DdH - 14

2.6K 337 134
                                    

    Minął tydzień od naszego wspólnego występu z Louisem. Był wtorek i kiedy wychodziłem ze szkoły, Lou podszedł do mnie, by wspólnie pójść do domu, tak jak to robiliśmy przez ostatni tydzień. Uśmiechaliśmy się do siebie i rozmawialiśmy podczas drogi. Przez miniony tydzień zbliżyliśmy się do siebie i myślę, że ludzie zaczęli to zauważać, ale na szczęście o to nie pytali.

    – Hej, Haz – odezwał się po chwili ciszy, używając ksywki, którą mi nadał. Była dziwna i zabawna, ale lubiłem ją. – Chcesz się później spotkać?

    – Tak, pewnie. U mnie? – zasugerowałem, ponieważ jeszcze nigdy nie był u mnie w domu.

    – Tak, może być. – Uśmiechnęliśmy się do siebie.

    – Tak właściwie to dlaczego nie pójdziemy tam razem od razu? Mojej mamy nie ma w domu, możemy też coś od razu zamówić – zaproponowałem nieśmiało.

    – Brzmi świetnie, pozwól mi tylko napisać do mamy. – Zrobił dokładnie to, o czym mówił i ruszyliśmy dalej. Moment późnej otrzymał odpowiedź i poinformował mnie, że jego mama się zgodziła.

    Skręciliśmy w kierunku mojego domu, rozmawiając na temat tego, co powinniśmy zjeść, decydując zwyczajnie zamówić jakąś pizzę.

    – Hej, Lou, możesz iść do mojego pokoju i się rozgościć, kiedy ja będę zamawiał. To ten z wielkim H na drzwiach.

    – Ok – powiedział, śmiejąc się lekko. Uśmiechnąłem się do niego, a on odwrócił się, by wejść po schodach na górę.

    – Ej, Lou. – Spojrzał na mnie. – Mógłbyś wziąć mój plecak na górę? –  Uśmiechnąłem się szeroko, a on pokiwał głową z uśmiechem, ale i tak wziął go ze sobą.

    Kiedy zniknął z widoku, wziąłem telefon domowy i wykręciłem numer pizzerii, zamawiając dużą pizzę z szynką i serem. Złożenie zamówienia zajęło mi pięć minut i po rozłączeniu się także skierowałem się do mojego pokoju.

    Moja twarz zrobiła się blada i poczułem się chory, kiedy otworzyłem drzwi i zobaczyłem Louisa siedzącego na łóżku z moim pamiętnikiem w dłoniach.

    – Louis! – krzyknąłem, zaskakując go tym. Szatyn wstał szybko i ruszył w moim kierunku.

    – Przepraszam, Harry, nie wiedziałem, że to pamiętnik. Sądziłem, że to szkicownik czy coś takiego, przysięgam – powiedział, wiercąc się w miejscu i podając mi mały notatnik. Moja twarz musiała być czerwona i wykrzywiona w grymasie, ponieważ wtedy zapytał cichym głosem: – Jesteś na mnie zły?  

    – Nie, nie jestem. Tylko… Zapomniałem, że zostawiłem go na łóżku i… Louis, przeczytałeś? – zapytałem przestraszony, a ku mojemu zaskoczeniu on uśmiechnął się i przytaknął. – Cholera, jestem taki zawstydzony… – Przeczesałem dłonią loki i podszedłem do stolika nocnego. Otworzyłem małą szufladę, wrzuciłem do niej pamiętnik i zamknąłem ją z trzaskiem.

    Wszystko się spieprzyło. Teraz on wiedział, że go lubię i przeczytał te wszystkie zawstydzające rzeczy, które o nim napisałem, zwłaszcza te z ostaniego tygodnia. Cholera, pisałem nawet o jego tyłku w rurkach i nogach w spodenkach do piłki nożnej. Wszystko spieprzone. Przestanie być moim przyjacielem, ponieważ stwierdzi, że jestem dziwny i nie lubi mnie w ten sposób.

    – Harry! – Usłyszałem, jak Louis mówi głośno. Chyba wolał mnie już kilka razy, ale byłem zbyt zagubiony we własnych myślach. Obrócił mnie za ramię i jego twarz spochmurniała, kiedy zauważył moje mokre policzki i trzęsącą się dolną wargę. Kiedy w ogóle zacząłem płakać?

    – Przepraszam, Louis…

    – Za co przepraszasz? – zapytał z małym uśmiechem, gdy jego dłonie powędrowały do moich policzków, z których kciukiem otarł łzy.

    – Myślisz, że jestem dziwny? To znaczy, przeczytałeś to wszystko i…

    – Cii – przerwał mi. – Nie uważam, że jesteś dziwny i nie masz powodu do zawstydzenia. Tak właściwie czuję się miło przez to wszystko, co przeczytałem.

    – Naprawdę?

    – Tak, Harry, i ja też cię lubię. – Założył kosmyk loków za moje ucho i pogłaskał po policzku.

    – T-tak? – zapytałem głupio, a on przytaknął. Poczułem, jak moje policzki robią się jeszcze czerwieńsze.

    – Bardzo. Jesteś najsłodszy i bardzo miły. Zawsze świetnie się bawię, kiedy się z tobą spotykam. Mamy dużo wspólnego i, cholera, wyglądamy razem dobrze. – Zaśmiałem się na to i przytuliłem się do jego szyi, ukrywając tam twarz. Szatyn ułożył dłonie na mojej talii i przyciągnął mnie najbliżej jak się da.

    Kiedy oderwaliśmy się od siebie, objął moją twarz dłońmi i stanął lekko na palcach, by pocałować mnie w usta. Przyciągnąłem go za talię i rozwarłem wargi, by dać mu dostęp. Uśmiechaliśmy się przez pocałunek, zanim straciliśmy oddech i odsunęliśmy się od siebie.

    – Więc… Czy to znaczy, że ze sobą chodzimy? – zapytałem, pocierając ze sobą nasze nosy.

    – Oczywiście, loczku – odparł z rozbawionym uśmiechem, a ja zwyczajnie zachichotałem i ponownie podłączyłem nasze wargi.

———

THE END

Dziękuję wszystkim, którzy to czytali, a zwłaszcza dwóm osóbkom (mam nadzieję, że domyślą się, że to o nich mówię), które bardzo, bardzo ładnie komentowały to małe coś 💜💕💜

Dear diHarry || Larry [tłumaczenie PL] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz