Zapowiadał się piękny słoneczny.... kogo ja chce oszukać? Piździło jak cholera. Marinette przyszła do szkoły i zdała sobie sprawę, że nie uczesała się w te swoje kitki. Poczuła wielki wstyd i schowała się w kałuży.
Kilka osób ją podeptało w tym Alya, która obraziła się, że Mari nie jest Biedronką. Wyszła dopiero kiedy Alix przyjechała po niej walcem.
*
Mistrz Fu w tym czasie stał ze strzelbą w oknie i czekał na listonosza.-"Ofiara zbliża się. Otwiera skrzynkę. Nie jest świadoma zagrożenia. To mój pierwszy atak. Wkłada list i..."
Mistrz wypadł przez okno i zaczął strzelać jak opętany. Jedyne co ucierpiało to każda rzecz w zasięgu 1 cm.
Mistrz westchnął z rezygnacją, kiedy zobaczył, że listonosz zdążył uciec. I chyba wezwał policję.
Fu zabrał list, w którym miała być jego renta.
Mężczyzna żałował, że Wenjii nie może być przy tej chwili, ale dalej był w śpiączce, ponieważ ktoś potrącił go strzelbą, gdy stworek prowadził autobus. Albo po prostu nie obudził się po dragach.
Mistrz otworzył kopertę i spodziewał się renty, ale się zawiódł. Nic tam nie było.
-Sukinsyny ukradły mi rentę. Jebana polska poczta we Francji!-powiedział.-Pożałują... Jeszcze nie wiem kto, ale pożałują...
**
-Idealny człowiek dla mojej akumy. Janusz chodź no tu!Biały motyl dopił spokojnie żubra i podleciał do WC.
-MÓWIŁEM CI JANUSZ NIE PIJ TEGO ŻUBRA... NO KURWA NIE NA MOJE NOWE BUTY!!!! NO JA PIERDOLE! WEŹ JUŻ KURWA LEĆ!
**
Janusz przemierzał ulice Paryża, obijając się o budynki, bo był pod wpływem (dop. aut. Ale nie akumy!). W tym czasie Mistrz załamany okładał skrzynkę pocztową. Przed jego oczyma pojawiła się fioletowa obwódka.-Witaj Starcu...
-Ja ci dam starca! Mam dopiero 186 lat!-oburzył się Mistrz.
-Ale dostaniesz taką ksywkę, pasi? Tak w ogóle jestem Władca Ciem!
-Ale że mnie?
-Nie, Władca CIEM!
-Ale że mniem?
-Nawet nie próbuj kończyć tego żartu!-krzyknął Sureaktor, który pojawił się znikąd. Stał w wejściu do kryjówki WC.
-NO ALE KURWA WYPIERDALAJ Z MOJEJ KRYJÓWKI!
Sureaktor wzruszył ramionami i wyszedł z pomieszczenia.
-Dobra wracamy do akcji.-powiedział Władca Ciem.-Od teraz zwiesz się Starzec i twoją mocą jest okładanie ludzi laską.
Mistrz kiwnął głową na tak, a fioletowa mgła okryła ciało biednego staruszka, a on nie miotał się zbytnio, bo był stary.
***
W tym czasie Plagg szukał camemberta pod łóżkiem, a Adrien siedział na łóżku i żarł pizzę.Nagle do jego pokoju wpadł Gabriel. Usiadł obok Adriena, założył nogę na nogę i zaczął dziwnie machać rękami jak nastolatka.
-Muszę Ci powiedzieć na temat takiego jednego, Janusza.
*pięć zdrowasiek później*
-No i zobacz co on mi kurwa zrobił z butami!-krzyknął Gabriel i demonstracyjnie wywalił swoje ujebane pantofle na kołdrę!
-Ale tato, kto to Janusz?
Gabriel dziwnie wciągnął powietrze i próbował je wypuścić, ale mu nie szło.
-Ty mnie tu kurwa nie zagaduj! Mam w pizdu roboty!
W tym czasie do pokoju weszła Nathalie. Ostatnio miała kota na punkcie sprzątania. Zobaczyła brudne buty Gabriela na pościeli i ryknęła:
-GABRIEL KURWA ZDEJMIJ TE BUTY! NO KURWA NOWA POŚCIEL!
-Nathalie, rozmawiam z synem, więc wypier....
Nathalie złapała jakąś szmatę (nie Lilę) i zaczęła nią bić starszego Agrest'a.
-PÓJDZIE STĄD! BO ZOBACZY JAK MU WPIERDOLĘ!
-Nathalie, nie zapominaj, że pracujesz dla mnie!-warknął Gabriel.
Kobieta zamarła w bez ruchu. Uśmiechnęła się, otrzepała z kurzu i odpowiedziała:
-SZEFIE WYPIERDALAJ!-szmata poszła w ruch.-SZEFIE WYPIERDALAJ! SZEFIE WYPIERDALAJ!
***
TU MIAŁA BYĆ AKCJA ALE CHUJ Z TYM***
Adrien wrócił zmęczony do domu.-Camembert!-jęczał Plagg.
Zrezygnowany chłopak poszedł do kuchni. Zastał tam otwartą lodówkę, a przy niej leżał półżywy Gabriel.
-Tato... Co się stało?-zapytał przerażony.
Gabriel podniósł się i opierając się plecami o lodówkę zjechał na podłogę. Po czym wybełkotał:
-Nie... chciałem.. *hic* żeby Janusz... wypił żubry... *hic* i znowu... zabrudził mi buty. *hic* Więc zabrałem mu wszystkie żubry... i je wypiłem!
-Ale...-zaczął blondyn ale przerwał mu ojciec:
-KURWA JESZCZE TRZY W SEJFIE!!!
Gabriel chwiejnym odwróceniem odwrócił się (?¿) do lodówki, objął ją i spróbował wstać, ale jego obrzygane buty ślizgały się na podłodze.
Gdy w końcu udało mu się wstać, jebnął głową o blat.-KURWA!-wrzasnął.-Adrien, idź do mojego gabinetu i weź te żubry. Nie wiem, wyhlaj je, sprzedaj na allegro, zakop... Jak jeszcze raz zobaczę pijanego Janusza, lub innego motyla...-wzrok mężczyzny utkwił na butach syna.-Adrien. Zdejmij. Te. Buty. JUŻ!
Adrien zdjął buty i już miał wyjść, kiedy Gabriel krzyknął:
-Tylko nie zwracaj uwagi na zdjęcie twojej matki, starego biletu do Tybetu, księgi o Miraculous i miraculum Pawia. Po prostu weź te trzy jebane puszki piwa!
Adrien bez słowa poszedł do gabinetu ojca. Otworzył sejf, wziął i wyrzucił puszki przez okno.
-MOJA GŁOWA!-zawołał Nino.
-NINO?!-zawołał Adrien wychylając się za okno.-CO TY TU ROBISZ?
-JAK WIDAĆ STOJĘ! I OBRYWAM... ŻUBRAMI? KURWA STARY DZIĘKI!
Nino wziął puszki i poszedł sobie. Adrien w tym czasie wrócił do swojego pokoju. Nagle usłyszał huk. Po chwili do jego pokoju wszedł jego ojciec. Cały osmolony.
-Dobranoc synu.-powiedział i wyszedł.
********************
Witam po dużej przerwie! Dziś rozdział trochę dłuższy i gabrielowy xD. Aktualnie nie mam pomysłu na notkę, więc do zobaczenia w kolejnym rozdziale bajo
CZYTASZ
Miraculum XD
FanfictionMarinette i Adrien codziennie wcielają się w paryskich super bohaterów, Biedronkę i Czarnego Kota. Jednak sami nie wiedzą o swoich drugich tozsamosciach. Co się stanie kiedy połączysz 2 ślepców, równie głupi Paryż i chorą wyobraźnię? Karambol i para...