Rozdział 2.

32 1 0
                                    


Martyna odebrała dopiero za trzecim razem, a mi już powoli zaczynało brakować cierpliwości. W końcu usłyszałam jej głos w słuchawce:

- No co tam? - spytała, a ja w tle usłyszałam straszny gwar - musiała być w jakiejś restauracji lub kafejce. Uwielbiała przesiadywać w takich miejscach.

- Za ile możesz u mnie być?

- No nie wiem, a co się dzieje?

- Oprócz tego, że mój tata miał wypadek i mam sobie znaleźć jak najszybciej pracę to chyba nic - odpowiedziałam, siląc się na spokojny ton, wręcz pozbawiony emocji.

- Chyba sobie żartujesz?! Zaraz będę, kupię wino po drodze! - taka właśnie była moja przyjaciółka. Miała dość specyficzne podejście do życia i ludzi, ale w kryzysowych sytuacjach zawsze mogłam na nią liczyć. Miałam tylko nadzieję, że nie będę musiała długo na nią czekać. Powoli docierało do mnie to, co się wydarzyło i do oczu cisnęły mi się łzy.

- Skończ się mazać - mruknęłam pod nosem i poszłam ściągnąć buty i kurtkę. Usiadłam na kanapie i zupełnie nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Ogarnęła mnie bezsilność. Gapiłam się przed siebie, a łzy leciały mi po policzkach. W chwili, gdy usłyszałam, że tata miał wypadek zaczęłam za nim tęsknić sto razy bardziej, a nawet nie mogłam powiedzieć mu, że wszystko będzie dobrze. Chciałam uścisnąć jego dłoń, żeby wiedział, że przy nim jestem. Pewnie nadal bym się nad sobą użalała, jednak usłyszałam dzwonek do drzwi. Gdy zobaczyłam Martynę w progu zupełnie się rozkleiłam i zaczęłam tak płakać, że nie mogłam złapać oddechu.

- Iga, do kurwy nędzy! Możesz się ogarnąć? Jak mam Cię pocieszyć skoro nawet nie wiem co się dokładnie stało - krzyknęła moja przyjaciółka i popchnęła mnie delikatnie w stronę salonu.

- Chodź na kanapę, usiądziemy i mi wszystko opowiesz - zaproponowała, tym razem już spokoniejszym głosem.

- No dobra - wydusiłam z siebie. Przedstawiłam Martynie skróconą wersję mojej rozmowy z mamą, a ta była w takim szoku, że przez kilka sekund nie powiedziała ani słowa. Po dłuższej chwili milczenia zapytała:

- Twój tata zasnął za kierownicą? - była tak samo zdziwiona jak ja, gdy powiedziała mi to mama. Najwidoczniej nie tylko mi to nie pasowało.

- Dziwne, prawda? Niestety nie udało mi się dowiedzieć nic więcej, bo mama musiała kończyć - wytarłam łzy z policzka i podsunęłam kolana do brody opierając na nich głowę.

- O kurde... ale co ma wypadek do tego, że masz szukać pracy?- spytała, nie widząc powiązania między jednym a drugim.

- Tata stracił czucie w nogach i musi mieć rehabilitację, która jest kosztowna. Nie będą mogli mi już wysyłać pieniędzy - zaczęłam znowu płakać.

- Iga, czy Ty jesteś normalna? Twój ojciec miał wypadek, mógł nawet umrzeć, a Ty beczysz, bo musisz iść do roboty? Weź się zastanów nad sobą - wyrzuciła jednym tchem, a ja poczułam się okropnie słysząc to. Nie zabolała mnie jednak jej całkowita szczerość lecz to, że... ona miała rację.

- Przecież wiadomo, że bardziej się przejmuję zdrowiem taty, ale gdzie ja znajdę pracę z moim wykształceniem? Zwłaszcza, że ostatnie lata spędziłam w domu. Ja nigdy nie byłam w pracy, nic nie umiem - powiedziałam, czując coraz większy strach. Czułam się jak fryzjerka, której nagle kazano zooperować wyrostek.

- Spokojnie, coś na pewno się znajdzie. Mieszkamy w dużym mieście. Przynieś laptopa, zaraz popatrzę na oferty pracy. A Ty w tym czasie spróbuj zadzwonić do mamy i dowiedzieć się czegoś więcej - poczułam ulgę. Dużo lepiej się czułam, gdy Martyna była obok. Ona zawsze wiedziała co robić w trudniejszych sytuacjach, zawsze miała jakiś pomysł. Była dla mnie ogromnym wsparciem. Zrobiłam to, o co mnie prosiła i spróbowałam zadzwonić do mamy. Miała jednak wyłączony telefon. Postanowiłam, że spróbuję jeszcze wieczorem. Usiadłam obok Martyny i popatrzyłam w ekran laptopa, jednocześnie czując, że zaczynam jakiś nowy etap w życiu. I wcale mi się to nie podobało.

Co teraz?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz