Rozdział 1.

61 2 0
                                    


Głośny dźwięk budzika gwałtownie i bez ostrzeżenia wyciągnął mnie z pięknego snu, w którym grałam główną rolę w jakimś serialu. Nie, przecież to był film. Albo i serial...? Wszystko jedno, w każdym razie wizja mnie jako super gwiazdy naprawdę mi się spodobała. Szkoda, że mam wykształcenie podstawowe i jedyna sztuka w jakiej mogę zagrać to jasełka w pobliskiej parafii. Ale to już nie byłoby tak ekscytujące. Cóż, bądźmy szczerzy - to nawet nie byłoby choć trochę ciekawe. Spojrzałam na zegarek i okazało się, że jest dopiero 7 rano. Mi to jednak nie przeszkadzało. Musiałam się przygotować do wyjścia, ułożenie włosów i nałożenie odpowiedniego makijażu w moim przypadku zajmowało wieki. Byłam perfekcjonistką w każdej dziedzinie swojego życia i nie wyszłabym z domu, gdyby jakiś niesforny kosmyk sterczał mi na głowie. Wstałam więc, zaczynając kolejny dzień, który miał wyglądać identycznie jak poprzedni. Tylko ubrania założyłam inne. Przecież dzisiaj mogłam spotkać kogoś, z kim widziałam się wczoraj i co wtedy? Przed lustrem spędziłam więcej czasu niż zwykle, bo chciałam poeksperymentować z ostatnio kupionymi kosmetykami. Wyszłam z łazienki dopiero, gdy końcowy efekt mnie zadowalał. Nagle z godziny 7 zrobiła się 9:30, więc postanowiłam, że najwyższa pora iść do dentysty. Odkładałam to tak długo jak mogłam, gdyż wizja mnie na fotelu stomatologicznym była wyjątkowo przerażająca. Musiałam się jednak w końcu przełamać i iść na wizytę kontrolną. A co jeśli będę musiała przyjść tam po raz kolejny? Niee, na pewno nie, przecież myje zęby kilka razy dziennie. Miałam już wychodzić kiedy nagle usłyszałam dzwonek telefonu domowego. Sama nie wiem po co nadal go trzymam, skoro dzwonią na niego tylko znajomi rodziców, którym za każdym razem muszę tłumaczyć gdzie oni są, co robią i podawać ich numer. Najbardziej śmieszyło mnie pytanie: "Ojej, i tak Cię zostawili?" tym oburzonym głosem. Rzeczywiście, to bardzo dziwne, że dwudziestopięciolatka mieszka sama, a jej rodzice bezczelnie pracują za granicą. Doprawdy szczyt chamstwa i egoizmu. Z obawą, że znowu usłyszę to co zawsze podniosłam słuchawkę.

- Halo?

- Córciu... - wyszeptała mama głosem tłumionym przez łzy. Gdy usłyszałam, że płacze zrozumiałam, że musiało się wydarzyć coś wyjątkowo złego.

- Mama? Co się stało?!- zapytałam zdenerwowana jednocześnie ściągając czapkę, bo uświadomiłam sobie, że usłyszę zapewne coś, co zmieni moje plany.

- Tata miał wypadek - powiedziała bez owijania w bawełnę. Aż nogi się pode mną ugięły, a w głowie miałam tysiąc myśli.

- Jak to?!

- Jechał do pracy... zasnął i stracił panowanie nad kierownicą - załkała, a mi od razu coś zaczęło nie pasować. Tata był zawsze uważnym kierowcą, nie dam rady policzyć ile razy zwrócił mi uwagę, że mam niezapięty pas. Dlaczego w takim razie doszło do czegoś takiego?

- W jakim on jest stanie? - zapytałam, zupełnie pomijając to, co mnie nurtowało.

- Stabilnym, ale na początku lekarze przewidywali najgorsze. Iga, ja miałam świadomość, że on może umrzeć, rozumiesz? - zaczęła płakać jeszcze bardziej, przez co ostatnie jej słowa były ledwo zrozumiałe.

- Mamo przede wszystkim to się uspokój. Posłuchaj, ja zaraz kupuje bilet na najbliższy lot i lecę do Was - powiedziałam bez zastanowienia. Nie mogłam siedzieć spokojnie w Polsce, wiedząc, że mój tata leży w szpitalu. Czułam ogromną potrzebę zobaczenia go.

- Iga, nie możesz... - w jej głosie było coś takiego, że nawet nie próbowałam z nią dyskutować tylko po prostu zapytałam:

- Dlaczego?

- Tata stracił czucie w nogach. Konieczna będzie rehabilitacja, musimy oszczędzać każdy grosz, a przecież niedługo Święta i bilety kosztują majątek. Musisz znaleźć sobie pracę i zacząć sama się utrzymywać. A jeśli mam być szczera, to... - urwała.

- To co?- zapytałam zniecierpliwiona.

- To dobrze by było, jakbyś od czasu do czasu wysłała nam parę groszy. Ja też oczywiście postaram się znaleźć jakąś pracę, ale sama rozumiesz. Muszę się przede wszystkim zająć tatą - gdy to usłyszałam aż usiadłam z wrażenia. Za dużo szokujących informacji na raz, nawet dla mnie. Po prostu to wszystko do mnie nie docierało. Byłam przerażona. Całe moje ustabilizowane życie nagle runęło jak domek z kart. Nie miałam pojęcia jak sobie poradzę. Chciałam coś powiedzieć, ale w gardle czułam tylko ogromną, narastającą gulę. Ciszę przerwała mama.

- Kochanie, muszę kończyć, tata się właśnie obudził. Zadzwonię później, pa! - nawet nie zdążyłam się pożegnać, bo usłyszałam dźwięk przerwanego połączenia. Odłożyłam słuchawkę na miejsce i siedziałam bez ruchu myśląc co mam teraz zrobić. Żaden pomysł nie przychodził mi do głowy oprócz jednego: butelka wina i szybki telefon do mojej przyjaciółki. Ten zestaw nigdy nie zawodził.

Co teraz?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz