oneshot

862 76 17
                                    

teoretycznie nadal trwaja urodziny oppy wiec teoretycznie poprawiłam to dla niego. tak naprawde to nie poszlam do szkoly a umiem pisac jedynie na wieczor a trzeba kiedys poprawic stare ficzki i je tu dodac 
najlepszego jin oppa wiedz ze jestes moim ulubionym chinolem!!!!!


Całkiem przyjemne, „rodzinne" śniadanie wśród Bangtanów zostało zakłócone przez domofon. Jak zwykle, w kilka sekund rozpętała się wojna na spojrzenia, nim, oczywiście, wypadło na Seokjina. Jak, kurwa, zawsze. Życie matki nie jest takie łatwe, jak się wydaje, wiecie? To ciężka praca. Wykarmić sześciu darmozjadów, posprzątać za nich, słuchać ich narzekań... I to wszystko przez wrodzoną opiekuńczość. Czasami najstarszy chciałby znaleźć w sobie asertywność, żeby się sprzeciwić. Gorzej tylko, kiedy Taehyung zacznie błagać z miną zagubionej owieczki.

– Hoseok, jeśli to znowu będzie twoje porno, ty się tłumaczysz listonoszowi – westchnął, podniósłszy się z krzesła.

– Listonosz nie wie, co jest w środku. – Mruknął Yoongi. Jungkook zmarszczył brwi. Czy on naprawdę zmarnował energię na obronę kogoś? I to nie oczekując nic w zamian...Nie dziwota, że w jakimś polskim magazynie o tym napisali.

– Zanim się dowiedziałem, co tam jest, zawsze otwierałem paczki przy kurierze. – Seokjin wzdrygnął się na to wspomnienie, choć nie uznałby go za najbardziej zawstydzający moment swojego życia. O nie, przez ponad dwadzieścia kilka lat od urodzenia zdążył już wyhodować całą kolekcję sto razy bardziej zawstydzających momentów. Chociażby to, jak jego licealny krasz przyłapał go na zaciąganiu się własnymi, używanymi skarpetami.

Otwierając drzwi, pierdolnął listonosza w nos. A dobrze chujowi. To za te wszystkie uśmieszki, jakie posyłał, kiedy wokalista odbierał Hoseokowe magazyny.

– Przepraszam – mruknął, niespecjalnie siląc się na szczerość.

– Dobry. – Głos listonosza został stłumiony przez rękę trzymającą go za nos. Co on próbował zrobić, zebrać wszystkie kawałki? Niestety, podtrzymywała je jeszcze skóra. A to cholerstwo, Seokjin chętnie by popatrzył na lecące kości. – Dzisiaj nie z pana ulubionymi—

– Proszę przestać – uśmiechnął się we względnie miłym geście. Facet wyciągnął z torby jakiś tajemniczy list i podał go wokaliście.

– Dla wszystkich tutejszych dżentelmenów.

– Och, chciałbym, żeby wszyscy tu byli dżentelmenami. – Seokjin wywrócił oczyma, spoglądając na kopertę z adresem zapisanym na różowo. Chuj wiedział, co znajdowało się w środku, ale koperta sprawiała dobre wrażenie, szczególnie napisy na niej. Wiecie, różowy. Kolor każdej księżniczki, w tym Seokjina.

– A to nie pan ich wychowywał? – Zaśmiał się listonosz, a wokalista odwzajemnił gest. Tym razem, bez jadu w uśmiechu.

– Musieli odziedziczyć niektóre cechy po listonoszu – zachichotał Seokjin, dopiero potem zauważając zmieszany wyraz twarzy u drugiego mężczyzny. – Znaczy, uhm, księdzu.

– Słucham?

– Księciu, mam na myśli! Wie pan, każda księżniczka ma księcia, w tym ja! – Genialne zawody ci na myśl przychodzą, śpiewaku od siedmiu boleści.

Ujrzawszy, iż listonosz posłał mu tylko speszony uśmiech, wokalista złapał za klamkę i zatrzasnął mu drzwi przed twarzą. Stuprocentowa skuteczność w unikaniu niezręcznych sytuacji.

– Masz mojego pornola?!

Seokjin zignorował zawołania Hoseoka i powrócił do kuchni, podając list Taehyungowi.

Divą być [namjin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz