Part 9 - Przypadki chodzą po ludziach. Dosłownie

4.1K 325 83
                                    

— Marinette! —odezwała się Tikki, by zwrócić na siebie jej uwagę.

— Nie teraz, Tikki — syknęła. — Alya, Nino i Adrien zaraz będą na miejscu. Nie mogę się spóźnić!

Dziewczyna umówiła się z przyjaciółmi na film do kina. Na początku miała iść tylko z Alyą, ale Alya zaprosiła Nino, a Nino zaprosił Adriena i zanim Marinette zdążyła zgłosić jakiekolwiek zażalenia, wszystko było już ustalone.

Obecność Adriena napawała ją innym rodzajem przerażenia niż zwykle. Przeważnie zamartwiała się tym, że nie uda jej się przeprowadzić normalnej konwersacji i miała bardzo dobre podstawy, by się tym przejmować. Mimo to przepełniała ją ekscytacja, że będzie mogła spędzić czas z chłopakiem. Ale tym razem coś się zmieniło. Miała wrażenie, że część jej uczuć przygasła. Albo — i tej myśli nie chciała wypowiedzieć nawet w swojej własnej głowie — powoli przelewały się na kogoś innego. Przy wszystkim co się działo, Kitsune, zniknięciu mistrza Fu, Władcy Ciem, który przestał mieć życie i siedział w swojej piwnicy, czy gdziekolwiek była jego kryjówka i tworzył akumę za akumą, miraculum Pszczoły, jej prywatne rozterki spadały na drugi plan. Musiała przemyśleć swoje nowe podejście do Adriena (i w konsekwencji do Czarnego Kota), ale nawet jeśli znalazłaby na to czas, nie miała na to siły.

Bez uporządkowania swoich uczuć, nie była w pełni gotowa na spotkanie z Adrienem. Miała nadzieję, że wyjście do kina z Alyą pozwoli jej trochę odpocząć i oderwać się od problemów, które niosło ze sobą podwójne życie. Była zirytowana zachowaniem Alyi. Przeważnie nie miała jej tego za złe, bo wiedziała, że robi to z myślą o jej przyszłym szczęściu, ale w obecnych okolicznościach, Marinette nie mogła powstrzymać się od myśli, że Cesaire trochę za bardzo wtrąca się w jej życie. Może powinna jej o tym powiedzieć. Jednak ostatnio rzadko rozmawiały i Mari była świadoma, że wina leży po jej stronie.

— Marinette, czy ty naprawdę uważasz, że spotkanie z przyjaciółmi jest ważniejsze od ratowania świata? — głos Tikki wyrwał ją z zamyślenia.

Dziewczyna zerknęła na swoją torebkę, ale kwami tam nie było. Zamiast tego, unosiła się prosto przed jej twarzą, krzyżując swoje małe czerwone łapki na piersi.

Poczuła jak zbiera się w niej złość. Wykonywała swoje obowiązki dzień w dzień, stawiając Paryż ponad swoje prywatne życie za każdym razem gdy dochodziło do tego wyboru. Czy chociaż raz, przez zaledwie dwie godziny, mogłaby robić coś dla siebie a nie dla innych?!

Wzięła głęboki wdech i uspokoiła się. Wiedziała jaka odpowiedzialność leży na jej barkach. Było za późno, by zrezygnować.

— Co się dzieje? — zapytała ponuro.

— Wiem, że nie jest ci łatwo, ale pamiętaj, że nie wybrał cię bez powodu. Wierzył, że dasz radę. Nie możemy go teraz zawieść. — Westchnęła. — Coś złego dzieje się z  Wayzzem. Nie potrafię stwierdzić, co dokładnie, ale musimy być gotowe na wszystko. *

— Wayzz... kwami mistrza Fu, tak? **

Tikki skinęła główką.

— Musimy go znaleźć. Jeśli nie zdążymy, obawiam się, że znajdziemy się w poważnych kłopotach.

— Gorszych niż aktualne? — jęknęła Marinette. — Dobrze, Tikki. Zaraz tam pójdziemy. Gdziekolwiek to jest. Ale najpierw muszę powiedzieć Alyi i chłopakom, że nie mogę z nimi zostać.

Pokonała ostatni zakręt i znalazła się kilkanaście metrów przed kinem. Przed wejściem czekał już Adrien, który pisał coś na swoim telefonie. Za to nigdzie nie było widać Alyi i Nino. Poczuła jak coś skręca się w jej brzuchu. Gdzie oni są? Powinni już tu być.

[Marichat] You know nothing, Chat Noir (KOREKTA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz