Rozdział III

434 39 1
                                    

Po chwili wyszłyśmy z celi i skierowałyśmy się w stronę głównego
pomieszczenia bunkra, gdzie tuż przy schodach leżała nasza torba z bronią. Schowałam swój miecz i w pośpiechu podałam torbę Kate. Gdy chciałyśmy wychodzić w pomieszczeniu rozległ się głośny hałas nazywany potocznie muzyką. Postanowiłyśmy podejść do urządzenia, które wydawało z siebie dźwięk i całkiem "przypadkowo" odczytałyśmy nowo przybyłego SMS-a.

18:39
Cas - Do cholery Dean gdzie jesteś?! Miałeś być 30 minut temu w barze.

- Czy ten cały Castiel nie powinien mieć kłopotów? - zapytała

- Może powinnyśmy to sprawdzić?

- Dobrze się czujesz? Chcesz ratować im tyłki po tym jak nas torturowali?!

- Chcę to zrobić dla Castiela, nie dla nich. Kiedyś byłam z nim blisko.
Jeśli nie chcesz mi pomóc zrobię to sama.

- Dobrze, niech będzie. Wiesz gdzie jest ten magazyn?

- Tak, mijałam go kilka razy. Chodźmy.
                                *
Gdy dotarłyśmy na miejsce pierwsze co rzuciło nam sie w oczy to charakterystyczny Chevrolet, dzięki czemu miałyśmy pewność, że dobrze trafiłyśmy. Słońce zdążyło już zniknąć za horyzontem, jego miejsce zajął ciemniejący blask księżyca. Delikaty powiew wiatru lekko mierzwił moje długie brązowe włosy. Zastanawiałam się czy przyjdzie mi przeżyć, jeszcze jeden tak piękny wieczór, w końcu moja profesja wiąże się z ogromnym ryzykiem. Z moich przemyśleń wyrwała mnie siostra.

- Sky, jesteś tam?

- Co, coś mówiłaś?

- Tak od jakiś pięciu minut! Wiesz zastanawiałam się, czy w końcu wejdziemy, czy może jednak wolisz tu stać i patrzeć na te plamy na niebie...

- Tak, tak chodźmy, ja...się zamyśliłam - odpowiedziałam oszołomiona.

Wziełyśmy kilka najpotrzebniejszych rzeczy, po czym ruszyłyśmy w stronę starego budynku. W środku panowała ciemność, tylko księżyc lekko oświetlał  pomieszczenie. Postanowiłyśmy się rozejrzeć. Spodziewałyśmy się "miłego" powitania przez demony, wampiry lub inne nadnaturalne istoty. Tym czasem w środku było spokojnie, zbyt spokojnie. Po chwili zauważyłyśmy wyłaniający się cień kobiecej sylwetki, postanowiłyśmy więc się ukryć i czekać na odpowiedni moment do ataku.
Okazało się, że tajemnicza postać była dżinem albo shapeshifterem, po prostu mieszańcem. Dzięki czemu udało jej się zwabić Winchesterów. Razem z Kate miałyśmy nie małe doświadczenie w tych sprawach, więc dobrze wiedziałyśmy, że do zabicia jej potrzebowałyśmy dobrej broni lub zaklęcia, wypowiedzianego przez czarownice.
Na szczęście oby dwa te wymogi spełniałyśmy. Zdecydowałyśmy, że będziemy się skradać za nieznajomą, aby ta doprowadziła nas do nieszczęsnych braci.
Po 10 minutach dotarłyśmy do piwnicy, w której się znajdowali się mężczyźni. Ich krew wolno sączyła się przez rurkę w żyle. Wiedziałyśmy, że nie mamy zbyt wiele czasu, stracili zbyt wiele krwi. Gdy wybudzili się z transu, a kobieta znów chciała ich zahipnotyzować, Kate rzuciła się na nią, aby ją przytrzymać, a ja odrazu za nią, aby wypowiedzieć następujące słowa:

- Ce che vous, pro la busque, ce che vous, pro la busque, ce che vous, pro la busque!

Przed rozpłynięciem się w powietrzu, nieznajoma powiedziała:

- Jak możecie tępić swój ród? Zdrajczynie!

Dobrze wiedziałyśmy co miała na myśli. Chodziło jej o to, że te my również jesteśmy hybrydami. Przez wiele lat próbowałyśmy ukrywać swoje pochodzenie. Nienawidziłyśmy go!
Bracia byli zbyt słabi, aby wyrazić swe zdziwienie lub nie przyjąć naszej pomocy. Zaprowadziłyśmy ich do auta, a same usiasłyśmy na przednim siedzeniu mimo wyraźnego protestu Deana. Włożyłam kluczyk do stacyjki (zabrałam go z przedniej kieszeni jednego z braci).
                                *
Chwilę później byłyśmy już przed bunkrem ze śpiącymi dwoma facetami na tylnym siedzeniu. Postanowiłyśmy ich nie budzić i delikatnie położyć ich w łóżkach (co nie było łatwe przez ich wagę). Gdy chciałyśmy wychodzić w głównym pomieszczeniu usłyszałyśmy głos Castiela.

- Gdzie byliście! Martwiłem się, że macie kłopoty.

- Rzeczywiście mieli - powiedziała spokojnym głosem Kate, co rzadko jej się zdarzało.

Cas natychmiast wyciągnął swoje anielskie ostrze kierując je w naszą stronę.

- Gdzie oni są? Co im zrobiłyście?

- Spokojnie skrzydlaty, śpią stracili naprawdę dużo krwi, uleczyłam ich.

- Sky? - zapytał zdezorientowany anioł.
- Czyli jednak pamiętasz...

- Oczywiście, że pamiętam. Gdzie byłaś? Szukałem cię!
Po tych słowach przytulił mnie.

- Nie wyglądałeś jak byś pamiętał, gdy rzuciłeś nią o ścianę - wtrąciła się.

- Kate! Musisz psuć taką chwilę -warknełam odrywając się od Castiela.

- Wybacz nie wiedziałem, że to ty - rzekł ze skruchą.

-Zmieniłeś się... Nawet bardzo. Towarzystwo Winchesterów dobrze Ci zrobiło. Stałeś się bardziej...uczuciowy.

- Skończcie już te czułości - powiedziała zdegustowana.

- Co się stało? - dopytywał.

- W wielkim skrócie uratowłyśmy twoich kumpli. Myśle, że jeślibym ci wszystko opowiedziała to mogłabym niechcący urazić ich męskie ego.

- A ja chętnie wszystko opowiem.
Tylko gdy się wyśpie - uśmiechnęła się wrednie Kate.

- Wyglądacie okropnie - skrzywił się anioł.

- To przez to, że byłyśmy torturowane, zabiłyśmy gniazdo wampirów, mieszańca poza tym nie wiedziałyśmy wody przez dwa dni - uśmiechnęłam się sztucznie.

- Myślę, że powinnyście zostać -powiedział jak zwykle z powagą.

- Myślisz, że Dean i Sam nie będą mieć nic przeciwko?

- Uratowałyście ich, uznajmy to za przysługę.

- No więc dobrze - uśmiechnełam się i podziękowałam, chciałam poinformować siostrę ale tej już nie było.

Wybrałam jeden z wolnych pokoi i skierowałam się w stronę łazienki aby wziąć szybki prysznic po drodze znalazłam koszule jednego z braci, którą po ciepłej kąpieli bez namysłu włożyłam i ruszyłam do łóżka. Po ciężkim dniu niemal natychmiastowo zasnęłam.
-----
Siemka! Niewiem jak wam, ale mi nie podoba się dzisiejszy rozdział. W najbliższym czasie postaram się go poprawiać. Za to jutro wrzucę chyba kolejną część. Napiszcie czy w ogóle czekacie. No to cóż... może do jutra!
:*

Hunters reality | Supernatural Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz