Tydzień po rozpoczęciu epidemii powoli zaczynaliśmy rozumieć co się dzieje. Zabarykadowaliśmy się w szkole. Wyłączono nam gaz i prąd. Od 2 dni ne jadłem nic ciepłego. Żyjemy na 3 szkolnych automatach, musimy załatwić więcej jedzenia.
-Dobra, czyli załatwiamy tę stację benzynową ? -Maciej podsumował trzy godziny rozmowy.
Szkoła była w fatalnym miejscu, najbliższe zabudowania były co najmniej 15km od nas, nie licząc sklepu z pamiątkami i pojedynczych domów. No i oczywiście stacją oddaloną od nas o 5km.
-Jasne tylko mi powiedz co z zrobimy z tą bandą pustych pał dookoła szkoły?! - Julia miała dość.
-Nadal nie wiemy jak się pozbyć chociaż jednego, a dookoła mamy ich chyba ze 300 sztuk-Jasiek też był wkurwiony nie dziwie mu się od tygodnia jemy sam cukier, wszyscy jesteśmy nadpobudliwi.
-Wezmę Wojtka,Dawida,Jaśka i Michała. Zabierzemy taką broń jaką mamy i ruszamy po żarcie. Dalej tak nie pociągnę. Muszę zjeść coś słonego- Nic nie można im powiedzieć. Jedyna osoba która mi przyznała rację to Julia. Wstała z krzesła i powiedziała:
-Ja też idę . Chcę zabić jednego z tych skurwieli.
Po godzinie byliśmy gotowi. Każdy z nas miał długą drewnianą pałkę z nożem na czubku, sporą torbę i ręce owinięte szmatami,ubraniem i innymi tego typu rzeczami które miały nas ochronić przed ugryzieniami . Wyszliśmy po drabinie przez okno na 1 piętrze w miejsce gdzie nie było umarlaków. Byliśmy wszyscy na dole kiedy zauważyliśmy jednego. Patrzył na nas pustym wzrokiem i powoli zbliżał , bardzo powoli ledwo szedł.
-Znajdźmy ich słabe miejsce- Julia podbiegła do niego i jednym ruchem pałki podcięła mu nogi. Przewrócił się i próbował wstać wtedy dziewczyna wbiła mu pałkę w plecy,ale on nawet te go nie zauważył. Wyjęła pałkę i spojrzała
na niego . Uniosła nogę i roztrzaskała mu głowę butem. Przestał się ruszać.
-Ale zabawa - powiedziała i spojrzała na nas -No, pierwsza krew za nami, trzeba celować w głowę.
Zauważyłem następnego, podszedłem do niego i wbiłem mu pałkę w głowę, upadł na ziemię i przestał się ruszać.
-Uwaga idą następni - Wojtek krzyknął i wskazał na linie lasu.
Powoli wysuwała się z niej gromada truposzy było ich pełno
-Spierdalamy ! -wrzasnął Michał.
Pobiegliśmy na parking. Nie było tam żadnego samochodu.Po 20 minutach doszliśmy do pierwszego domu. Był to zwykły dwupiętrowiec. Drzwi były zamknięte.
-To co ? Okno?- powiedział Wojtek wskazując na okno przy drzwiach
Julia cofneła się i z całej siły kopnęła drzwi które wypadły z zawiasów i upadły z hukiem na ziemię.
W środku był tylko jeden trup którego załatwiłem i zaczęliśmy szukać rzeczy.
-Ej! Patrzcie na to !- Wojtek trzymał w rękach 2 wiatrówki a Dawid, który stał za nim miał cały karton śrutu.
- No nareszcie jakaś poważna broń.
Załadowaliśmy obydwie jedną trzymałem ja a drugą Dawid i szliśmy dalej. Po drodze spotkaliśmy tylko parę zombie a wiatrówki radziły sobie z nimi świetnie, zwłaszcza że śrut był dobrej jakości.W końcu doszliśmy do stacji. W środku nie było żywej duszy ale było jedzie. Zaczeliśmy przeszukiwać stację. Ja zająłem się wodą. Jasiek obrabiał wszystko co bylo przy ladzie a reszta zabrała się za jedzenie. Oprócz pożywienia znaleźliśmy też parę noży scyzoryki, narzędzia, kolejną wiatrówkę, przybory pierwszej pomocy i trochę ubrań. Z tak bogatymi łupami zaczęliśmy wracać do szkoły. W drodze powrotnej nie było ani jednego trupa.
Kiedy byliśmy obok szkoły zagwizdałem a ludzie ze środka wysuneli nam drabinie. W środku było ponuro, wszedłem jako ostatni Jasiek już zniknął z Zosią za drzwiami strychu. Na stacji widziałem jak zabiera coś z lady przy kasie, przynajmniej już wiem o co mu chodziło. Wchodząc zauważyłem dwie nowe osoby. Wysokiego, chudego bruneta w obdartych rzeczach i niskiego blondyna w nieco lepszym stanie ale z olbrzymim rozcięciem na czole. A potem zobaczyłem Maję. W objęciach bruneta. Miałem ochotę go zajebać .
**** ***** *******
Mam nadzieje, że rozdział się spodoba.
Dziekuję Marvelove90281 za kolekcję błędów.
CZYTASZ
Ostatni Dzień
Science FictionA Gdyby tak śmierć spotkała grupę nieletnich szczeniaków i to oni musieliby walczyć o życie?