Rozdział 7

340 16 0
                                    


☆Sophie☆

Gdy tylko usłyszałam warknięcie odwróciłam się aby zerknąć na Drake'a.  Oczywiście jego wzrok był przerażający.  Jednak nie dla mnie. No heloł jestem białą wilczycą mnie nie można tak po prostu zamykać. Nie miałam zamiaru tutaj długo zostać.  Fakt zaczynam coś czuć do tego olbrzyma jednak... nie chce aby ktoś miał nade mną władzę. Gdy ten kto zabił dowie się o mojej kolejnej słabości skrzywdzi nie tylko Alfę, ale i stado... a tego bym nie chciała. 
Skąd to wiem. Nie wiem, ale wolę dmuchać na zimne. Do tej pory ta osoba się po mnie nie zgłosiła, ale nigdy nic nie wiadomo.  Może uciekam na darmo, a może nie.
- No co chyba nie myślałeś, że zrobisz słodkie oczka i rzucę Ci się na szyję? - prychnęłam.

- No w końcu jesteś moją Mate.- warknął przeciągle. Jego oczy zaczęły ciemnieć. Powoli moje ciało opanowywał strach, ale nie mogłam po sobie dać tego poznać. 

- To, że nią jestem nie znaczy, że będę Ci się ze wszystkiego spowiadać i skakać tak jak ty mi zagrasz! - z każdym wypowiedzianym słowem ton głosu zaczął się podnosić do krzyku. W chwili gdy skończyłam mówić poczułam silne uderzenie w mój prawy policzek i tępy ból rozchodzący się na lewej skroni. Zdezorientowana dotknęłam dłonią głowy i po odsunięciu ręki dostrzegłam na niej krew. Z niedowierzaniem spojrzałam do góry. Nade mną stał Drake. Jego klatka piersiowa gwałtownie podnosiła się i opadła. Jego pięści były zaciśnięte tak mocno, aż pobielały mu knykcie. Jednak jego oczy były czarne jak węgiel i zimne jak lód. Nie było w nich nic widać. Ani grama czułości. To dlatego też nie chciałam mieć mate. Oni nic nie rozumieją. Traktują kobiety jak towar rozrodczy. Tylko do tego jesteśmy im potrzebne. Jednak... mój ojciec był inny. Nigdy nie podniósł na mamę ręki. Zawszę ją chronił i nie pozwalał aby działa jej się krzywda. Potem zginęli. 

- Nigdy, ale to nigdy nie waż się podnieś głosu. Jesteś moja i nic tego nie zmieni. - warknął i wyszedł z pokoju. Nadal leżałam na podłodze nie wiedzac co mam ze sobą zrobić. 

Gdy odzyskałam siły,  a mroczną przestały mi latać przed oczami jak pojebane wstałam i podeszłam do szafy. Wzięłam ubrania i bieliznę. Wszystko było czarne.  Wzięłam szybko prysznic i się ubrałam. Na rękę ubrałam branzoletkę, która była jedyną  pamiątką po mamie.

Nie wiedziałam gdzie on jest więc postanowiłam nie patyczkować się, ale czym prędzej uciec. Po tym co zrobił nie chce go znać.  Nigdy nikt nie podniósł na mnie ręki, ale również nie spodziewałam się,  że zrobi to ktoś kto powinien mnie kochać.  Szybko zbiegłam po schodach.
Gdy byłam przy frontowych drzwiach wpadłam na jakąś wilczyce. Była betą i to całkiem śliczną. Niebieskooka popatrzyła na mnie z szokiem wymalowanym na twarzy. Jej oczy przeskakiwały z mojego policzka na łuk brwi owy i tak w kółko. 
- proszę przepuść mnie i nie mów nic Alfę. - szepnęła do niej rozglądając się dookoła. 
- Wybacz mi Luno, ale nie mogę.  Jednak mogę dać Ci trochę czasu. Jesteś silną kobietą, a nauczka Alfie się przyda. Uważaj na siebie.  - powiedziała i puściła mi oczko.
Szybko wbiegłam z domu i w biegu przemieniam się.  Gdy byłam już na granicy usłyszałam potężny ryk.
Oho dowiedział się, że nas nie ma - powiedziała moja wilczyca. 
Biegam tak jeszcze z 15 minut i byłam pod swoim domem. Szybko zamknęłam za sobą drzwi i poszłam do kuchni. Z zaskoczeniem zobaczyłam tam Klarę całującą się z Thomasem.
- Ekhem. - szybko oderwali się od siebie. Klara z rumieńcem, a Thomas z łobuzerskim uśmiechem.  Przygarną Klare do siebie i cmoknął we włosy. Domyślam się , że są połączeni wiezia mate.
- Przepraszam,  że przerywam wam te czułości, ale jutro stąd znikam i chce z wami pogadać.  - powiedziałam patrząc na zmieniające się emocje na ich twarzach. Gdy Thomas zauważył w jakim stanie jest moją twarz spiął się i szybko do mnie podszedł.  Złapał mnie za policzek i przybliżył ją do światła. 
- Kto Ci to zrobił? - warknął. 
- To nieistotne. Jutro znikam, a to się szybko zagoi.
- I tak się dowiem. -pogroził mi palcem.
- Znikam i nie wiem czy wrócę.  Na pewno pojadę do Georgie, ale chyba pojadę gdzieś dalej.
- No dobrze. Tylko pamiętaj,  aby dzwonić do nas. Gdzie twój mate? Może dasz mu szansę.  Oboje odnajdziecie tych, którzy zabili twoich rodziców. 
- Nie. Nie chce mieć z nim nic doczynienia.  - warknęłam i poszłam czym prędzej do pokoju. Przebrałam się w piżame i oddałam się w ramiona Morfeusza. 
Gdybym wiedziała co się stanie następnego dnia zwiałam bym szybciej.

Werewolf and his mate (zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz