"Gdzie sami prawi mieszkają..."

15 2 1
                                    

A może w Hufflepuffie, gdzie sami prawi mieszkają, gdzie wierni i sprawiedliwi Hogwarta szkoły są chwałą... Zdążyłem się już przekonać, że to, co śpiewała wczoraj Tiara Przydziału w praktyce okazuje się największym kłamstwem, jakie przewinęło się kiedykolwiek przez mury tego średniowiecznego budynku. Jestem dumny z tego, że jestem Puchonem - lepsze to od bycia Ślizgonem. Chyba tylko ja tak myślę, bo nawet inni członkowie domu Helgi nie okazują jakiegokolwiek zdziwienia na dziwne syki ze strony osób ze Slytherinu, jak i czasami od Krukonów. Szedłem tak na pierwszą lekcję, zielarstwo z opiekunką mojego domu, profesor Sprout. Od razu po wejściu do szklarni poczułem specyficzny zapach ropy, w powietrzu unosiło się dużo pary. Przestraszyłem się nie na żarty, kiedy na pierwszym spotkaniu zobaczyłem cały stos sadzonek czyrakobulw i nauczycielkę całą w cuchnącym smarze. - Och! Spokojnie, spokojnie kochaneczki... To jest materiał na owutemy! - belferka nie uspokoiła mnie, bo natychmiast przyszło mi do głowy niepokojące pytanie. Skoro nie zajmujemy się tymi roślinami, to co nas czeka? Na szczęście mieliśmy dziś tylko lekcję organizacyjną. Atmosfera była pełna podniecenia, ponieważ okazało się, że ja i reszta Puchonów jesteśmy w grupie z Harrym Potterem. Cała uwaga uczniów skupiła się na nim, w międzyczasie jakimś cudem, profesorka przekazała nam zasady bezpieczeństwa na lekcji. Coś czuję, że zielarstwo nie będzie moim ulubionym przedmiotem. Kiedy zostało mi pół godziny do następnej lekcji, którą jest mugoloznawstwo, postanowiłem znaleźć przyjaciół. Nie musiałem długo szukać. Na Wielkiej Sali podszedł do mnie jakiś chłopak z domu Roweny i zapytał się mnie o imię.Miał dość ciemną skórę i zielone oczy. Nagle zza jego pleców wynurzyła się platynowa blondynka z niebieskimi jak jezioro oczami.
- Cześć, mam na imię Luna. Rozmawiałam właśnie z Leonem i zobaczyłam, że masz w sobie gnębiwtryska i podeszłam. Chyba nie masz zbyt wielu przyjaciół? - zagadnęła do mnie dziewczyna. Jej bezpośredniość mnie przytłoczyła.
- No tak... Nie mogę zbytnio się odnaleźć. - odparłem onieśmielony.
- Widać. Nie przejmuj się, mnie nazywają Pomyluną, natomiast Leo uchodzi za Naczelnego Psychola Ravenclawu.
- Ooo, to ty jesteś Lovegood!
- Tak, a ja to Leo Middleton - odezwał się do tej pory milczący chłopak.
Porozmawiałem z nimi jeszcze chwilę, umówiłem na wieczorny spacer po błoniach, teraz muszę biec na mugoloznawstwo.

Accio, adventure!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz