Rozdział I

490 42 1
                                    

             ▫◾Oczami Sky ◾▫
Po wyjątkowo udanym polowaniu, czyli wytępieniu całego gniazda hybryd, zmęczone wsiadłyśmy do naszej ukochanej Lamborghini Aventador i pojechałyśmy pod naszą jednopiętrową Willę (tak, nie należałyśmy do najbiedniejszych osób). Marzyłyśmy, aby jak najszybciej wziąć prysznic i zmyć z siebie krew, opatrzyć rany oraz znaleźć się w naszych miękkich, pachnących pościelach. Lecz z wielkich okien naszego domu zauważyłyśmy światło.

- Ktoś tu jest - powiedziała lekko zdenerwowana Kate.

-To niemożliwe, pewnie zostawiłaś włączoną lampkę - chwyciłam ją za rękę i pociągnełam do wejścia.

Wolnym ale pewnym ruchem otworzyłam wielkie, szklane drzwi prowadzące do nowoczesnej i przestronnej kuchni. Wtedy usłyszałyśmy kroki, zobaczyłyśmy cień męskiej sylwetki zmierzającej do salonu. Zgodnie podskoczyłyśmy i automatycznie wyciągnełyśmy swoją broń. Kate anielskie ostrze, a ja miecz.

-Mówiłam - szepnęła triumfalnie Kate.

-Ehh...jak zwykle - powiedziałam ściszonym głosem.

Szybko schowałyśmy się za stołem i czekałyśmy na dalszy ciąg wydarzeń. Wówczas usłyszałyśmy wołanie.

-Tu jej nie ma Sammy - Jak u ciebie?

-Też nie - Po chwili dodał.

-Została jeszcze jedna sypialnia. Poczekaj sprawdzę.

-Coś czuję, że wygram, a ty jutro kupisz mi placek - zaśmiał się Dean.

-Chyba śnisz jestem pewien, że gdzieś tu jest - wymamrotał ten drugi.

-Musimy się spieszyć, właściciel może przyjść i nie być zadowolony - popędzał go.

Po chwili dodał:
-Chodź Sam to strata czasu, pogódź się z przegraną - uśmiechnął się i złapał brata za rękę prowadząc do wyjścia.

Chciałam, żeby jak najszybciej sobie poszli. Dobrze wiedziałam czego szukali.

-Czekaj jeszcze tu nie sprawdzałem -Otworzył szafkę znajdującą się w salonie i w pośpiechu po wyjmował jej zawartość.

Na jego nieszczęście, nic tam nie znalazł.

-Sprzątałam - westchnęła zasmucona Kate.

Po chwili dodała:

-Musimy coś zrobić.

-Miałyśmy się ukrywać. Po za tym dobrze schowałam tabliczkę nie mają szans, żeby ją znaleźć bez mojej pomocy.

-Cicho wychodzą - wydukała ściszonym głosem.

Byli coraz bliżej wyjścia, a ja coraz bardziej się denerwowałam.
Gdy niższy z nich już pociągnął za klamkę drugi coś usłyszał.

-Ciii...Ktoś tu jest.

-Yyy - westchną zrezygnowany Dean.

Gdy długowłosy rozglądał się po kuchni
zauważył nogę Kate wystającą zza stołu. Powoli podszedł bliżej, a wtedy...
Ta rzuciła się na niego bez żadnego ostrzeżenia ze sztyletem w ręku. Ja chwilę po niej na niższego z mężczyzn, po tym jak chciał wbić demoniczne ostrze w moją siostrę. Rozpoczęła się zacięta walka między czterema łowcami. Bez najmniejszego trudu przejełyśmy przewagę. Starszy z braci upadł, a mój miecz był niebezpiecznie blisko jego klatki piersiowej. Po chwili wahania postanowiłam zatopić go w nim, wtedy nagle za przedramię chwycił mnie mężczyzna w płaszczu (którego jeszcze przed chwilą tam nie było) i z niesamowitą siłą rzucił mną o białą ścianę. Ostatnie co czułam to sączącą się krew z mojej rany głowy i zimno angielskiego ostrza, spoczywjącego na mojej szyi.
-----------------------------------------------------------------
Siemka. Chciałam wam BARDZO PODZIĘKOWAĆ ZA WSZYSTKIE GWIAZDKI I KOMENTARZE. To bardzo motywuje.
I przepraszam, że tak krótko.

Hunters reality | Supernatural Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz