« 1 »

41 9 1
                                    

Wstałam dosyć wcześnie. Za oknem było jeszcze szaro. Chwile po przebudzeniu, podniosłam się z łóżka i ruszyłam długim korytarzem w stronę łazienki. Było zupełnie cicho, co oznaczyło że wszyscy jeszcze spali. Nacisnełam na klamkę i natychmiast tego pożałowałam. Pod umywalkami leżała Weronika. Miała pocięte nadgarstki. Wszędzie było pełno krwi. Jej twarz była biała jak ściana. Nagle wszystko zaczeło się rozmazywać. Zakręciło mi się w głowie. Zaczeły mięknąć kolana, nagle poczułam że trace grunt pod nogami. A potem była jóż tylko ciemność.

~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~

Stałam przy stole, przedemną na fotelu siedziała szczupła, wysoka dziewczyna o kruczo czarnych włosach. Na uszach miała słuchawki. Stukała trampkiem o podłoge w rytm muzyki i bawiła się kosmykiem swoich włosów. Miała taki odruch, o którym prawdopodobnie nie miała pojęcia. Bardzo często obracała sobie kosmyki w palcach. Chciałam do niej podejść ale nie umiałam ruszyć sie z miejsca.

- Weronika! - zawołałam ją. Ale najwidoczniej mnie nie usłyszała. -Weronika! - krzyknełam jeszcze głośniej.

Dziewczyna podniosła na mnie wzrok. Nagle przeniosłyśmy się w inne miejsce. Łazienka. Krew. Weronika płacze. Tusz ścieka jej po policzku. W dłoni ma żyletkę. Zabiera się za drugi nadgarstek.

Musze ją powstrzymać. Musze. Chce do niej podbiec. Ale tym razem też mi się to nie udaje. Nogi zwyczajnie odmawiają mi posłuszeństwa, trochę tak jak bym straciła w nich czucie... To straszne, jestem taka bezradna.

-Weronika! Nie rób tego! Proszę! Weronika! - Mówiłam, a właściwie krzyczałam, przez łzy. -Weronika! Weronika! Błagam! Błagam cię! Weronika!

~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~

Poczułam czyjeś dłonie na ramionach. Spocona koszulka kleiła mi się do pleców. A w głowie narastało drażliwe huczenie. Powoli rozwarłam powieki.

-Julka, obudz się. To tylko koszmar. -usłyszałam melodyjny głos pielęgniarki.

-Czy Weronika naprawde... czy ona... ona...-jąkałam się

-Niestety tak. - Kobieta patrzyła na mnie z żalem. Nie docierało to jednak do mnie, zupełnie jakby mój umysł potrzebował kilku dodatkowych minut by przyswoić tę informację.

-Co ja tu robię? - zapytałam po kilku minutach, podczas których kobieta uważnie mi się przyglądała.

-Zemdlałaś. Znalazły cie dziewczyny spod piątki. - mówiła podając mi szklanke wody.

-Ile jóż tu leże? - w sumie to nie interesowało mnie to zabardzo. Sama nie wiem po co o to zapytałam.

-prawie 2 godz. - odpowiedziała po chwili zastanowienia. - Pora śniadania, chcesz żeby przynieść ci tutaj coś do zjedzenia czy może wolisz zjeść w swoim pokoju?  Musisz nabrać sił.

-Yyy,  zjem na jadalni. - burknełam. Popatrzyła na mnie wzrokiem mówiącym że zaraz zaprzeczy, ale w końcu westchnęła zrezygnowana.

-Dobrze ale po śniadaniu, nigdzie się nie pałętaj, tylko idz do pokoju i zaczekaj tam. Przyjdzie do ciebie psycholog. - oświadczyła. Na co kiwnełam potakująco głową.

Odstawiłam puste naczynie i poszłam na jadalnie ale nic nie zjadłam. Mdliło mnie na samą myśl o jedzeniu. Czułam na sobie spojrzenia wszystkich obecnych na sali. Szeptali. Jak widać wieści szybko sie rozchodzą. To było takie frustrujące, nie miałam ochoty dłużej tego znosić. Pobiegłam na góre, chciałam uniknąć rozmawiania z kim kolwiek. Usiadłam na łóżku i czekałam na panią Joasie (tutejszego psychologa). Lubiłam ją była bardzo miła i zawsze gdy ktoś przychodził do jej gabinetu  z jakimś  problemem, pocieszała go częstując karmelkami które znajdowały się w ogromnym szklanym słoiku na jej biurku. Poza tym w jej głosie zawsze było czuć troskę.

Nagle zrobiło mi się duszno, postanowiłam przemyć twarz zimną wodą. Wyszłam ze swojego pokoju i przeszłam kilka kroków korytarzem kiedy zobaczyłam w oddali na dzwiach toalety żółtą, policyjną taśmę. To wszystko działało się na prawdę. Gdyby nie to że mój żołądek był pusty, pewnie bym zwymiotowała. Rozpaczliwie pragnełam stracić z oczu to straszne pomieszczenie. Wykonałam w tył zwrot i biegiem wróciłam spowrotem do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku znajdującym się na przeciw drzwi, które za sobą zatrzasnełam, podwinełam nogi pod brodę i objełam je ramionami, próbując się nie rozpłakać. Rozmyślałam o Weronice, wpatrując się ślepo w dzwi.

PuszkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz