1

96 13 3
                                    

Masywne wrota otworzyły się, oślepiając wszystkich tu obecnych. Tłum gapiów uciszył się, starając ujrzeć chodź kawałek świata na zewnątrz.

-Nie zrób niczego głupiego. - odezwał się głos obok.

- T-Tak jest Kapralu. - Odpowiedziałem energicznie salutując.

Erwin wydał rozkaz po czym konie ruszyły galopem. Gruby mur znikną a naszym oczom ukazał się bezkresny i nieograniczony horyzont. Mimo że to nie pierwszy raz kiedy go widzę jak zawsze zaparł mi dech w piersiach.

Przywódca wskazał ręką do przodu. Lewa grupa znacznie przyspieszyła. Zdążyłem zauważyć czerwony szalik powiewający na wietrze. Mikasa patrzyła na mnie a jej wzrok zdawał się mówić. "Proszę uważaj na siebie" . Kiwnąłem głową wlepiła we mnie jeszcze przez chwile troskliwe spojrzenie po czym znikła z pola mojego widzenia.

Erwin znowu energicznie wystawił rękę do przodu. Prawa strona znacząco przyspieszyła zostawiając nas w tyle.

-Przegrupować się! - To było ostatnie polecenie przez generała. On również wysunął się do przodu zostawiając za sobą jedynie kurz.

Levi przed odjazdem rzucił mi ostrzegawcze i lekko straszne spojrzenie po czym dogonił Erwina.

Mieliśmy jasno określony cel- Uratować jak najwięcej, przy jak najmniejszych stratach ludzkich. Podczas ostatniej akcji Zwiadowczej Szyk operacyjny został zniszczony przez odmiennego tytana który wypłoszył konie. Zwierzęta uciekły wraz z sprzętem manewrowym zostawiając około 30 osobową grupę bez możliwości powrotu. Teraz wszyscy zmierzamy w stronę lasu. Grupa lewa, ma za zadanie utorować nam drogie i zabezpieczyć las. Grupa Prawa ma pilnować dookoła Lasu by żaden nowy Tytan się nie dostał. Grupa Środkowa ( Czyli moja) ma za zadanie, znaleźć i ochraniać ocalałych. Tak przynajmniej owił Armin, a raczej kazał mi się wszystkiego nauczyć na pamięć bym nic nie nabroił.

Powoli zbliżaliśmy się do miejsca docelowego. W okolicy było widać około 3 parujące olbrzymie ciała. Wjechaliśmy do lasu i zgodnie z planem rozdzieliliśmy.

Na razie u mnie było czysto, same drzewa. Galopowałem koniem usiłując zobaczyć jakąś żywą duszę. Skupiony na swoim zadaniu dotarłem na brzeg lasu. W oddali było widać tytana, chyba odmieńca sądząc po jego nierównomiernym sposobie chodzenia. Monstrum zbliżało się w moja stronę. To nie moja sprawa, ja mam inne zadanie. Moje mordercze zachcianki zazwyczaj źle się kończą. Mimo wszystko... Gdzieś tutaj powinna być osoba pilnująca brzegu lasu. Zacząłem się rozglądać po bokach szukając zwiadowcy. No i znalazłem, a raczej to on mnie znalazł zostawiając czerwone ślady na moim nosie. Spojrzałem w górę, nade mną powiewała zakrwawiona, zielona peleryna która zatrzymała się na gałęzi. Szybko skojarzyłem fakty. Moje serce momentalnie przyspieszyło, a pięści mimo wolnie ścisnęły się. Czerwona morda była już blisko.

- Skurwiel. - Udało mi się z siebie wydusić przez zaciśnięte zęby.

Miałem na niego ruszyć kiedy obrzydliwy olbrzym ku mojemu zaskoczeniu odwrócił się i zaczął przede mną uciekać.

- Wracaj tu! - Wysyczałem i rzuciłem się w pościg, opuszczając teren przeszukiwań.

Tytan biegł ignorując mnie kompletnie. Bez problemu wbiłem line w jego kark i sprawnie się na niej podciągnąłem, szusowałem w powietrzu by za chwile sprawnym ruchem odciąć kawałek mięsa. Dumny z siebie uśmiechnąłem się zwycięsko, odsuwając się na bok. Upadające ciało wystraszyło konia który zaczął pędzić w stronę lasu.

- Nie, czekaj! - Moje prośby były nadaremne ponieważ Zwierzę zniknęło pod osłona kolejnego lasu.

-Jean nie uciekaj! - Ruszyłem wspomagając się linami. Nie wiedziałem gdzie zmierzam, ale konia stracić na pewno nie chciałem. Zostanie w środku misji bez transportu często kończyło się śmiercią. Nie źle, jak sprawy się pogorszą najwyżej zmienię się w Tytana. Jednak wolałbym wrócić i nie słuchać narzekań Leviego.

W tym monotonnym zbiorowisku Roślinności jedna rzecz zwróciła moja uwagę. Ciała ludzi. Dziesiątki ciał zwisających z drzew. Większość z nich leżała, niektóre były przykryte. Do jednych z zwłok chciał się dostać tytan. Normalnie bym zareagował na ta kurffe jednak wysoko posadzone cmentarzysko dość mocno mnie zbiło z tropu. Niecodzienny i bardzo przerażający widok.

Z zaskoczenia wyrwało mnie parkiecie konia. No tak, nie mam teraz czasu na monologi wewnętrzne! Ruszyłem w stronę z której wydobył się odgłos.

Była to pusta niewielka polana pośrodku lasu. Koń stał spokojnie, jak na tą pobudliwą kobyłę za spokojnie. Przyjąłem się dokładniej i obok zwierzęcia zauważyłem postać. Ostrożnie zbliżałem się w ich kierunku a Osoba stojąca tam była coraz bardziej wyraźna, sylwetka zdawała się głaskać Konia.

Piękna dziewczyna spojrzała na mnie. Jej złote spojrzenie było wyjątkowe, słyszałem kiedyś że w oczach kryje się zwierciadło duszy ale teraz to widzę. Jej wzrok zdawał się wyłapywać całą jasność tej okolicy, delikatnie połyskując. Piękny, niecodzienny oraz miodowy kolor. Twarz otaczały brązowe włosy średniej długości, najdłuższy kosmyk sięgał wysokości obojczyka były trochę niedbale i krzywo obcięte.

- Kim jesteś? - Odezwała się.

- E- Eren. - Zająkałem się nadal zamyślony. -Mam na imię Eren.

- Jesteś zwiadowcą? - Ton jej głosu był strasznie spokojny i chłodny. Nie spuszczała nawet na chwile oczu ze mnie. One za to wręcz wykrzykiwały chęć mordu jej posiadaczki.

-Tak! -Krzyknąłem nieco za głośno, i od razu skarciłem się za to w umyśle, ale co ja poradzę że ona jest taka... Tajemnicza? Mam chyba prawo być poddenerwowany? Zestresowany owszem, ale nie nadpobudliwy jak to mam w zwyczaju. Wziąłem dwa głębokie wdechy i kontynuowałem. - Przyjechałem po ciebie, są w pobliżu inni zwiadowcy?

Twarz dziewczyny przybrała bardziej surowy wygląd, o ile to w ogóle możliwe. Jak w takim małym ciałku mieści się tyle agresji?

- Nie mnie szukasz. - Rzuciła lakonicznie wiercąc we mnie dziurę wzrokiem.

- Tu jest niebezpiecznie, wszędzie są tytani. -gestykulowałem rękoma chcąc wzmocnić moja wypowiedź. Błagam... niech ona zabierze te oczy...

Co z nią jest? Jakaś dziwna odmiana strachu? Nowy rodzaj traumy po zobaczeniu tytana? Ja tu snuje teorie a ona pewnie jest po prostu trzepnięta, albo chorobliwie nieśmiała. Musze ją jakoś przekonać by ruszyła szanowny tyłek. Naraża nas na niebezpieczeństwo.

Zdążyłem otworzyć usta ale żadne słowa z nich się nie wydobyły. 10 metrowy tytan wyłowił się za drzew powoli sięgając po nas łapą. Niewiele myśląc wystrzeliłem liny, zahaczyły one o korę i po chwili mogłem się podciągnąć. Niezgrabnie złapałem w locie dziewczynę, nie była ciężka jednak jej waga wystarczyła by przeciążyć sprzęt manewrowy. Lądowanie nie było przyjemne. Przy hamowaniu o gałąź drzewa nadwyrężyłem ramię. Jednak to nic w porównaniu z brązowo włosą która bezwładnie uderzyła w drzewo. Poszkodowana wydobyła z siebie zduszone jęknięcie. Nadal ją trzymając wgramoliłem się na gałąź i podciągnąłem dziewczynę za sobą.

- Zostań. - rzuciłem do niej szykując się do skoku.

- Kurwa, co ja pies? - Wysyczała pół szeptem. W tym jadzie plutym w moją stronę był jeden plus. Wreszcie jej wypowiedz pasowała do wyrazu twarzy. - Nie zdechnij.

Zignorowałem jej złośliwość i bez słowa skoczyłem tracąc grunt pod nogami. Zabicie śmiecia jest teraz ważniejsze, ale niech się nie martwi. Nie mam zamiaru umierać, jeszcze nie dzisiaj.

~~

Proszę na mnie nie krzyczeć i mnie nie bić. T-T. Nie zostawię "Skacz wyżej" jeszcze trochę was tym gównem pomęczę :,).

Ok FanGirl mode on. OGLĄDACIE NOWY SEZON TEN OP <3 SASAAGEYO SASAAGEYO!

Dziewczyna Za Murem. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz