2

56 6 0
                                    

Chwila błogiej i niepokojącej nieważkości i następnie gwałtowne pociągnięcie prosto na kiwającego się na boki tytana. Olbrzym powolnym ruchem próbował mnie złapać, jego mały refleks mu w tym nie pomagał wiec bestia pomachała ręka kawałek za mną. Skręcając w lewa stronę i znalazłem się za nim, po to by po chwili przeciąć ostrzem jego kark.

Cielsko opadło na ziemię przynosząc mi niemałą satysfakcję. I kto tu jest teraz wyżej skurwielu? Wyrzuciłem na bok stępioną broń i po chwili wróciłem na drzewo.

- Wszystko w porządku? - Zapytałem siedzącą dziewczynę

Lakonicznie mrukneła, jej twarz była spokojna i wydawała się nie mieć żadnych emocji. Jedynie oczy nie pasowały do jej postury. Powinny byc jak u lalki, puste, martwe. Jedak w tym złotym spojrzeniu mieniło się wiele uczuć. Tyle tajemniczych i niewyjaśnionych doznań się tam kryło, przyciągając mnie do siebie. Brązowowłosa podniosła z zdziwieniem brwi, a ja zorientowałem się ze przyglądam się jej z tępym wyrazem twarzy od kilku minut. Zażenowany i lekko zawstydzony odwróciłem wzrok.

- Zanim zejdziemy, - Zacząłem temat zmęczony niezręczną ciszą, lekko pochrząkując. - Wytłumaczysz mi dlaczego aż tak bardzo nie chcesz ze mną wrócić do domu?

- Po co udajesz ze pytasz, skoro to jest ewidentny rozkaz? Nie zdejmiesz mnie z tond dopóki nie odpowiem prawda?

Miała racje, nie miałem zamiaru jej odpuścić.

- Nie pozostawiasz mi wyboru, zresztą to jest bezpieczniejsze miejsce na rozmowę niż tam na dole.

- Co ci da to moje wyjaśnienie? - siedzącą dziewczyna wzruszyła ramionami przenosząc wzrok na mnie. - Twoje ego się podbudowuje? Nie wiem. Sumienie będzie czyste, a może boisz się ze capisz i zwyczajnie uciekam?- Uśmiechnęła się złośliwie. - Co tobą kieruje?

- Ciekawość, czemu tak rozpaczliwie chwytasz się śmierci.

Dziewczyna na początku otworzyła szerzej oczy a po chwili zaśmiała się cicho. Jej chichot był sztuczny, wymuszony. Zdziwiony jej reakcją powoli podszedłem do niej a jej dźwięk z każdym krokiem zwiększał częstotliwość.

- Interesujące! - Uspokoiła się nieco i kontynuowała. - Jesteś dosyć irytującym i ciekawym człowiekiem. Hej... Powiedz mi. Jakie to uczucie widzieć zniszczonego człowieka? Pustą skorupę przypominającą ludzką istotę, kogoś kogo bóg już dawno opuścił? Wiem, domyślam się przygnębiające, odpychające, obrzydliwe. Ja jednak się cieszę. Jestem szczęśliwa ze odcięłam się od tego śmierdzącego świata.

Co ona do cholery bredzi?

- Coraz bardziej odbiegasz od tematu, - zwróciłem się do niej i powtórzyłem wcześniejsze pytanie. - Dlaczego nie chcesz ze mną iść?

- Czy to teraz jest istotne? I tak już nie zwrócisz za mury ze mną, czy też sam. - Moja mina musiała prosić o wyjaśnienie ponieważ dziewczyna wykazała dłonią na ziemie. - Środek transportu ci znowu uciekł.

Rzeczywiście, koń znowu się spłoszył. Tyle że tym razem nie wiedziałem gdzie, kiedy i jak. No dobra JAK wiedziałem, gorzej z kierunkiem jego ucieczki.

- No i jak masz teraz zamiar wrócić do tych twoich cudownych murów? - I znowu na jej twarzy pojawił się ten złośliwy uśmiech - Nie ma ścianek dookoła ciebie i od razu taki malutki się zrobiłeś? Taki wygadany byłeś, no dalej, powiedz coś!

- Zamknij się, myślę.

Dziewczyna zamilkła i lekko parsknęła.

Mogę zamienić się w tytana i nie czekając na pozwolenie zabrać tego przemądrzałego gagatka. To rozwiązanie było by idealne, ale... No właśnie ale. I tak mam już przejebane za oddalenie się od grupy. Bezsensowna zmiana w tytana nie poprawiła by mojej sytuacji.

- Na razie, - Zacząłem ponownie zyskując uwagę dziewczyny. - Zejdziemy na dół i poszukamy zwierzęcia. Jak się nie znajdzie to wtedy będziemy główkować. Wstawaj, znosie nas ...

- Nigdzie nie idę. - przerwała mi.

- Słuchaj... Zaczynam tracić cierpliwość. Mamy tu siedzieć do usranej śmierci?

Dziewczyna podniosła koszulkę do wysokości pępka i delikatnie się odwróciła pokazując lewą stronę. Od biodra do połowy placów rozciągało się spuchnięte zaczerwienienie a gdzie nie gdzie było widać odrobinę fioletowego i zielonego koloru. Dokładnie nie mogłem się przyjrzeć ponieważ poszkodowana siedziała.

Jak ona dała radę normalnie wysiedzieć przy takich obrażeniach? Nie mówię żeby od razu wyła z bólu, ale ona nawet się nie skrzywiła. Zwykły grymas byłby teraz jak najbardziej na miejscu.

- Dam radę iść, chyba mogę sama podejmować decyzję, nie uważasz? Zdejmiesz mnie stąd i rozdzielimy się. Będziesz mógł wreszcie wrócić i zostawisz mnie w świętym spokoju.

- Naprawdę nie masz zamiaru zmienić zdania, prawda? - morderczy wzrok dziewczyny mówił sam za siebie. -Będę musiał cię chociaż opatrzyć, potem dam ci spokój.

Spokój? Chciałaby. Nie zostawię jej tu na pewną śmierć.

-Rób jak uważasz.

Podszedłem do dziewczyny i ostrożnie ja objąłem uważając by pomijać obite miejsca. Na szczęście dziewczyna nie warczała, kopała, ani nie gryzła a wręcz można powiedzieć że współpracowała. Zaczepiłem dwie liny o pień na którym staliśmy i zacząłem opuszczać nas powoli w dół.

- Nie szalej z tą prędkością. - Jej po słuszność nie trwała zbyt długo.

- Sprzęt i tak jest już przeciążony, wolałbym go nie zerwać. Zaraz zjedziemy.

- Myślałam że to cacko jest bardziej wytrzymałe.

- Bo jest wytrzymałe, jednak poprzednio trochę go nadwyrężyłem biorąc ciebie na przejażdżkę.

- I przy okazji rzuciłeś mną o ścianę.

- Nie przesadzaj już! Uratowałem ci życie, gdyby nie ja teraz byś była trawiona przez tytanów i napew...

- Dziękuje. - Przerwała mi.

- No dobra tego się nie spodziewałem.

- A ja nie spodziewałam się że jeszcze ktoś uważa ze tytany trawią ludzi.

- Wiem że nie trawią! Chciałem podkreślić sytuację! - broniłem się a twarz dziewczyny zrobiła się nieco mniej surowa.

- Winny się tłumaczy pannie zwiadowco.

- Mów mi Eren.

- Lea. - Przedstawiła się wlepiając swoje złote oczy we mnie.

Dziewczyna Za Murem. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz