1 rozdział

745 43 1
                                    

Powoli zaczęło sie zciemniać. Wracałam od koleżanki. Idąc do domu musiałam przejść przez park którego nie lubiłam. Weszłam do parku. Choć moja głowa zdawała sie być nieruchoma wzrokiem cały czas obserwowałam otoczenie. Zauważyłam coś po prawej stronie. Kilkanaście metrów odemnie stała jakaś postać. Trudno ocenić kto to mógł być. Postać była wysoka. Był to prawdopodobnie jakiś młody mężczyzna w bluzie z kapturem.

Dziewczyna szła przez park a ja powoli podąrzałem za nią obserwując ją z ukrycia. W pewnym momencie stojąc za drzewem zapatrzyłem sie na nią i zanim sie zorientowałem zauważyła mnie. Szybko stanąłem tak żeby mnie nie widziała i wskoczyłem na drzewo. Ułożyłem sie tak by było mnie jak najmniej widać co ułatwiła wieczorna pora i słońce które dopiero co zaszło.

Tajemnicza postać gdzieś zniknęła. Odwróciłam sie i poszłam dalej. Kiedy byłam już blisko wyjścia ktoś złapał mnie od tyłu zasłaniając usta dłonią. Zaczęłam sie szarpać ale to nic nie dało. Do mężczyzny który mnie zaatakował dołączyło jeszcze dwóch. Teraz zupełnie nie miałam szans.

Po chwili ruszyła dalej a ja odetchnąłem z ulgą. Niestety przedwcześnie bo za nią ruszyło trzech podejrzanych typów. Gdy była już przy wyjściu z parku jeden z nich szarpnął ją za ramie a pozostałych dwóch otoczyło ją. Zacisnąłem pieści a moja maska napewno zmieniła wyraz. Ruszyłem w ich stronę i zacząłem sie śmiać.
-Wiecie co? Te wasze napaści są już nudne...ke ke ke...

Znów usłyszałam ten znajomy śmiech. Odwróciłam sie i zobaczyłam młodzieńca w masce. Zdawało mi sie że to ta sama postać którą widziałam wcześniej. Znów zaczęłam sie zamotać. Jeden z mężczyzn kopnął mnie w brzuch. Skuliłam sie a oczy zaszkliły mi sie z bólu.
-A ty niby taki bohater-jeden z mężczyzn zwrócił sie do młodzieńca.
-Skoro jesteś taki mądry to uratuj swoją dziewczyne-szydził drugi.

-Wy nie zasługujecie nawet na zagranie ze mną.
Teraz byłem na nich wściekły. Nie chciałem robić tego na jej oczach ale teraz na pewno ich zabiję. Podeszłem do jednego z nich i udeżyłem go w bok tak że padł na ziemię zapewne z połamanymi żebrami. Drugi zamachnął sie na mnie ale z łatwością zrobiłem unik. Złapałem go za gardło i odrzuciłem na bok przy okazji raniąc go pazurami.

Leżałam na boku zwijając sie z bólu. Patrzałam jak młodzieniec zabija męźczyzn. Chciałam mu pomóc ale ból był zbyt silny. Rozglądałam sie czy moi oprawcy nie mają pomocników. Zastaniawiałam sie kim jest młodzieniec. Miał maske która sie zmieniała. Do tego z łatwością poradził sobie z tyloma mężczyznami. Trochę sie go obawiałam ale z drugiej strony przecież mi pomagał.

Rozprawiłem sie z mężczyznami bez problemu i podeszłem do dziewczyny. Była lekko poobijana ale chyba nic jej nie było. Uspokoiłem sie troche a maska wróciła do początkowego stanu z lekkim uśmiechem po czarnej stronie.
-Nic ci nie jest?
-Chyba nie. Dziękuje za pomoc.
Chłopak pomógł mi wstać. Lekko dłonią dotknęłam brzucha. Wiedziałam że mam sporego siniaka. Rozejrzałam sie po parku. Do mojego domu było niedaleko.
-Odprowadze cie. Nie wiadomo czy ktoś jeszcze sie nie czai.
-Dzieki. Mieszkam niedaleko. Tak wogóle jestem Chizuru.
-Chizuru...Ciekawe imię. Na mnie mówią Kagekao.
-Masz japońskie imie tak jak ja. Moje oznacza tysiąc żurawi a twoje cienistą twarz.
W końcu doszliśmy do mojego domu. Oboje weszliśmy do mieszkania. Poszłam do kuchni poszukać maści.

Rozglądałem sie po domu oglądając wszystko. Tak jest ciekawiej niż zaglądając przez okno. Po szybkim zwiedzaniu wszedłem do kuchni. Chizuru akurat czegoś szukała.
-Dasz rade podać mi maść?-zapytałam cicho-Dla mnie jest za wysoko.
-Nie ma problemu.
Sięgnąłem maść i podałem ją Chizuru. Oparłem sie o szafke i patrzyłem na nią. Wyglądało na to że sie mnie nie boi co mnie bardzo ucieszyło. Może nawet będę mógł spotykać sie z nią częściej nie koniecznie w takich okolicznościach.

Kagekao wydawał sie bardzo miły. Odwróciłam sie tyłem i posmarowałam sobie brzuch. Potem odłożyłam maść.
-Chcesz sie czegoś napić? Jeśli lubisz wino to mogę ci dać bo mam dużo ale sama mało pije. Dostaje wino z pracy.
-W...Bardzo chętnie. Ja piję dość dużo wina. To mój ulubiony alkohol.
Prawie sie wygadałem a przecież nie mogę jej powiedzieć że przez ten cały czas ją obserwowałem. To nie byłoby fajne.

Dałam chłopakowi wino a sobie wzięłam sok. Oboje poszliśmy do salonu. Dopiero kiedy całym ciężarem opadłam na fotel poczułam ulgę. Mięśnie obolałego brzucha nie były już napięte.

Przez chwile siedziałem z kieliszkiem w dłoni nim zdecydowałem odchylić maskę. Może i potrafiła pokazywać moje emocje ale niestety nie dało sie przez nią pić. Przesunąłem ją tylko tyle żeby móc sie napić. Nie chciałem na razie pokazywać dziewczynie twarzy. Najpierw musi mnie zaakceptować.

Westchnęłam cicho bo przypomniało mi sie że jutro rano mam wykłady. Nie chciałam iść na nie w takim stanie. Oderwałam sie od tych myśli i spojrzałam na Kagekao. Zobaczyłam że lekko uchylił maskę. Byłam ciekawa jak wygląda jego twarz ale obawiałam sie jego reakcji jeśli bym o to zapytała. Zdawało mi sie że wino mu smakuje. Jego maska ukazywała uśmiech.
-Jeśli bedziesz chciał moge ci dać wino do domu.
-Chętnie. Ale zastanawiam sie czemu nie korzystasz z tego że dostajesz z pracy tyle dobrego wina. Nie bardzo za nim przepadasz?
-Lubie wino ale nie sprawia mi przyjemnosci picie go hektolitrami. Często siedze w domu sama.
Wbiłam wzrok w ziemie przypominając sobie ostatnie wydarzenia i rozstania z bliskimi. Zrozumiałam że nie byli to moi prawdziwi przyjaciele. Teraz już zupełnie nie wiedziałam kto jest moim prawdziwym przyjacielem.

Zrobiło mi sie troche głupio. Mogłem nie zadawać tego pytania. Poza tym to troche moja wina że straciła przyjaciół. Jednak są głupi skoro zostawili ją z takiego powodu. Może potem zobacze czy są dość ciekawi ale narazie muszę znaleść jakiś sposób żeby pocieszyć Chizuru. Naciągnąłem maske odstawiając pusty kieliszek na stół.
-Nie powinienem pytać...Przezemnie teraz jest ci przykro. Jak moge ci pomóc?
-To nie twoja wina. Sama źle dobrałam przyjaciół. Może poprostu za szybko nazwałam ich przyjaciółmi. Chciałbyś spotkać sie jutro?-zapytałam cicho.
-Z tobą? Chętnie. Jeśli będę mógłto na pewno przyjdę. Tylko o której mniejwiecej?
-O której będziesz chciał. Jutro i tak nie idę ani do pracy ani na wykłady. W tym stanie nie dam rady.
-W takim razie przyjdę może nawet rano.
-Jak chcesz. Będe na ciebie czekać. Przy okazji poszukam ci wina.
-Dobrze więc do zabaczenia jutro.

Kagekao Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz