Prolog.

56 4 2
                                    

Poznałyśmy się w barze trzy ulice od szpitala w którym pracuję. Trafiałam tam w piątki po ostatnim dyżurze, aby się odstresować . Zawsze siedziałam przy ladzie, skierowana wprost na drzwi wejściowe. Gdy tylko spojrzałam z nad szklanki, weszła ona, ciemnowłosa, seksowna kobieta, mniej więcej w moim wieku. Od razu obezwładniła mnie swoim wdziękiem. Była z koleżankami, nawet na mnie nie spojrzała, lecz nie przejmowałam się tym, jej wygląd wynagradzał wszystko. Jej twarz była wprost proporcjonalna, lekko podkrążone oczy osadzone w idealnej odległości od siebie, pod nimi uwydatnione kości policzkowe oraz zadziorny, mały nosek. Wzrok i tak powędrował na pełne, ciemno różowe usta. Wstyd przyznać ale oblizałam się na sama myśl co mogłyby zrobić. Ta kobieta była chodzącą boginią. Po złożonym zamówieniu usiadły przy stoliku, umiejscowionym przy oknie.
Po półgodzinie bicia się z własnymi myślami, czas skorzystać z ubikacji i uciekać do domu. Jak pomyślałam tak zrobiłam, otwierając drzwi z impetem trafiłam ją w twarz. Zamarłam, automatycznie zaczęłam ją przepraszać i oglądać jej twarz. Zdziwiona patrzyła na mnie.
Przepraszam, nawyki zawodowe. Jeszcze raz, naprawdę. Nie chciałam. – powiedziałam pośpiesznie.
Naprawdę nie przejmuj się, wyliże się z tego. – Zaśmiała się. Miała naprawdę uroczy uśmiech, ale od razu usunęła się z drogi i poszła do towarzystwa z którym przyszła.
Gdy zmierzałam w kierunku drzwi, uśmiechnęła się do mnie. Cholera, naprawdę jest śliczna.

Śpiesz się mnie kochać.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz