Rozdział 1: Latające kamienie.

22 5 0
                                    

Od czasu zakończenia wielkiej wojny, pomiędzy ludźmi a, magicznymi istotami, która zakończyła się klęską dla ludzi. Avalończycy (magiczne istoty) wznieśli mur, który odradza oba miasta. Nikt nie miał prawa go przekroczyć, był pilnowany.
Pewna dziewczyna ciekawa świata, postanowiła zaryzykować. Kochała wszystko, co chodziło po ziemi myśl, że gdzieś tam niedaleko jest obca kraina, której nie zwiedził żaden człowiek nie dawała jej spokoju. Zacznijmy zatem opowieść pełną śmiechu, przyjaźni i miłości...

Perspektywa Laury
Dzisiejszy ranek był cudowny, trawa zieleniła się pięknie, ptaki nie przestawały śpiewać. Prowadziłam kuca mojego ojca na łąkę, nucąc przy tym jedną z moich ulubionych pieśni. Kiedy dotarliśmy na miejsce puściłam konia wolno, a sama udałam się w stronę pobliskiego drzewa. Wyciągnęłam z mojej podręcznej torby książkę. Nie była to byle jaka książka. Znalazłam ją całkiem niedawno, leżała w trawie pod samym murem, więc ją sobie przywłaszczyłam.
Pochodziła ona chyba, z drugiej strony muru, a jej treść nie była przeznaczona dla ludzi, a tym bardziej dla mnie. Zawierała ona przeróżne ciekawe zapiski, było tam napisane prawie wszystko o smokach, o drzewcach a nawet i wróżkach, chociaż nigdy nie widziałam żadnego z tych stworzeń. Delektowałam się czytaniem.
Po jakimś czasie usłyszałam trzask łamanych gałęzi, popatrzyłam się przed siebie, ale nie dostrzegłam nikogo ani niczego, co mogłoby spowodować ten hałas. Zamknęłam pośpieśnie książkę, wstałam otrzepałam suknię i odwróciłam się przodem do muru. I znowu trzask, to napewno po drugiej stronie. Może to jakaś sarna ?
To pewnie jeden ze strażników. Ludzie w wiosce opowiadają, że to straszne ponuraki.
Nie zastanawiając się długo podeszłam do muru, na odległośc jednego metra. Sięgnęłam po kamyk i rzuciłam nim. Przeleciał na drugą stronę. Czekałam dość długo, ale nic nie usłyszałam. Wzięłam kolejnego, a gdy miałam nim rzucić, coś odbiło się od mojego czoła.
- Ałć -powiedziałam gładządz obolałe miejsce. Z niedowierzaniem popatrzyłam na mur. Wydawało mi się to dość... dziwne? Latające kamyki... nie brzmi to najgorzej.
Leżąc pod drzewem obserwowałam łąkę, chwileczkę... czegoś mi brakuje. Nie ma konia mojego ojca. Nigdzie go nie widzę, mam przechlapane.Szybko wstałam i zaczęłam poszukiwania.
- Fifi! - krzyczałam, ale nie przychodziła, no pięknie.
Szukam, szukam i nie mogę jej odszukać. Chodzę już jakiś czas, po łące, może pół godziny. Nie ma jej.
-No dalej, Fifi...- mówiłam pod nosem, idąc po moją torbę.
Wzięłam to po co przyszłam, gdy zauważyłam kilka kamyków
leżących na trawie, w niedużych odstępach. Podeszłam bliżej i schyliłam się, żeby obejrzeć je z bliska.
-O co cho...- nie dokończyłam bo dostałam w głowę, czymś większym.
- Ałć -powiedziałam wstając z ziemi.
To był trochę większy kamyk od tamtych. Ktoś musi je tu rzucać, napewno nie jest to sarna. Rozejrzałam się dookoła, zauważyłam gałąź, która wystawała z poza muru.
Skoczyłam i złapałam jej koniec. Mam nadzieję, że się nie złamie.
Stanęłam na murze i zastanowiłam się, czy napewno chcę tam zejść. Są powody abym wróciła.
Pierwszy to, że zapodziałam gdzieś Fifi i trzeba ją odszukać.
Drugi to troska mojego ojca, zaraz po mnie przyjdzie, bo i tak siedzę tu za długo.
A trzeci powód to taki, że mur powinien być chroniony, kiedy mnie złapią, mogę źle skończyć.
Są też dobre strony zejścia na dół.
Jest tam tyle rzeczy do odkrycia niesamowite rośliny, drzewa,
istoty. Na samą myśl mam ciarki. Może warto zaryzykować?
Zejdę tam tylko na sekundę, nikt nawet mnie nie zauważy. Będę zachowywać się najciszej jak potrafię.
Zerknęłam w dół, i zeskoczyłam.
Nie obyłoby się, bez uderzenia głową w ziemię.
Kiedy doszłam do siebie, po zderzeniu z twardym podłożem, podniosłam się. To co zobaczyłam zaparło mi dech w piersi.
A zobaczyłam drzewa, które były gęsto posadzone, i mieniły się zielenią.
Pomiędzy drzewami zobaczyłam nieduży staw, a przy nim kucającą postać, był to mężczyzna, ale nie taki jakich widuję u siebie w wiosce. Ten był inny. Wyglądał inaczej, miał złote włosy do ramion, które zakrywały jego twarz. Wstał, a wtedy zakrywającę jego twarz włosy odsłoniły

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 15, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Niebo na ziemiWhere stories live. Discover now