Godzina trzecia - bez

3 0 0
                                    

Nadal nie doszłam do siebie po pocałunku Carlosa. Usilnie próbowałam analizować swoją reakcję, by z zaskoczeniem stwierdzić, że mi się podobało. Mimo wszystko czułam się dziwnie z tym, że spodobał mi się przypadkowy i do tego wymuszony pocałunek... Zaczynam się siebie obawiać.

Uniosłam głowę, gdy do pokoju wszedł ostatni kandydat - mężczyzna spod znaku bzu. Już na pierwszy rzut oka widać było, że jest ode mnie sporo starszy, a to, że nosił okulary tylko potęgowało to wrażenie.

Szybko wstałam z kanapy, żeby nie wyjść na niegrzeczną.

— Nazywam się Calsey — przedstawiłam się.

Czułam, że zachowuję się sztucznie. Może spowodowała to różnica wieku pomiędzy mną a mężczyzną? Być może. Coraz bardziej docierało do mnie, że jeszcze godzina i będę musiała wybrać. Już wiedziałam, że będzie to cholernie trudne.

— Denis. — Zdecydowanie powinnam odłożyć to na później, prawie nie dosłyszałam, jak się przedstawił!

Lekko uścisnął wyciągniętą przeze mnie rękę. Uścisk miał pewny, a dłoń nad wyraz delikatną. Na moment uniosłam wzrok i napotkałam jego spojrzenie. Patrzył na mnie łagodnie, z delikatnym uśmiechem, który mogłabym nawet określić jako ujmujący. Miał niebieskie oczy z ciemniejszą obwódką.

— Nie spinaj się tak, przecież cię nie zjem — powiedział, nie odwracając wzroku. — Może usiądziemy? Będzie nam wygodniej.

Przystałam na jego propozycję bez wahania.

— Aż tak bardzo widać, że się denerwuję? — Bardzo chciałam się choć odrobinkę rozluźnić, więc podtrzymałam rozmowę.

— Trochę tak — przyznał.

Uśmiechnęłam się nerwowo. Lekko ugniatałam palcami materiał sukienki.

— Pewnie nie pierwszy raz jesteś jednym z kandydatów... — zagadnęłam.

Nie wiem, czy naprawdę chciałam wiedzieć, ile razy uczestniczył w podobnej rozmowie, ale z drugiej strony... jeśli żadna go do tej pory nie wybrała, to chyba musi być jakiś powód dlaczego? I ten powód wolałabym znać.

— Drugi raz. Zresztą teraz coraz rzadziej biorą mnie pod uwagę, jako kandydata. Nawet zastanawiałem się nad przenosinami gdzieś indziej, gdzie byłbym postawiony w odwrotnej sytuacji, jak w większości watah, ale z drugiej strony tutaj żyje mi się dobrze — powiedział mężczyzna.

Słuchałam go z uwagą, w międzyczasie analizując jego wygląd. Prezentował się... przeciętnie, tak myślę. Przynajmniej na tle Rafaela i Carlosa.

— Mnie przysłała tu matka, żebym miała możliwość wyboru, z kim spędzę życie. I już wiem, że to będzie trudne — westchnęłam.

— Aż tak źle trafiłaś? — Denis patrzył na mnie z rosnącym zaciekawieniem.

— Nie - odpowiedziałam szybko. — Po prostu jesteście różni. Cała wasza trójka jest z zupełnie innych światów. Byłoby mi łatwiej, gdyby trafiło mi się trzech podobnych do siebie mężczyzn, różniących się od siebie tylko jakimiś szczegółami — dodałam.

— Ale wybrać musisz — przypomniał.

Jakbym miała o tym zapomnieć. Do tego dochodziła również kwestia... uczuć. Trudno było wybrać partnera na całe życie wpośród mężczyzn, do których nic nie czułam. Spotkałam ich pierwszy raz. Rafael mógł wcale nie być taki miły, Carlos mógł nie być takim bucem, a Denis... no właśnie. On był... zaskakująco przeciętny. Z którejkolwiek strony by się na niego nie patrzyło.

— Mamy jeszcze trochę czasu — powiedziałam. — Możemy jeszcze się trochę lepiej poznać — dodałam, mając nadzieję, że nie zrozumie tego opacznie.

— Dobra, to raz ty mnie będziesz o coś pytała, a raz ja ciebie — zdecydował mężczyzna.

— To ja pierwsza. Masz jakieś rodzeństwo?

— Tylko przyrodnie, ludzkie. Wychowywałem się w ludzkiej rodzinie — odpowiedział Denis, a ja otworzyłam oczy szerzej ze zdumienia.

— Tak po prostu cię przyjęli? Co z twoimi biologicznymi rodzicami? Jak ci się w ogóle żyło? — Zasypałam go pytaniami.

Mężczyzna uśmiechnął się lekko.

— Nie rozpędzaj się tak, teraz moja kolej — upomniał mnie, a ja od razu zamilkłam. — Dlaczego ta wataha? Specjalnie zmieniłaś miejsce zamieszkania tylko po to, żeby mieć wybór? — zapytał, wygodniej siadając.

— To więcej niż jedno pytanie... — wymamrotałam. Od razu mi przerwał.

— Wcześniej tak się wyrywałaś do mówienia, więc masz teraz szansę — powiedział.

— Po części tak. Poradziła mi to matka, bo nie chciała, żebym skończyła tak jak ona. Z mężczyzną, którego nigdy nie pokocham — odpowiedziałam w końcu. — Ojcu było wszystko jedno, gdzie znajdę partnera. Dla niego liczy się tylko to, żeby mieć wnuka.

Wolałam być szczera, tak dla własnego spokoju. Nie lubiłam kłamać, ani być okłamywaną. Z ojcem nie miałam zbyt dobrych stosunków, za to matka bywała wręcz nadopiekuńcza. Pod pewnym względem nie było to złe, ale brak możliwości podejmowania własnych decyzji mnie przytłaczał.

— Teraz moja kolej. Jak to się stało, że wychowywałeś się w ludzkiej rodzinie? — zapytałam, bardzo tego ciekawa.

Denis niekoniecznie podzielał mój entuzjazm, ale zdecydował się odpowiedzieć. W końcu inaczej złamałby zasady gry, którą sam zaproponował.

— Moim rodzicom się nie układało. Po urodzeniu mnie, matka zostawiła ojca, a on nie był w stanie sam się mną zająć. Znał ludzkie małżeństwo, któremu marzyła się duża rodzina, a sami nie mogli mieć dzieci. Adoptowali mnie, zresztą tak samo jak resztę mojego przybranego rodzeństwa. Z biologicznym ojcem utrzymuję kontakt, nie mam mu za złe tej decyzji — wyjaśnił.

Gdy skończył mówić, wybiła pełna godzina. Czas się skończył. Teraz będę musiała wybrać.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 01, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

3 godzinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz