#RoyalTrilogy
Myślałam, że znam swoją matkę. Wydawało mi się, że przez swoje dwudziestoletnie życie zdążyłam poznać każdą stronę jej charakteru, ale w tej chwili zostałam uświadomiona przez los, że nigdy nie rozgryzie się drugiego człowieka w pełni. Siedzieliśmy przy stole, który został zastawiony bardziej niż w święto dziękczynienia. Mama przyniosła chyba wszystkie zapasy, jakie udało jej się zgromadzić w lodówce i spiżarni, obawiałam się, że za moment wyjmie też produkty z zamrażarki. Na nic nie zdały się zapewnienia Luke'a, że wcale nie jest aż tak bardzo głodny.
- Przepyszne spaghetti, pani Jones.
Spojrzałam na matkę, unosząc brwi, gdy dostrzegłam na jej policzkach delikatne rumieńce. Kobieta przyłożyła dłoń do klatki piersiowej, jakby usłyszała najpiękniejszy komplement świata. Skrzywiłam się na ten widok, nie mogłam uwierzyć, że zachowuje się jak napalona nastolatka.
- Dziękuję - powiedziała piskliwym głosem.
- Przecież to ja je robiłem. - Tata zmarszczył czoło.
- Gdybym za ciebie nie wyszła, to nie miałbyś komu gotować. - Mama natychmiast skarciła go wzrokiem.
- Już wiem po kim masz charakterek. - Wzdrygnęłam się, słysząc przy uchu szept Hemmingsa. Odwróciłam głowę w jego stronę. - A po kim talent kulinarny.
Przewróciłam oczami, modląc się tylko o to, by ta katorga już się skończyła. Zależało mi na rozmowie z chłopakiem, a towarzystwo rodziców nie sprzyjało prywatnym pogadankom. Marie stale wypytywała go o królewskie życie i wszystko, co tylko przyszło jej na myśl, a tata studził jej zapał, powstrzymując przed narobieniem mi wstydu, którego przecież i tak już się najadłam. Westchnęłam przeciągle i odsunęłam się od stołu, wysyłając blondynowi telepatyczne błagania, by ze mną współpracował.
- Luke jest pewnie zmęczony i chciałby odpocząć.
- Tak, to prawda. - Odetchnęłam z ulgą, słysząc jak podtrzymuje moją grę. Chłopak wstał od stołu i uśmiechnął się do moich rodziców. - Krótko spałem. Zaraz wrócę do hotelu.
- O nie, nie. - Marie powstrzymała go gestem ręki. - Do żadnego hotelu.
- Mamo - mruknęłam, kręcąc głową, by się nie wtrącała.
- Jakie mamo? Jakie mamo? Na litość boską, Vivian, masz gościa i będziesz go ciągać po mieście? Książę nie po to przyleciał do Miami, żeby tułać się po noclegowniach. Raz, dwa, lecisz na górę i przygotowujesz pokój gościnny.
- Marie, daj spokój. Nie widzisz, że chcą pogadać? - Ojciec po raz kolejny uratował mnie z opresji. Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością, gdy chwycił mamę pod ramię i poprowadził w stronę kuchni. - Ale pamiętaj, młody. - Odwrócił się na moment i posłał Hemmingsowi krótkie spojrzenie. - Mam cię cały czas na oku.
Spuściłam głowę i ukryłam twarz w dłoniach, śmiejąc się jak opętana. Tata w ogóle nie przejmował się tym, że mówi do przyszłego króla Wielkiej Brytanii, jeśli chodziło o moje sympatie, traktował każdego na równi i był gotów skopać tyłek nawet komuś takiemu jak Hemmings. Moja rodzina była jedyna w swoim rodzaju, chwilami szalona, nieprzewidywalna i nie do zniesienia, ale kochałam ich całym sercem.
Wzięłam kilka głębszych oddechów i zacisnęłam usta, siląc się, by znowu się nie roześmiać. Złapałam dłoń Luke'a i pociągnęłam w górę schodów, a później wepchnęłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi na kluczyk, by mama, której w każdej chwili mógł przyjść do głowy jakiś idiotyczny pomysł, nie wtargnęła do środka. Blondyn usiadł na brzegu łóżka i poklepał miejsce koło siebie, przywołując mnie. Podeszłam bliżej, chcąc usiąść, ale chłopak chwycił mnie za biodra i pociągnął na swoje kolana.