Chcąc odepchnąć od siebie wahanie i niepewność, które nagle go ogarnęły, Dan podnosi się i ostrożnie siada na balustradzie balkonu. Jego nogi zwisają teraz niebezpiecznie wysoko nad chodnikiem w dole. Serce bije mu szybko, jakby chciało uciec mu z piersi. Błaga go, żeby tego nie robił, ale Dan ma już dość słuchania jego rad.
Zaciąga się jeszcze raz papierosem i patrzy na jego żarzący się koniec, jego własną, małą gwiazdę, której, w przeciwieństwie do tych na niebie, był w stanie dosięgnąć.
Jego zmysły jakby wyostrzyły się. Słyszy rozmowy oddalonych od niego nieznajomych na ulicach i hałas samochodów jak gdyby znajdowały się tuż koło niego. Patrząc w dół żałuje, że kiedykolwiek wpadł na ten szalony pomysł, ale nie chce z niego rezygnować. Zderzenie z ziemią rozwiałoby wszystkie jego problemy i wątpliwości. Nieustanna walka jego umysłu i serca męczy go coraz bardziej z każdą minutą, a on nie widzi żadnego innego rozwiązania, które by ją zakończyło.
Nie wie, jak długo już tak siedzi na barierce, kiedyś całkiem białej, z której farba jednak odpadała teraz z każdym dotknięciem czy spadającą na nią kroplą deszczu. Zamyślony, wisząc gdzieś pomiędzy życiem, a śmiercią, zastanawiając się, czy obudzenie się kolejnego szarego, nic nieznaczącego ranka byłoby lepsze od krótkiej chwili bólu, która uwolniłaby go od wszystkich myśli i zobowiązań. Łzy płyną mu po policzkach i spadają na nogawki jego spodni, wsiąkając i zostawiając po sobie ciemne plamy. W pewnym sensie jest podobny do tych łez. Z drugiej strony jednak plamy z jego spodni w końcu wyschną, kiedy woda wyparuje. Dan nigdy nie będzie mógł zupełnie zniknąć. Plamy na chodniku zostaną kiedyś zmyte, ale wspomnienia o nim pozostaną w każdym z jego znajomych czy członków rodziny nawet po tym, gdy kolor bruku pod nim zmieni się z czerwonego na powrót w szary.
Mimo tego jednym z powodów, które popychały go do skoczenia było właśnie to. Miał dość naginania się do zachcianek innych ludzi.
Dan gasi o balustradę to, co zostało z jego papierosa, zostawiając kolejny szary ślad popiołu koło wielu innych, które już się tam znajdują.
Każdy z nich oznacza moment, w których Dan zdecydowany był wszystko zakończyć. Chwilę, kiedy był smutny czy zły na siebie o to, że nie jest w stanie osiągnąć czegoś, na czym mu zależało i nie miał komu o tym powiedzieć.
Wpatruje się w szare smugi przypominające mu, po co tu przyszedł.
I wtedy to słyszy.
Muzykę, która zaczęła grać gdzieś niedaleko i wyparła wszystkie poprzednie myśli Dana.
"Please don't see just a boy caught up in dreams and fantasies
Please see me reaching out for someone I can't see
Take my hand let's see where we wake up tomorrow
Best laid plans sometimes are just a one night stand I'd be damned
Cupid's demanding back his arrow..."Uspokajające dźwięki sprawiają, że Dan dostaje gęsiej skórki, zupełnie jak gdy był młodszy. Czuje, jak serce rośnie mu w piersi, gdy słyszy gitarę akustyczną i towarzyszący jej śpiew zagłuszający odgłosy zabieganych ludzi na ulicach w dole.
"Who are we? Just a speck of dust within the galaxy?
Woe is me, if we're not careful turns into reality
Don't you dare let our best memories bring you sorrow
Yesterday I saw a lion kiss a deer
Turn the page maybe we'll find a brand new ending..."Dopiero wtedy zwraca uwagę na to, jak bardzo tekst piosenki odpowiada temu, jak czuje się codziennie. Otoczony przez ludzi, których życie miało jakiś sens czy cel.
To uczucie niedopasowania do innych nie pozwalało mu cieszyć się niczym. Jedyne, co zajmowało jego głowę podczas kontaktów z innymi to to, jak bardzo im zazdrościł, jak bardzo chciałby zamienić się z nimi miejscami.
Nieważne jak naiwnie to brzmi, w tym momencie Dan czuje się trochę lepiej, odnajdując samego siebie między wersami piosenki.
"God, tell us the reason youth is wasted on the young
It's hunting season and the lambs are on the run
Searching for meaning
But are we all lost stars, trying to light up the dark?
I thought I saw you out there crying
I thought I heard you call my name I thought I heard you out there crying
Just the same."Muzyka ucicha, a Dan nie rusza się. Nadal siedzi w tym samym miejscu, w którym jeszcze kilka minut temu zamierzał zakończyć wszystko z głuchym uderzeniem w cegły chodnika. Z miejsca, w którym znajdowała się śpiewająca wcześniej osoba słyszy tylko ciche westchnienie i szuranie przesuwanego po podłodze krzesła.
Czas jakby przestaje dla niego istnieć. Wypełnia go zachwyt nad muzyką, słowami piosenki i głosem mężczyzny, który ją śpiewał. Podnosi wzrok. Patrzy na gwiazdy i oddycha głęboko, myśli o tym, jak dalej potoczy się jego życie. Nie planował nigdy żyć dłużej niż dwadzieścia pięć lat.
W głowie ciągle powtarza wers, który przed chwilą usłyszał.
"Turn the page maybe we'll find a brand new ending..."
Całe jego dotychczasowe życie prowadziło właśnie do tej chwili. Gdyby nie wszystkie noce, kiedy płakał aż do chwili, gdy był tak zmęczony, że zasypiał tylko po to, by obudzić się rano bez motywacji do robienia czegokolwiek, nie znalazłby się tego dnia na balkonie, nie usłyszałby tego delikatnego głosu, który namówił go pośrednio do przemyślenia jego działań. Zdał sobie sprawę, że nie musi kontynuować swojej starej historii prowadzącej do tragicznego zakończenia.
Może napisać zupełnie nową.
Zrozumiał, że pozostawienie po sobie czerwonych plam na czystym płótnie nie było epilogiem, jakiego chciał.
Rzuca jeszcze ostatni raz okiem na ziemię pod balkonem i przerzuca nogi nad barierką lądując z powrotem na podłodze. Czuje się dobrze z czymś stabilnym pod nogami po tak długim czasie siedzenia w napięciu na balustradzie. Rozgląda się dookoła próbując znaleźć osobę, która przywróciła mu wiarę w to, że może rzeczywiście jest w stanie się zmienić, ale wszystkie okna po jego stronie budynku są ciemne i pozamykane.
- Dziękuję - szepcze, zdając sobie sprawę, że nikt nie może go usłyszeć, ale znajdując przyjemność w samej możliwości wypowiedzenia tego słowa.
Może mówić, może się ruszać i podejmować samodzielnie decyzje.
Ból i rozterki Dana nie zniknęły, ale widzi teraz światełko w tunelu, iskierkę nadziei na lepsze życie.
Ma teraz cel - koniecznie musi dowiedzieć się, kim jest osoba, która pomogła mu pozbierać się i wziąć się za pisanie dla samego siebie szczęśliwego zakończenia.
CZYTASZ
Talking to the Moon | tłumaczenie
FanfictionDan lubi uciekać od życia siedząc na balkonie i patrząc w gwiazdy, ale kiedy spotyka człowieka o imieniu Phil, który lubi śpiewać piosenki na swoim balkonie, okazuje się, że gwiazdy nie są tu jego jedynymi przyjaciółmi. --- Oryginał: http://adorable...