Bukiet stokrotek

793 94 18
                                    


  Obudziłem się na podłodze. Byłem cały obolały. Leżałem tak jeszcze chwilę, po czym powoli usiadłem. Syknąłem i złapałem się za bolący brzuch. Ostrożnie, podpierając się o stojące obok krzesło, spróbowałem wstać. Stanąłem na prawą nogę i poczułem okropny ból w okolicy łydki. Kulejąc udałem się do łazienki, po drodze zabierając coś na przebranie. Powoli zdjąłem koszulkę. Skrzywiłem się patrząc w lustro. Ujrzałem kilka dużych siniaków, zaschniętą krew pod nosem, rozciętą wargę i limo. Super. Jak ja to zakryje? Stare ubrania, wrzuciłem do kosza na pranie i wziąłem długi, ciepły prysznic. Bolała mnie chyba każda możliwa część ciała... No... prawie każda. Zmyłem resztki kwi i wyszedłem z kabiny. Prysznic na prawdę mi się przydał. Rozluźnił napięte mięśnie i zrelaksował.

 Założyłem ciemną, długą bluzę i nieco przedarte spodnie. Nie wyglądały tak specjalnie. Nie mam pieniędzy na nowe, ale jest teraz taka moda, że nikt nie zauważy. Dalej kulejąc, udałem się do kuchni. Byłem strasznie głodny. Rozejrzałem się po domu. Ku mojemu zadowolenie, nigdzie nie było ojca. Musiał pójść do pracy. Otworzyłem lodówkę, ale wnętrze świeciło pustkami. Przeszukałem wszystkie półki w nadziei na znalezienie czegokolwiek do jedzenia. Nic. Świetnie. Przejrzałem też salon w poszukiwaniu pieniędzy, ale też nic. Może pójdę do Jena? Nie... to głupie pytać o jedzenie. W dodatku własnego chłopaka. Bijąc się z myślami w końcu zdecydowałem się go odwiedzić. Nałożyłem kaptur, włożyłem buty i wyszedłem z domu. 

Stałem pod jego drzwiami, ale bałem się zapukać. Co jeśli mnie wyśmieje? W końcu się odważyłem, a po chwili, ktoś otworzył mi drzwi.

 -O hej. Co ty tu robisz? - Spytał zdziwiony Jean, zamykając za sobą drzwi.

 -H-hej. -Uśmiechnąłem się nieśmiało. - J-ja chciałem spytać... - Nie, nie mogę... Nie dam rady go o to zapytać.

 -Ej, co to jest? - Zapytał, wskazując na moje podbite oko. Złapał za mój kaptur i zsunął z głowy. 

Odwróciłem wzrok.

 -To ojciec... Znowu mnie pobił. - Odparłem cicho i spuściłem głowę. Nie chciałem, żeby brał mnie za nieudacznika, ale miałem nadzieję, że jakoś mnie pocieszy. Bardzo tego teraz potrzebowałem. 

 -Gdzie jeszcze oberwałeś? - Spytał dość obojętnie, tak jakby z przymusu. Podniosłem bluzę ukazując siniak. Po chwilowej ciszy Jean się odezwał.-Znowu nie przyłożyłeś się do nauki? - Raczej stwierdził, niż zapytał. To mnie zabolało. Jak on tak może mówić?

 -Co? Przecież wiesz, że siedzę cały czas w domu i się uczę... - Odparłem z wyrzutem. 

 -Widocznie coś robisz źle. - Odparł stanowczo. 

 -Myślałem, że mi po... - Urwałem. Nie chciałem się z nim kłócić... może ma racje. Coś robię źle.  - Nie ważne, może masz racje. - Uśmiechnąłem się smutno. -Jean? Mogę zostać u ciebie na obiad? - Spytałem nieśmiało. 

 -Wiesz... nie za bardzo. Mama nie przygotowała tak dużo. Mogłeś mnie uprzedzić wcześniej.-Naprawdę nie wiem, czemu z nim jestem. On się do mnie nie przyznaje, nawet nie chce mnie pocieszyć. Nigdy nie zrobił dla mnie nic miłego. Traktował mnie tak, jakbym się w ogóle nie liczył. 

 -Dobra jasne... To ja już pójdę. - Odparłem cicho. 

 -To pa. - Odpowiedział beznamiętnie i wszedł do domu. 

 Zacząłem się zastanawiać, co mam teraz ze sobą zrobić. Szedłem parkiem, rozglądając się dookoła. Zobaczyłem jakąś mamę bawiącą się z dzieckiem. Biegali na placu zabaw, śmiali się. Wróciłem do czasów mojego dzieciństwa. Kiedy byłem jak to dziecko i razem z mamą ganialiśmy się na placu zabaw. Uśmiechnąłem się pod nosem i ruszyłem dalej. Wiem już gdzie pójdę.

 Przemierzając park, zobaczyłem kilka ładnych stokrotek. Zerwałem mały bukiecik. Szkoda, że nie mam pieniędzy na nic ładniejszego. Po dziesięciu minutach, znalazłem się na cmentarzu. Był dość duży, ale znałem drogę na pamięć. Często tu przychodzę.

 -Cześć mamo. - Powiedziałem uśmiechając się smutno.

 Ukucnąłem przy niedużym nagrobku i położyłem bukiecik na czarną płytę. 

 -Przepraszam, że nie przyniosłem ci nic ładniejszego. Wiesz, tata strasznie przeżywa, że cie stracił... - W oczach pojawiły się łzy. - Chciałbym, żebyś ze mną porozmawiała... tak jak kiedyś. Żeby nigdy więcej nie podniósł na mnie ręki. - Głos mi się załamał. Nie potrafiłem powstrzymać się dłużej od płaczu. - Wiem, że chce dla mnie jak najlepiej, ale mógłby mnie wysłuchać, chociaż raz... Spróbować mnie zrozumieć... - Mówiłem szeptem, nie będąc w stanie wydobyć z siebie głośniejszego dźwięku. 

 Klęczałem obok grobu mamy i płakałem. Nie obchodziło mnie, czy ktoś to zobaczy. Przez resztę czasu, opowiadałem jej co u mnie słychać. Za dużo tego nie było, bo cały czas siedzę w domu. Zaczęło robić się ciemno. 

 -Musze już iść. Ściemnia się. Tata będzie się martwić. - Nie chciałem mu znowu podpaść. Nie wiem w jakim stanie będzie jak wrócę. 

 Wstałem, otrzepałem się i krokiem najszybszym, na jaki pozwalała mi noga, ruszyłem do domu.Wchodząc zauważyłem buty ojca. Chciałem się zakraść cicho do pokoju, ale oczywiście nie udało mi się. 

 -Gdzie byłeś? - Padło pytanie z kuchni którą mijałem. Tata stał i pił herbatę. Nie wyglądał na pijanego. 

 -U mamy. - Spojrzał na mnie, mierząc od stóp do głowy i odwrócił wzrok. 

- Będzie coś na obiad? - Zapytałem w końcu, czując ogromny głód. Nie jadłem nic cały dzień. Zaczął grzebać w kieszeni i podał mi jakieś drobne. 

 -Kup kilka zupek chińskich. - Odparł i wyszedł z kuchni. Cały czas to samo. Jakby nie mógł kupić czegoś normalnego do jedzenia. A no tak... wszystko musi wydawać na wódkę... Westchnąłem i udałem się do sklepu.  

________________________

-Hej.

-Hejo~ Wiem że sie cieszycie. XD

-Następny rozdział będzie lepszy, na prawdę i dłuższy.

 -Na serio.

-Będzie się w nim działo .( ͡° ͜ʖ ͡° )

-No a kiedy się pojawi nie wiemy :P 

-Może jak nabiorę chęci do życia :)

-Jezu na minka z Fb mówi nie chce mi się żyć...*mam nadzieję że nabierze chęci  ^^* szepcze

-XD

-No to do następnego!

-Pa pa!





 


Naucz mnie jak żyćWhere stories live. Discover now