-ale...ale -zaczął niepewnie thorek, nasz mały muchomorek - co ty tu robisz Rafał?
-to nie czas na gadania przystąpmy do działania - kislu wyjrzał przez okno i uśmiechnął się do nas szeroko, głęboko i jakoś tam jeszcze.
-DOBRA DOBRA WEŹ JUŻ NIE KRZYCZ JA JESTEM W CIĄŻY CO NIE ZIOMEK?-powiedziałam zbulwersowana
-sorka memorka
-luzik arbuzik
-to jedziemy czy co robimy?-powiedział zniecierpliwiony dżej di.
-My byśmy nie jechali?????-zaświerkotał jak skowronek - wsiadajcie.... ALE....-tu zrobił pauzę, oho jaki on tajemniczy, az idzie boki zrywać...
-...ALEEE....??? - powtórzyliśmy jednocześnie, robiąc przy tym pozy jak power rengers.
-ale w sumie to zgłodniałem - MOGŁAM SIĘ DOMYŚLIĆ AHA - macie tu może jakiegoś kebsa?
-JAK MOŻESZ W TAKIM MOMENCIE MYSŁEĆ O JEDZENIU
-ja nie myślę, po prostu mój żołądek domaga się swoich praw - Kiślu zrobił minę zbitego szczeniaczka
-Twoja prawa nie jest ważniejsza niż moja lewa - odpowiedziałam mając nadzieję, że ten argument skutecznie zamknie jego usta.
Tego argumentu nawet mistrz dissów aka Rafał Kisieliński nie mój podważyć. W milczeniu obszedł samochód i usiadł na krześle od strony kierowcy. Niestety, pojawił się tyci tyci incydent. Na miejacu obok Kiśla spoczywała bowiem czarno-biała koza z wielką różową kokardą na czubku głowy.
MEE!!!11!!!1 - powiedziała, a raczej zameczała hehe.
- KISLU CO TU ROBI TA KOZA!?!?!?!? - krzyknął czerwony ze złości smawek, unosząc rozhisteryzowane ręce ku górze, wyglądając przy tym jak rozjechana wiewiórka.
- Dokładnie Rafale, mam nadzieje ze masz dobre wytłumaczenie - mruknął dżej, swoim hipnotejzing głosem. OMG ON JEST CZASEM TAKI STANOWCZY.
- YYYYYYYYYYYYYYYYYY NO BO WIECIE. ......-zaczął, hihrając się ze swoich kulinarnych fantazji - czasami czuję sie bbbbb samotny
-Dobra dobra nie tłumacz się już, Gienię musi jak najszybciej obejrzeć ten no... piekarz
-chyba lekarz debilu - sprostowałam
-co za różnica lol
-dobra zróbmy tak - głos zabrał poważny jak zawsze Bóg Piorunów czyli Thor - ja, Gienia i Jaś usiądziemy z tyłu a Fifi pojedzie za nami hujalnogą.
-Ale dlaczego ja - zapytał zdziwiony Filip. Jego mina byla bezcenna. Żartuję, kosztowała 2,50.
-Bo tylko ty posiadasz prawo jazdy na ten pojazd - odparł Stasio.
Jak powiedział, tak zrobiliśmy. Już po chwili wspaniały wehikuł Rafała, zwany inaczej Hondą, pełną parą mknął po ulicach Warszawy, a fioletowa hulajnoga Smava nie odstępowała go na krok. W takim tępie (15km/h) dotarliśmy do szpitala w niecałe dwa dni.
- Dżeju Dąbrowski - zaczęłam patrząc na swojego bojfrienda - Nie dam rady sama, help mi czy coś - powiedziałam, wyciągając nogę w jego kierunku.
- A CO TY MYŚLISZ, ŻE DRZEWA TO ROSNĄ NA DRZEWACH - powiedział, wyraźnie gestykulując, chcąc tym sposobem wyraźniej podreślić że na rację.
Już chciałam mu odpowiedzieć coś niemiłego typu: "NIE MASZ MILIONA SUBÓW", ale przypomiałam sobie że ma, więc siedziałam cicho.
Między nami zapadła niezręczna cisza.
- TYLKO BIEDRONKA NIE MA OGONKA, TYLKO OGONKA BIEDRONKA!!!!!!!#
-wtf kiślu?????????
-no sorki głodny jestem,wchodzimy?
-TAK - krzyknęlismy jak chór dzikich jaszczurek
Po przekroczeniu budynku od razu rzucił się nam w uszy zapach jedzenia. Nim się obejrzyliśmy, Fafałek już zagalopował w poszukiwaniu jakiś kebsików lol.
-halo ale ja rodze ziomy-uniosłam ręce w bok jak jakiś debil ale jolo
-HALO ALE ONA RODZI ZIOMY - powtorzył głośniej mój monsz, aww on jest taki kochany.
-CZY JEST NA SALI LEKARZ-oznajmił filip, któremu przez szybką jazdę na koniu oklapła grzywka.
W tym samym momencie podszedł do nas mężczyzna w śnieżnobiałym szpitalnym uniformie w różowe kwiatki, trzymając w dłoni wypchanego dwurożca.
-Dzień DOBEREK, z tej strony wasz GOFEREK - wykrzyknął z bsnenem no twarzy, podrzucając do góry maskotkę, która, zataczając idealny łuk, opadła prosto na głowę Thora.
-Wtf kot - Thor rozmasował bolące miejsce, na którym zdążył się już pojawić sporej wielkości guz.
-E ty ziomek, to moje przywitanie - Pacanek zrobił trzy kroki na przód. - Jak cię powalę moim kilofem to nie będziesz taki mądry
-JA RODZĘĘĘ - wydarł się rozhisteryzowany Kiślu.
-Nie ty tylko ta oto niewiasta z workiem na ryju - Jaś wskazał na mnie czwartą nogą u ręki
-To moja twarz
-Uuuu ale pszyps
-Ta pani jest w ciąży? Nie powiedziałbym - rzekł lekarz
-Tak to już 21 miesiąc
-O fak, trzeba było mówić od razu. W takim razie zapraszam na rentgen kręgosłupa
-Oki doki już idę. A wy chłopcy zmykajcie, idźcie się pobawić czy coś.
Nie musiałam im tego dwa razy powtarzać. Ledwo skończyłam wymawiać te słowa po ekipie Telefele nie było już śladu. Słysząc z przeciwległej pod kątem prostym sali nuty hitu terefere te terefere te terefere czy cos takiego, nie chciałam wiedzieć co robią.
WIEEEEEENC - zaczął pan florek doktor skowron lekarz - LUBI PANI SOCZYSTE BANANY?
Spojrzałam na niego z mindfuckiem wymalowanym na ręce.
- JABŁKO SPADA Z GRUSZY DZIĘKI ELEKTRYZOWANIU SIĘ CIAŁ - powiadziałam dumnie, patrząc w oczy zdezorientowanemu weterynarzowi. HA. NIE WIEDZIAL ZE JESTEM TAKA MĄDRA SUPRAJS MADAFAKA.
Czując dumę w całym swoim ciele i jeszcze w innych częściach mojego ciała, nawet nie zauważyłam, kiedy ten fiki łiki dziecko ujrzało światło nocne wow.
Omgy kiedy ją zobaczyłam poczułam wibracje w teleonie bo właśnie ktoś wysłał mi smsa. Była taka piękna, po mamusi i tatusiu.
Uśmiechnęłam się do siebie bo wiedziałam, że teraz w sklepie obok mojego domu jest promocja na kebaby.
_____________________________________
Rozdział po roku czasu hehe
@littscutie pisała go razem ze mną jak coś
YOU ARE READING
Pisiont twaszy Dżeja #jdyoutube
Fanfiction*jest to fanfiction stworzone na potrzeby filmiku Janka Dąbrowskiego* Od razu mówię, że wszystkie błędy są napisane celowo xDDDDDDD Miłego czytania 8)