sobie z tego sprawy jak w takich zakątkach, może być niebezpiecznie, przechadzały się najmroczniejszymi kątami Nowego Jorku. Jedyne co było słychać to, głośne klaksony z głównych ulic, które były niedaleko nas, wiatr, który huczał między budynkami i głośne, mokre sapanie. Sapanie? Wyszłyśmy zza rogu i ujrzałam coś okropnego. Coś jakby ogromy, zdeformowany, śliniący się pies. Z jego pyska kapała gęsta ślina, przynajmniej tak przypuszczałam. Wpatrywał się we mnie i w Shirley ze wzrokiem typu „Jestem bardzo głodny, zjem co popadnie". Kłapał ogromnymi zębiskami, rozbryzgując ślinę na wszystkie strony. Jak opętana zaczęłam krzyczeć. Nie mam pojęcia, jak moje struny głosowe wytrzymały takie napięcie. Nigdy wcześniej nie byłam tak przerażona. Ten stwór stojący jak gdyby nigdy nic przed nami wyglądał jak z najgorszych koszmarów. Co najbardziej mnie dziwiło, moja przyjaciółka wpatrywała się we mnie jak w jakąś psychiczną dziewczynę, która właśnie postradała zmysły. Nie krzyczała. Nie wpatrywała się w to miejsce gdzie ja. Na tę okropną śliniącą się bestię. - Carmen?! Co się dzieje? Czemu tak krzyczysz?- przestraszona skierowała się do mnie, łapiąc mnie za ramię. Nie wiedziałam, co się działo. Jak to? Shirley tego nie widziała? Jakim cudem? Bestia miała chyba ok. 1.50 wzrostu i sięgała mi do szyi. Jak mogła jej nie widzieć? Widziałam jak oczy bestii zmieniają wyraz. Teraz była to złość, ogromna złość, wściekłość, zdenerwowanie, poirytowanie. Nie ociągając się, skoczyła w stronę mojej przyjaciółki i powaliła ją na ziemię. Stałam jak wryta, nie mogłam się ruszyć. Spojrzałam na twarz przyjaciółki, była przerażona. Nie wiedziała co się dzieje. W końcu się ocknęłam i pobiegłam w jej stronę, nie zdążyłam nawet podejść bliżej kiedy ogromny pies pchnął mnie łapą. Uderzyłam z impetem w mur zostawiając w nim małe wgłębienie. Głośno jęknęłam i skierowałam wzrok na przyjaciółkę. Nie zdążyłam nic zrobić. Bestia rozorała klatkę piersiową Shirley, rozrywając jej nową białą sukienkę. Dziewczyna zaczęła się krztusić, a ja zauważyłam jak z jej brzucha i z ust grubymi strugami cieknie krew. Bestia odskoczyła na bok zmagając się z kawałkiem skóry Shirley. Zebrało mi się na wymioty. - Shirley!- wykorzystując chwilę wstałam i krzycząc podbiegłam do przyjaciółki łapiąc jej głowę w dłonie. Próbowałam ją ocucić, ale ona nie reagowała. Nie! Moja przyjaciółka nie żyje! W momencie utraciłam wszystko, moją bratnią duszę...Zaniosłam się ciężkim płaczem stykając się czołem z Shirley. Po kilku minutach podniosłam głowę i zorientowałam się, że przeraźliwa bestia stoi i wpatruje się we mnie. Moim umysłem zawładnęła, złość, strach, ból. Czułam jak moje ciało głównie ogarnęła furia. Poczułam mrowienie w dłoniach, robiły się coraz bardziej gorące. W pewnym momencie, aż parzyło. Spojrzałam na dłonie, które zaczęły się jarzyć pomarańczowo- złotym światłem. Co do cholery? Spojrzałam znad dłoni, na zmierzającego w moją stronę potwora, który po chwili skoczył, próbując mnie przygnieść. Instynktownie zasłoniłam twarz dłońmi. Jedyne co potem poczułam to ciężki powiew wiatru, jeszcze większe ciepło w moich dłoniach i zapach spalenizny. Czekałam, aż potwór mnie przygniecie, ale to się nie stało. Po dobrych pięciu minutach odsłoniłam oczy i spojrzałam przed siebie. Potwór zniknął, a na ziemi walały się grube płaty, spalonej skóry. Wytrzeszczając oczy spojrzałam na swoje dłonie. To ja go spaliłam? Nic nie rozumiałam. Jedynie to, że moja przyjaciółka nie żyje, a ja już nigdy nie zbliżę się do klubu zwanego „Pandemonium".[teraz] Ubrudzona po łokcie błotem, czarną mazią i własną krwią, wróciłam do miejsca, które nazywałam domem. Mała kawalerka na Brooklynie , z niezbyt szykownym wystrojem, pokojem, który można było nazwać sypialnią, kuchnią i małym salonem. Rzuciłam skórzaną kurtkę na ziemię. Postanowiłam, że jutro ją wyczyszczę, teraz jestem na to zbyt zmęczona. Rzuciłam noże do walki na blat kuchni, wzięłam ostatni napój energetyczny z lodówki i usiadłam przed telewizorem. Co robiłam zanim wróciłam? Wiecie, robię wiele ciekawych rzeczy, ale głównie pojedynkuję się demonami, tak dla zabawy. Nazywam się Carmen Levan i jestem Przyziemną. Przynajmniej tak sądzę. Nie jestem ani Nefilim, ani podziemnym (z tego co mi wiadomo). W takim razie dlaczego wiem o świecie Nocnych Łowców i dlaczego walczę z demonami? Cóż, mam niemały konflikt z tymi ciemnymi, obrzydliwymi istotami. Od równego roku, dnia w którym zginęła moja przyjaciółka, jestem przez nich systematycznie napadana i prześladowana. Nie wiem kto ich na mnie nasyła, albo co ode mnie chcą, ale po prostu się na nich natykam. Jestem dosyć pewna swoich zdolności w walce, czasem może i wyrządzą mi jakieś szkody, ale i tak ja wygrywam walki, dzięki mojej skrytej i do dziś przeze mnie niezrozumiałej zdolności. Nie wiem skąd mi się to wzięło, ale mam pewne moce. Zabijam demony używając schowanej głęboko gdzieś w moim ciele mocy. Moc napędzana jest umysłem, a sterowana ciałem. A dokładniej moimi dłońmi. Wystarczy, że się mocno skupię, a demon nie ma ze mną szans. Inni powiedzieli by mi, że jestem Podziemną, może czarownicą, ale ja w to nie wierzę. Uważam się za Przyziemną z krwi i kości i nic tego nie zmieni. No, jest jeszcze jedna rzecz, która czyni mnie trochę odmienną od zwykłych mieszkańców kuli ziemskiej. Urodziłam się ze „Wzrokiem". Dzięki niemu widzę mroczny świat, demony i Nocnych Łowców, nawet jeśli użyją steli do namalowania sobie na ciele znaku niewidzialności. To dlatego wiem o nich wszystko, a oni o mnie nic. Podczas wpatrywania się w czarne pudełko, na których przewijały się różne obrazy, usłyszałam krzyki i odgłosy metalu zderzającego się z czymś twardym, dobiegające z podwórka za domem. Szybko zerwałam się z kanapy i złapałam swoje noże, wybiegając na zewnątrz. Przygotowana do walki okrążyłam cały budynek, aż zaszłam na jego tyły. Zauważyłam tam mężczyznę, w wieku przybliżonym do mojego, ze złotymi włosami, które wdzięcznie balansowały wokół jego głowy, podczas gdy on wykonywał kocie ruchy raniąc demona, którego zobaczyłam po chwili. Chłopak zrobił jeden krótki ruch i wbił miecz w centrum obślizgłego demona. Po chwili wróg rozpłynął się w powietrzu, tak jak to zawsze robiły. Zaśmiałam się i zbliżyłam do chłopaka. - No proszę, proszę. Sam Jace Wayland zabija demony na moim podwórku.- założyłam ręce na piersi kiedy on zdziwiony na mnie spojrzał.
CZYTASZ
Born With Sight / Dary Anioła Fanfiction
FanfictionOpowiadanie autorstwa rosedriah i jest przepisywane z jej GENIALNEGO bloga (link: http://dary-aniola-fanfiction.blogspot.com/) JA NIE JESTEM AUTOREM ANI JEDNEGO SŁÓWKA!!! Oni. Nocni Łowcy. Myślą, że wiedzą wszystko. Myślą, że nic ich nie zaskoczy. M...