12

2K 152 71
                                    


Miałam już tego serdecznie dość. Tej ciszy, tego co się stało i przede wszystkim tego, jak JiYong mnie traktował. Uderzył mnie, krzyczał na mnie, oskarżył o coś czego nie zrobiłam, ale przeprosił... Przeprosił do cholery, a nie musiał wcale tego robić. Było mi źle z tym, że go olałam. W prawdzie, nie zrobiłam tego specjalnie, po prostu ten pieprzony strach mnie sparaliżował. Kiedy chciałam mu coś odpowiedzieć, kiedy chciałam powiedzieć, że już jest w porządku, nie mogłam. Nie potrafiłam. Tak bardzo się go bałam... Ale już się chyba nie boję. Mogę chyba już z nim porozmawiać, prawda? 

Po długich namysłach, postanowiłam że z nim porozmawiam. Był już późny wieczór, wyszłam ze swojego pokoju po całym dniu spędzonym w tym miejscu. Poszłam do kuchni mając nadzieję, że tam właśnie będzie. Zazwyczaj o tej porze, chłopak przygotowywał sobie kolację. Miałam nadzieję, że dziś będzie robił to samo. Nie myliłam się, stał tam gotując coś. 

Podeszłam cicho i stając za jego plecami, położyłam delikatnie dłoń na jego ramieniu. Poczułam jak pod wpływem mojego dotyku, chłopak się wzdrygnął. Odwrócił twarz, spoglądając na mnie przez ramię

- JiYong – powiedziałam cicho, spoglądając nieśmiało w jego oczy. 

W sekundę pożałowałam tego, ze w ogóle się odezwałam. Chłopak uderzył mnie w twarz. Momentalnie na ten gest odsunęłam się od niego, czując jak łzy napływają do moich oczu. JiYong stał, wpatrując się we mnie z kpiącym uśmieszkiem na ustach

- Za co tym razem? – spytałam, wypuszczając z ust cichy szloch. 

Dostałam drugi raz. 

Rozpłakałam się na dobre, chowając twarz w dłonie

- Za to, że mnie ignorowałaś, kiedy Cie przepraszałem – powiedział. – I za to, że odezwałaś się, kiedy miałaś się nie odzywać – dodał. 

Spojrzałam na niego, nie wiedząc za bardzo co mam robić i jak się zachować. Czy mówić coś, czy lepiej żebym zamilkła na dobre. Postanowiłam zamilknąć. Nie mówiąc nic, wyszłam z kuchni i udałam się do łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz, po czym osunęłam się po zimnej ścianie, siadając na podłodze. 

Boże, daj mi siłę to przetrwać

Modliłam się cicho. 

Albo po prostu pozwól mi umrzeć. Zrób coś, żebym tak nie cierpiała.


Perspektywa JiYonga

Stałem w kuchni, bijąc się ze swoimi myślami. Po jaką cholerę ją uderzyłem? Zaplotłem palce we włosy, pociągając mocno za ich końcówki, po czym ruszyłem w stronę łazienki w której się zamknęła. Nacisnąłem na klamkę, ale nie ustąpiła. Zapukałem, mając nadzieję, że mi otworzy. Nie zrobiła tego. Nawet się nie odezwała. Słyszałem tylko jak płacze. Na ten dźwięk, żołądek wywrócił mi się o sto osiemdziesiąt stopni. Nie chciałem tego. Nie chciałem jej krzywdzić. Chciałem ją chronić. Chciałem ją chronić przed całym światem, a nawet nie potrafiłem jej ochronić przed samym sobą. Myślałem, że potworem jest świat... A to ja nim byłem.

Zapukałem jeszcze raz, ale dalej nic. Rozwyła się jeszcze bardziej. Mogłem tylko się domyślać, jak bardzo się w tej chwili mnie boi. Jestem głupi, wiem o tym. Nie wiem jedynie, dlaczego ją tak krzywdzę. Nie chcę tego. Jestem popieprzony. Wziąłem spory rozbieg, po czym rzuciłem się pędem w stronę drzwi, wywarzając je przy tym. Wpadłem z hukiem do pomieszczenia, w którym, pod jedną ze ścian, siedziała skulona dziewczyna. 

Nie myśląc wiele, podszedłem do niej i klękając naprzeciwko, wziąłem ją w swoje ramiona, przytulając jej ciepłe ciało do mojego. Dziewczyna nie wyrywała się. Wtulona we mnie, płakała jedynie. Było mi cholernie głupio i przykro za to, jak ją potraktowałem. Nawet nie dałem jej powiedzieć o co jej chodzi. Nie dałem jej dokończyć, wyjaśnić po co do mnie przychodzi. Po prostu zamachnąłem się i dałem jej w twarz... Jak skończony idiota, jak tyran bez serca... A przecież serce chyba mam. 

