Z pewnością każdy z was chciałby poznać dalsze losy naszej kochanej bohaterki. Niestety początkowo mogę wam sprawić zawód, aczkolwiek każdy kto wytrwa do końca nie pożałuje!
***
„Cieszę się bo jest ktoś, przy kim mogę być sobą. Mogę opowiadać o moich marzeniach, pragnieniach i nadziejach, a także o zwariowanych pomysłach. Mogę płakać i śmiać się głośno. Mogę przetoczyć się przez pokój w szalonym tańcu. Mogę być szczęśliwa i nieszczęśliwa, pewna siebie i zupełnie z siebie niezadowolona. Nie muszę wkładać maski, lecz mogę być taka, jaka naprawdę jestem i jaką w danej chwili się czuję"
Każdy kolejny dzień stawał się coraz bardziej uciążliwy. Nie radziłam sobie z sobą. Czułam się tak jakby to moje ciało leżało pięć metrów pod ziemią. Było mi niezwykle ciężko i nawet obecność brata i przyjaciół nie potrafiły ujarzmić mojego bólu. Tak strasznie tęskniłam za Lucasem, moja rozpacz nie sięgała końca. Siedząc sama zamknięta w pokoju dostawałam w głowę. Po pewnym czasie inni przestali się mną interesować. Minął już rok, a ja z dnia na dzień byłam coraz bardziej przygnębiona.
Czułam się jak pusta butelka, dosłownie.
Przestałam jeść, przez co było mi coraz słabiej. Dzisiejszy dzień miał wszystko zmienić. Uwolnić mnie od potwornego bólu. Wcześniej próbowałam się zabić dwa razy, ale niestety bezskutecznie.
Byłam tak beznadziejna, że nawet samobójstwo mi nie wyszło.
Miałam już przygotowany nóż. Może tym razem skutecznie odebrałabym sobie życie. Tutaj nie chodziło o jakiegoś tam chłopaka. On nie był pierwszym lepszym.
On był jedynym chłopakiem, którego darzyłam tak silnym uczuciem. A niby miłość jest silniejsza od śmierci. Bzdura.
Chwyciłam ostrze i lekko przejechałam po skórze, następnie mocnymi cięciami rozcięłam sobie żyły. Opadłam na podłogę, a ostatnim, co widziałam była swobodnie wypływająca z mojego ciała krew.
Ta słaba Chloe umierała.