:(♥

20 1 0
                                    

Smród? Dym?
Czarne czaszki
Jak korony oplataly moje ręce
Moja głowę wziął na ręce młody kołnierz
Śmiały
Wątły
W kukarzącym sie grymasie
Biała listwa mgły
Zajechała moje drogi
Gdzież moj koniec?
Mojej drogi dróg początek?
Gdzież moj przyjaciel szarowłosy
Srebrnolicy
Czarnooki?
Gdzież sie zapodziali moi kamratowie?
Gdy do ratunku mnie wzywali
Za każdym bożym razem
Wysłuchiwałem ichnie płacze
Stęki ich żałosne
Lecz tym razem
Równo o czarnej nad czarną godziną
Nie słyszałem nic
A nic - nie było
Jak nigdy - nic - zniknęło
Zdziwiła mnie potwornie
Cisza mimowolna
Szperałem coś po ścianach
Ułożonych w równym rzadku
Tam gdzie zwykle - kropla ścieka za kroplą powoli
Tym razem jedynie proch i sadza czuwała nad palcami
Głaskała moje oczy
Wpijala sie w ramiona
Piła jak pożoga z mojego gardła
Żadnego dźwięku sie nie wydobylo
Nic po za tym
Że postrach wróbli nie czychał już nad głową
Doprawdy - spłonął?
Jak każde inne istnienie, nasz kochany książę zakończył je na zawsze? Już więcej nie wróci?
Nie wydobędzie sie z jego krtani ni jednego dźwięku więcej?
Nie opustoszy już naszego ducha więcej? Nie poblednie jak zawsze i nie zmieni w nietoperza? Nie wybuchnie już złością nienawistną? Nie wyskoczy już z żadnego kąta jak oszalały dobijając do naszego pojmowania? Naszego istnienia? Naszej winy bezwinnej? Naszej zemsty umarłej? Naszego ciała zgniłego? Naszego wzroku pustego? Sensu myślenia?
Czego chciał i dobijał sie od nas ten człowiek? Co wypatrywały te ślepia złoocze? Jak zrozumieć, jak pojąć potworności zamysły?
Nie ma... Nie ma więcej
Niczego
Nikogo
Dym szaro czarny zmył
Juz wszystko po drodze
Drodze ku trawom zielenistym
Po krzakach
I zamszach
Po dywanach z piaskow
Złotych, okrągłych
Obleje zimowy wichr
Gorzące się skały
Upadną
Pod nogi niemowlakom
Bez słów
Bez wytłumaczenia
Jedyne co mogą odpowiedzieć
To nieme krzyki i płacze
Jak zawsze po trzydzieści razy dziennie -bo dziecięce
I tyle też wypadnie razy śnieg na Syberii
Ile razy prąd kopnie porażonych niewiedzą głupców - dorosłych
Każde mądre dziecięce słowo
Będzie powodem wstrząsania sie ziemi
A każde nie mądre - ciszą
I wydłużaniem sie czasu
Bez powrotnie
I bez sensu wszelakiego
Po cóż te kłopoty
Drogi Boże!
Proszę zabierz
Zabierz te ciała spalone
Zabierz i nieodkrywaj nigdy przed nikim
Zabierz i mnie ze sobą
Pokryty całkiem czerwonym potem
Włosów na głowie mi nie zostało
A w środku pustuje pustka niezmieżona, nie do pokonania
Jak to ciało ma chodzić
Skoro pozbawione życia pozostało?
Za co jedynemu świadkowi
Tak ciężkie życie powierzone zostało?
Do przemierzenia jeszcze drogi tak długie
Szerokie
Kręte, podskoczne
Urywkowe gdzie niegdzie
Zapadni też nie brakuje
Kłamstwa i kłamliwej prawdy naddosyt
Czego pilnuje stróż wrotowy
Skoro każdy już zmierzył każdy zakątek grzeszności
Niepojętej ludzkości
I goryczy
Niesmaku
Wysiłku
I dużo wszystkiego i za mało zarówno tyle samo
Co było i bedzie
Niegdyś i kiedyś
Ów świat sie kręci
Na kółkach człowieczeństwa
Na tym samym spodzie
Równowagi oporze
Tylko w jedna jedyna stronę sie kręci
Na tym samych zachodzie
Nie widać juz cienia nowości
Bo ów każdy zakątek
Juz wzdłuż i wszerz obklejtany
Jedyne co mozna zrobić
To czekać pod słońcem
Zarzucać pod wiatrem petelkę
Za pomocą wędki złotą rybkę szukać
Pośród niemego morza
Bezdzwięcznego wiatru nieba...
Bądź że miast znosić cierpienia marności (суеты)
Jest sposób odwołać wszystkie karności!
Najlepiej być by było
Zapomnieć! Odrzucić wspomnienia! O wszystkim, o niczym
Jedynie pamiętać o życiu człowieczym
Narastać na nowo
Widząc i słysząc
Nowe świata pojęcia
Bo - co złym w tego?
By odrodzić się na nowo
Pojąć na nowo
Nauczyć się na nowo
Z niewiedzy zaczynając
Do niedoskonałej doskonałości drogę mierzyć?

Tak ów początek zaczął człowiek bez wiedzy, bez serca, bez jedynego pojęcia człowieczeństwa! Rozpoczął swą drogę w dalekiej krainie, na okrainie zim i burz, gdzie śnieg akurat rzadkością bywał wtedy, jedynie deszcz i ulewa i szara płyta mgły wysoko w niebie, zlepione obok siebie zwięzłe chmurowe fale ciemnawe.
Jednym słowem - Ziemie Deszczowe.

Ziemie deszczowe

White-green-land ( zjawisko paranormalne, na tych samych ziemiach powstaje ekstremalne poniżenie a także podwyższenie sie temperatury powietrza wzdłuż całego terenu w terminach sezonowych)

Krainy urownowazonych klimatów

Te trzy rodzaje tworzą trzy podstawowe tworzywa swiata pod słońcem. Każde z tych terenów jest w wielkich odległościach miedzy sobą, i przez co są dosyć odizolowywane miedzy sobą i od siebie. Mieszkańcy trzech odrębnych terenów rzadko krzyżują swoje drogi, a gdy nawet jeśli to łatwo jest rozpoznać skąd dokładnie przybyli nieznajomi podróżnicy, którzy wyrośli na swojej kulturze, mowie języka tego samego rożniącego sie jednak brzmieniowo. Rożne pojęcia moralności, wygody i praw też mieli. I wszyscy ci pod jednym słońcem.

PrzeszłośćМесто, где живут истории. Откройте их для себя