Tak, właśnie... Chyba.

- Przepraszam- powiedziałem do jej ucha. 

Dziewczyna momentalnie odsunęła się ode mnie i spoglądając prosto w moje oczy, wypuściła z ust cichy szloch. Jej oczy były przekrwione i spuchnięte od łez, które spływały strumieniami po policzkach. W jej spojrzeniu dostrzegłem ból, przerażenie, żal. Było mi tak cholernie głupio. 

- Dlaczego mnie tak traktujesz? – pytała z żalem – Co ja Ci takiego zrobiłam? Czemu mi to robisz? Przecież ja nie chciałam tu być. To przez Was tu jestem, przez Twoich kolegów. Nie zrobiłam nic złego, a Ty mnie ciągle bijesz. Poniewierasz mną, traktujesz mnie jak gówno, jak zło konieczne. Mam tego dosyć – mówiła płaczliwie. 

Patrzyła na mnie z żalem, a mnie wykręcało na wszystkie możliwe strony, pod wpływem jej smutnego wzroku. Jestem zwykłym chujem! Nie potrafiłem odpowiedzieć jej na te wszystkie pytania, nie potrafiłem skomentować tego, co powiedziała. Miała rację, traktowałem ją źle. Cholernie bardzo źle. Chyba nigdy wcześniej nad nikim się tak nie pastwiłem. Zazwyczaj po prostu posyłałem kulkę w łeb i to było tyle. Żadnych tortur, żadnego bicia, znęcania się. Pocisk między oczy i wrogowie żegnali się ze swoim marnym życiem. Ona nawet nie była moim wrogiem, a traktowałem ją gorzej niż ich. Co jest kurwa ze mną nie tak?

- Zabij mnie, proszę – powiedziała, na nowo zalewając się łzami – Skończ moje cierpienie. Nie chcę tak dłużej żyć, nie mam już siły – mówiła. 

Słysząc te desperackie prośby, poczułem jak i do moich oczu napływają łzy. Przyciągnąłem dziewczynę z powrotem do siebie, przyciskając ją tak, jakbym nie chciał jej już nigdy więcej wypuszczać ze swoich ramion.

- Nie zrobię tego, o co prosisz – wyszeptałem do jej ucha – Mogę Ci jedynie obiecać, że już nigdy więcej nie podniosę na Ciebie ręki – zapewniłem. 

Dziewczyna odsunęła się ode mnie, po czym spojrzała dogłębnie w moje oczy, zastanawiając się pewnie czy może mi zaufać. Mogła. Mimo że o tym nie wiedziała, to mogła. Nie uderzę jej nigdy więcej. Nie chcę już tego robić. Będę trzymał nerwy na wodzy. Nie pozwolę na to, żeby ją ktokolwiek skrzywdził. A już na pewno nie ja.

- Nigdy więcej – powiedziałem pewnie, patrząc na nią.

Perspektywa Sohyun

Nie wiedziałam czy mogę mu zaufać, ale widząc jego oczy, miałam jedynie nadzieję, że mówi prawdę. Wiem, że jestem głupia, przebaczając mu, ale tak naprawdę, to przy nim jedynym czuję się bezpiecznie. Tak wiem jak to brzmi. Chłopak mnie porwał, zniszczył moje życie, bije mnie za każdym razem kiedy mu coś nie pasuje, a ja i tak lgnę do niego jak mucha do gówna. To chyba nazywa się Syndrom Sztokholmski. Mimo tego jak mnie traktuje, nie potrafię się na niego długo gniewać. Wybaczam mu za każdym razem. Nie wiem czemu, ale tak już jest. Jestem idiotką i być może będę tego gorzko żałowała, ale zaufam mu. Dam mu szansę. Ostatnią. Jeśli złamie swoją obietnicę, zabiję się. Zrobię to, to nie jest trudne.

- Chodź – powiedział chłopak wstając z kolan, po czym wyciągnął swoją dłoń w moim kierunku. Spojrzałam na niego niepewnie, ale chwyciłam ją dając sobie pomóc wstać

- Gdzie idziemy? – spytałam, kiedy szliśmy korytarzem. 

Chłopak trzymał moją rękę ciągnąc mnie za sobą w stronę drzwi wyjściowych

- Chcę Ci kogoś przedstawić – powiedział. 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------

Kochani wrzuciłam kolejny :) Jutro zapraszam na następny. 

G-Dragon... 1:45!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz