☽ I ☾

19 5 0
                                    

  ☽ Spotkanie ☾   

   Wewnątrz małego pokoiku w domku na obrzeżach miasta było bardzo jasno od rażącego słońca. Pachniało żurawiną od małej świeczki palącej się na parapecie. Wśród tego znajdowała się drobna dziewczyna, siedziała na łóżku trzymając za kolana i wpatrywała w niebo z widocznym melancholijnym wyrazem twarzy. Obserwowała ten nocny krajobraz. Tak, nocny. Było już po północy a wyglądało jakby było południe, wszystko zapoczątkowała bardzo przerażająca anomalia: zniknęła noc. Stan ten trwał od kilku dni, badacze szukali sposobu by coś zrobić, lecz nie mogli nic na to poradzić. Ludzie prawie nie spali, zabroniono używać środków lokomocji, gdyż tak przemęczeni powodowali wypadki. Postać zgasiła świeczkę, zasłoniła granatowe żaluzje i przykrywając się po sam czubek głowy, chciała zasymulować noc.
    Kilka godzin później dziewczyna była już na nogach. Szybko krzątała się po pokoju, mimo niewygodnych warunków do spania miała sporo energii, a ta była jej potrzebna, szykowała się na pierwszy dzień w jej nowej szkole. Piętnastoletnia dziewczyna urodzona w Wielkiej Brytanii, obdarzona oryginalnym imieniem Moonlight przeglądała szafę w poszukiwaniu ubrań. Często zastanawiała się nad powodem otrzymania takiego imienia, nie widziała nikogo kto by takowe posiadał, a dużo czasu spędziła na poszukiwaniach. Wiedziała, że to na prośbę jej prababci, to była jedna z jej ostatnich woli tuż przed śmiercią, nie chciała zdradzić dlaczego takie. Uważa jednak, że imię to jak najbardziej pasuje do niej i do jej fascynacji nocnym niebem i gwiazdami. Nie studiuje żadnych książek o galaktyce, po prostu uwielbia obserwować krajobraz i robić zdjęcia.
Na pierwszy dzień wybrała swoją ulubioną różową, puchatą bluzę z kapturem z misiowymi uszami, do tego szarą spódnicę, zwykłą bordową podkoszulkę i podkolanówki w biało-różowe paski. Swoje farbowane na srebrno włosy związała w dwa kucyki, sama nie wiedziała czemu, ale lubiła taki uroczy i dziecinny styl. Jako jedynaczka każda zabawka była jej, z wieloma z nich się zżyła, sporo z nich posiada nadal, możliwe to jest przyczyną jej infantylności.
Wstawiając wodę na herbatę zaczęła przeglądać najnowsze wiadomości ze świata w internecie. Wszędzie górowała sprawa braku nocy, to oczywiste.. Meteorolodzy nie zapowiedzieli żadnych opadów na najbliższe kilka tygodni, bezustanne nasłonecznienie naraża wiele roślin na uschnięcie. Na świecie panuje poruszenie, nie wiadomo jak można to zmienić, nasila się strach u ludzi o możliwość nadchodzenia końca świata. Moonlight jednak nic nie może na to poradzić, jedynie sprawdza stan rzeczy. Po zagotowaniu wody, zjedzeniu śniadania i porannej toalecie była gotowa iść. Założyła czarne trampki i wzięła swoją ulubioną torbę na ramie z namalowaną połową głowy misia na niej. Zamknęła dom, gdyż ciotka, z którą mieszkała, jeszcze spała.   
   Denerwowała się, nie znała nikogo w okolicy, wybrała szkołę w innym mieście ze względu na obecność klasy astronomicznej, jedyny kierunek, który wydał się jej ciekawy. Musiała więc znaleźć zakwaterowanie, dojazdy były zbyt problematyczne, a jej ciotka nie wyrażała sprzeciwu. Dzień wcześniej odbyło się rozpoczęciu roku, tam miała czas by tylko szybko omiotać wzrokiem klasę, nie zapamiętała ani jednej twarzy. No, może poza jedną przyglądającej się jej dziewczyną, miała charakterystyczne dwa blond koczki na przeciwnych stronach głowy, niczym misie uszy i przenikliwe spojrzenie błękitnych tęczówek. Ona jednak wolała się skupić na wychowawcy- postawnym mężczyźnie, pewnie po pięćdziesiątce, z widoczną siwizną i zakolami. Podał plan lekcji na pierwszy tydzień, ilość lekcji ją przytłoczyła.
   Droga do szkoły nie była długa, Moonlight szła sztywno, dokładnie badała trasę nakreśloną tydzień temu przez ciotkę na małej kartce. Starała się zapamiętać jak najwięcej z otoczenia by szybko usamodzielnić się od tego kawałka papieru. Całą drogę towarzyszył jej  czarnowłosy chłopak, oddalony kilka kroków. W ciepłym świetle słońca wydawało się, że jego bujna czupryna ma zielone refleksy. Ubrany w czarną marynarkę, jakby w wiktoriańskim stylu, tego samego koloru spodnie, z tej czerni wyróżniały się ciemnozielone buty. Bliżej budynku przyspieszył kroku, przez co ich dystans się zwiększył. Nie na tyle jednak, by umknęło jej, że zmierzają do tego samego miejsca.
    Szkoła nieduża, przesadnie nie dbająca o wystrój zzewnątrz, ani o ogród. Zbliżała się jesień, rośliny nie wyglądały tak pięknie jak widziała je na początku wakacji. By dostać się do szatni musiała zejść do piwnicy i odnaleźć górną połówkę granatowej szafki. W myślach dziękowała Bogu, całe gimnazjum musiała się schylać by sięgnąć niższej części. Pod klasą na pierwszą lekcję była tylko ona i chłopak, który jeszcze kilka minut temu towarzyszył jej w drodze, uznała to za bardzo ciekawy przypadek. Teraz widziała jego przód ubioru, białą różę w butonierce, pod marynarką ciemnozielona koszula. Profil jego twarzy w połowie był zasłonięty kaskadą włosów, nie mogła wyłapać pomiędzy niemi oczu chłopaka. Siedzieli obok siebie oddaleni około metr, on szkicował coś uśmiechając się do kartki. Złapała się na dośc nachalnym oglądania sąsiada, odwróciła wzrok z delikatnym rumieńcem. Nie wyglądał na zbyt chętnego do rozmów, ale Moonlight nie miała nic ciekawszego do roboty. 
    -Hejka.- Zagadała z uśmiechem. Chłopak na początku nic nie odpowiedział, dopiero, gdy rozejrzał się po korytarzu, i zobaczył, że byli tylko we dwójkę, wiedział do kogo kierowała słowa. Roześmiał się nerwowo.
    -O, cześć.
Ona również lekko zaśmiała się.
    -Jak się nie mylę, będziemy razem w klasie. Jestem Moonlight, a ty?
    -Moonlight? Jesteś jedną z n... -zaczął, ale gdy otrzymał zdziwiony wyraz twarzy rozmówczyni, czerwony na policzkach pokręcił głową jakby karcił siebie w myślach- Nieważne już. Jestem Daffodil.
To słowo sprawdziło, że szybko otworzyła usta zainteresowana, łatwo się ekscytuje.
    -Żonkil? Ale świetne! A myślałam, że tylko ja mam oryginalne imię.
   Chłopak był dobrym rozmówcą, lecz dość nieśmiałym. Opowiedział jej trochę o szkole i okolicy, powiedział, że chciał iść do szkoły ogrodniczej, jednak brak takiej w okolicy, a dojazdy nie dla niego, Moonlight chciała go pocieszyć, on uznał to za niepotrzebne. Szybko przyszła reszta uczniów z klasy.
   Niewątpliwie była obserwowana. Podczas sprawdzania listy obecności, dziewczyna wyłapała, że posiadaczka "misiowych" uszu na włosach ma na imię Sunshine. Dziwne, ale dzięki tym ludziom z dziwnymi imionami poczuła się dobrze, jakby tam pasowała, bo od lat dzieci śmiali się z jej księżycowej nazwy. Sunshine miała wyraz twarzy poważny, nieco naburmuszony. Tęczowa bluzka, do tego ciemne ogrodniczki, na szyi łapacz snów nie pasowały do tej twarzy. ,,Czyżby to była hipiska?"- pomyślała szarowłosa, by chwilę później skarcić się za tak powierzchowne ocenianie.
   Szpiegowana była w szkole i podczas drogi do domu. Sunshine nie odstawała jej na krok chowając się za drzewa i inne przedmioty. Niestety, do najchudszych nie należała, bardzo łatwo było ją zauważyć, ona pewnie nie zdawała sobie sprawy, że Moonlight bez problemu ją namierzyła. Gdy została sama na chodniku i ujrzała zbliżające się dwa koczki, zerwała się do biegu. Podczas odwracania za siebie, nie zauważyła, kiedy znalazła się na ulicy. To wydarzyło się szybko, kątem oka dostrzegła Sunshine szepczącą coś i wyciągającą rękę przed siebie, potem oślepiający blask, głośny dźwięk i czerń.
   Obudziła się chwilę później. Zaspana przetarła swoje oczy i ziewnęła nie zasłaniając buzi. Dopiero po chwili zauważyła swoje ciało, a wokół przerażonych przechodniów. Przed nią stała Sunshine uśmiechając się, kontrastowało to z wyrazem twarzy Moonlight. Strach, zdenerwowanie i obrzydzenie połączyły się w ciekawy grymas. Szybkim ruchem odsunęła się od blondynki.
    -Kim ty jesteś i czego chcesz?- zawołała lekko jąkając, głosem jakby zaraz miała wybuchnąć płaczem.

Moja opowieść o Nocy. MoonlightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz