Tajemnicza kobieta z kawiarni przedstawiła się jako Agata. Była niezwykle ciepłą osobą, od razu wzbudziła moją sympatię. Miałam wrażenie, że uśmiech nie schodził jej z twarzy. Okazało się, że jest w naszym mieście nowa, mieszkała w Londynie, ale po śmierci męża postanowiła wrócić do Polski. Dziwne - spotkała ją ogromna tragedia, z tego co zdołałam wywnioskować całkiem nie dawno (uznałam, że nie wypada pytać o datę śmierci jej męża), a ona była taka radosna. Całkowite przeciwieństwo mnie - ciągle miałam w głowie wypadek taty. Nie było chwili, żebym o tym nie myślała. A najbardziej denerwował mnie fakt, że mama unikała rozmowy ze mną jak mogła, przez co nawet nie wiedziałam co tak naprawdę się stało. Chciałam jak najszybciej zarobić pieniądze i przeznaczyć je na bilet lotniczy. Tylko spotkanie z tatą mogło mnie uspokoić w pełni. Kompletnie się zamyśliłam i docierały do mnie tylko strzępki słów wypowiadanych przez Agatę albo Martynę. Patrzyłam przez okno i wspominałam jak tata zabierał mnie do tej kawiarni, gdy byłam mała. Uwielbiałam tu przychodzić. Może dlatego, że ściany były pomalowane na mój ulubiony kolor - blady róż? W każdym razie kojarzył mi się z ciepłem i radosnym śmiechem taty, który przy parującym kubku czekolady opowiadał jak poznał mamę - wylewając na nią gorącą herbatę. Zawsze słuchałam tej historii z zaciekawieniem mimo że znałam zakończenie. Poczułam nadchodzącą tęsknotę i dotarła do mnie myśl, że bardzo bym chciała by tata był tu teraz ze mną. Z zamyślenia wyrwała mnie Martyna:
- Co o tym myślisz? - spojrzałam na nią zupełnie rozkojarzona i uświadomiłam sobie, że nie mam pojęcia o czym rozmawiały.
- Ale na jaki temat?
- Nie słuchałaś, prawda? - już miałam zacząć tłumaczyć moje chwilowe zamyślenie, ale Agata uprzedziła mnie mówiąc:
- Chcę, żebyś pracowała w moim sklepie odzieżowym - musiałam wyglądać na zaskoczoną, bo Agata roześmiała się i dodała:
- Wiem, że nie masz doświadczenia w staniu za ladą, ale wszystkiego Cię nauczę. Do mnie też ktoś kiedyś wyciągnął pomocną dłoń, pewnie gdyby nie to, to nie byłoby mnie tutaj teraz. To jak- zgadzasz się?
- Jasne! - odparłam bez zastanowienia czując jak z mojej głowy powoli, małymi kroczkami wycofują się wszystkie negatywne myśli. Nareszcie coś zaczęło się układać!
- Świetnie, w takim razie zanim przejdziemy na temat konkretów to pójdziemy do sklepu, pokażę Ci co i jak, gdzie co jest, bo chciałabym żebyś zaczęła od jutra - uśmiechnęła się i zaczęła zbierać do wyjścia.
- Już jutro?! - byłam przerażona. Myślałam, że weźmie mnie na kilka dni próby, dzięki którym nauczę się wszystkiego na spokojnie. Przecież ja nie miałam zielonego pojęcia na ten temat, a ona chciała mnie rzucić na tak głęboką wodę. Byłam pewna, że sobie nie poradzę...
- Spokojnie, przez pierwsze dni będziemy razem pracować. Jak już zobaczę, że dajesz radę to dopiero wtedy będziesz na sklepie sama - słysząc to trochę się uspokoiłam. Martyna nie poszła z nami, bo miała coś ważnego do załatwienia. Żałowałam, że nie mogła ze mną iść, czułam potrzebę posiadania kogoś bliskiego obok mnie. Uświadomiłam sobie ostatnio, że poza nią tak naprawdę nie mam nikogo i zrozumiałam, że czuję się ogromnie samotna i niepotrzebna. Gdybym znikła z powierzchni Ziemi mało kto by to zauważył i się tym przejął. To było naprawdę dołujące. Może ta praca zmieni coś w moim życiu? Poznam kogoś ciekawego, czegoś się nauczę.. I przede wszystkim będę w stanie pomóc rodzicom. Wiedziałam, że pieniędzy będzie niewiele - bo przecież ile zarobi taka ekspedientka. Ale postanowiłam żyć najskromniej jak się da by wysyłać mamie i tacie jak najwięcej pieniędzy. Mróz na zewnątrz nasilił się i zaczął padać śnieg. Ulice powoli nabierały białej barwy, a pług przejechał obok nas już kilka razy. Nigdy nie lubiłam zimy, ubieranie na siebie kilku warstw ubrań krępowało moje ruchy czego po prostu nie znosiłam. Jak na tę godzinę w mieście panowały pustki - minęło nas zaledwie kilka osób, a pokonałyśmy już spory odcinek drogi. Czułam jak zaczynają marznąć mi palce u stóp.
- Daleko jeszcze?
- Jeszcze jakieś 50 metrów.
- Wybrałaś dobry punkt, na tej ulicy kręci się naprawdę sporo osób - zastanowiło mnie tylko ile musiała płacić za czynsz. Ulica Zielona, na której znajdował się sklep była główną ulicą w moim mieście, dlatego też mieściło się na niej mnóstwo sklepów, biur i restauracji. W sumie nie miałam pojęcia dlaczego akurat Zielona tak tętniła życiem - nie różniła się przecież niczym od pozostałych ulic. Nagle Agata zatrzymała się przed niskim, szarym budynkiem. W oknie przyklejona była karteczka informująca, że poszukiwana jest osoba do pracy. Sam budynek nie przyciągał uwagi, jednak trzeba było przyznać, że szyld, który znajdował się między oknami był świetny. Od razu widać było dobrą robotę grafika. Gdybym chodziła do second-handów ten zapewne byłby moim ulubionym. Agata wyciągnęła z torebki pęk kluczy i jednym z nich otworzyła duże, dębowe drzwi, które wyglądały na naprawdę drogie. Dzięki nim człowiek czuł się jakby wchodził do luksusowego sklepu, a nie do takiego gdzie sprzedawane są używane ubrania.
CZYTASZ
Co teraz?
RandomIga prowadzi bardzo ustabilizowane życie. Pieniądze od rodziców pozwalają jej na bieganie od kosmetyczki do fryzjera. Jednak, gdy jej tata ulega wypadkowi Iga musi wziąć się za siebie. W jaki sposób jej nowe miejsce pracy połączy ją z policjantem? I...