rozdział 1

162 27 5
                                    

Gwiazdy zawsze zdawały się mówić do Dana.

Znajduje w nich ukojenie, kiedy siedzi na niewygodnym krześle ogrodowym rozstawionym na balkonie, oddychając wilgotnym, chłodnym powietrzem nocy. Krople deszczu bębnią w dach jego domu, a Dan siedzi i obserwuje gwiazdy, zachwycony kontrastem biało-żółtych punktów i czarnego nieba. Jedyne źródła światła w tej martwej przestrzeni. Jednak patrzenie na oddalone od niego o miliony lat świetlnych punkty przypomina mu, że codziennie otaczają go ludzie, którzy nie czują czy nawet nie potrzebują tej miłości do gwiazd, bo znaleźli w życiu coś ciekawego, ekscytującego, iskrę, której Danowi brakuje. Dręczy go to, nie cierpi, gdy coś stale mu przypomina jak nudne jest jego własne życie.

Kiedy patrzy w niebo, wie, że mógłby po prostu zrobić jeden krok, zejść z balkonu i polecieć w dół, na spotkanie nicości i nie czułby się z tym źle.

Wie, że powinien przestać się torturować marzeniem o czymś, co nigdy nie miało się spełnić, ale każda gwiazda woła go jakby do siebie, zostawiając po sobie bliznę, gdy Dan zdaje sobie sprawę, że nigdy jej nie dosięgnie. Wielokrotnie próbował przekonać się do porzucenia wycieczek na balkon, za każdym razem towarzyszyły temu argumenty dotyczące cieszenia się życiem i tego, że każdy ma lepsze i gorsze dni, a za równo jedne, jak i drugie są tylko częścią tej samej, ekscytującej podróży, ale pomysły te szybko były tłumione przez jego smutek i melancholię, a każda taka wewnętrzna kłótnia pozostawiała go odrętwiałego, nie wiedzącego, co robić. Próbował więc tylko ograniczać wyjścia na balkon, z którego widział panoramę Londynu i ludzi spieszących się i piszących swoje historie, cieszących się tą iskrą, której Danowi brakowało i której tak pragnął.

Dan potrafił się cieszyć. Mógł śmiać się, aż boki zaczynały go boleć, a łzy leciały z oczu. Wie, jak to jest, czuć się szczęśliwym; skłamałby, gdyby powiedział, że nigdy taki się nie czuł. I, co najważniejsze, wie, że teoretycznie mógłby korzystać z życia, że mógłby zostawić za sobą pełne rozmyślań popołudnia i wieczorny strach o to, co nadejdzie jutro.

Po prostu pewnego dnia obudził się inny.

Z Dana, którego dołeczki na policzkach zdawały się być permanentnie wytłoczone, Dana, który śmiał się głośno i żartował, stał się Danem znudzonym codziennością, który rzucał wszystkiemu niewidzące spojrzenia.

Już dawno przestał się jednak zastanawiać jak to się stało, łatwiej mu zatopić się w myślach o tym, jaki jest teraz, nie jaki był kiedyś. Łatwiej żalić się, że nie może czegoś zmienić, niż próbować rzeczywiście coś z tym zrobić.

Każda wada, każdy problem, który w sobie widzi, każde nocne rozmyślanie nad tym, czy jego życie ma jakiekolwiek znaczenie i sens, wszystko to mieszało się w wir emocji, który podsumowywał lata jego wczesnej dorosłości: czuł, jak gdyby igły boleśnie wbijały się w każdy centymetr jego ciała.

W tym momencie nie może nawet zdobyć się na zrobienie czegokolwiek, bo wymagałoby to od niego za dużo wysiłku, na który nie mógł się zdobyć.

Nie chce pracować ciężko na wydobycie się z dołka tylko po to, by być "szczęśliwym".

Dan leży na zapadniętej sofie w salonie i patrzy na telewizor, ciche głosy i błyskające kolorami, zmieniające się szybko reklamy sprawiają, że bolą go oczy. Stracił poczucie czasu, nie skupiał się na tym co widzi, próbował tylko odciągnąć swoje myśli od balkonu. Tak bardzo pragnął znowu coś poczuć, ciągnęło go do bruku na dole.

Nie może dłużej ignorować pokusy, nie chce, on tylko chciałby znowu coś poczuć, przestać stale przypominać sobie samemu o tym, jak cholernie puste jest jego życie. Czuje na skórze zimny powiew wiatru, kiedy otwiera szklane drzwi. Dostaje gęsiej skórki, co przywołuje do niego wspomnienie tego, jak kiedyś ogolił głosy na ramionach, bo nie podobało mu się, że podnosiły się, gdy dostawał gęsiej skórki.

Pamięta, jak śmiał się, dotykając swojego dziwnie gładkiego ramienia i jak jego rodzice chcieli mu wytłumaczyć, że brak włosów nic nie zmieni, ale zamiast tego sami wybuchnęli śmiechem. Śmiech to tylko kolejna z rzeczy, których brakuje mu teraz.

Jedyne, czego naprawdę pragnie, to znowu móc naprawdę coś czuć.

Wyjmuje z kieszeni paczkę i bierze z niej papierosa. Płomień zapalniczki ma ciepły kolor i sprawia, że po ścianie domu zaczynają tańczyć dziwne cienie. Dan obserwuje je jakby zahipnotyzowany. Lubi oglądać takie ulotne zjawiska, które trwają chwilę tylko po to, żeby zaraz zniknąć na zawsze. Unosi papierosa do ust, zaciąga się i wypuszcza przed siebie chmurę dymu, która szybko rozpływa się w wilgotnym powietrzu.

Widok, który rozciąga się przed nim zapiera dech w piersiach. Kolorowe światła miasta pod ciemnoniebieskiem niebem, na którym błyskają gdzieniegdzie jasne punkciki. Przesuwa ręką po barierce, o którą się opierał, czując, jak farba pod jego palcami odchodzi od drewna, a jej wysuszone drobinki spadają powoli w dół.

Nagle wracają do niego wspomnienia z dzieciństwa. Świetnie, kolejna rzecz, której nie będzie mógł już nigdy odzyskać. Przypomniały mu się szczęśliwe dni, do których tak chętnie by powrócił, ale nie może. Patrzy na targane wiatrem wierzchołki drzew pod nim, ale oczami wyobraźni widzi tylko dziesięcioletniego siebie stojącego na środku chodnika, wymachującego rękami udając, że potrafi kontrolować wiatr. Sąsiedzi rzucają mu dziwne spojrzenia, ale on się nie przejmuje. Bardzo brakuje mu tej dawnej beztroski i wolności, które miał jako dziecko.

Dan zaciska dłonie na barierce aż bieleją mu knykcie.

Paradoksalnie, za każdym razem, kiedy wychodzi na balkon gotowy wszystko zakończyć i zostawić życie za sobą, wspomnienia wracają do niego wielką falą i odwracają jego myśli od wszystkich poprzednich planów.

Dan boi się. Zbiera się do tego od tygodni, może nawet miesięcy. Jest przestraszony, ale wie, że ten jeden krok naprawiłby wszystko. Nie przeszkadzałby już mu jego brak emocji, bo nie byłby w stanie czuć zupełnie niczego. Z drugiej strony nie jest pewien, czy chce to robić, pozbawiać sam siebie kontroli nad własnym życiem.

Więc po prostu siedzi. Siedzi i patrzy w niebo.

Talking to the Moon | tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz